- Nie dzięki, sam umiem o siebie zadbać- mruknąłem i pstryknąłem
palcami. W dłoni pojawił mi się soczysty, pulchniutki pączek z polewą
bananową i posypką. Zajadałem się nim bardzi powoli, rozkoszując się
smakiem jak najdłużej.
- Ale pycha! Dobra jest ta cukiernia- cmoknąłem głośno. Natasha z zazdrością patrzała na mój smakołyk.
- Daj kawałek!- rzuciła się na pączusia cała utytłana śliną. Mój, nie dam!
- Nie, idź sobie kup. Nie chciałaś mi zrobić obiadu, to masz- odepchnąłem ją, ale ona mnie ugryzła.- Tobie całkiem odbija?
- Nie, tylko nie lubie jak marudzisz murzynku- zaśmiała się szyderczo. Ha, mnie nigdy nie pokona!
- Możesz pomarzyć! Zrobie dla siebie obiad godny kucharza, a tobie nic
nie dam!- znów pstryknąłem palcami i przed nami pojawił się kucharz w
wielkiej, białem czapce kucharskiej i w śnieżnym stroju. Zapytał co chce
na obiad.
- Zaskocz mnie- uśmiechnąłem się do niego, dzięki czemu jego kąciki ust pod długimi czarnymi wąsami lekko się podniosły.
- Proponuję soczystą szynkę z świni, spaghetti bolognese oraz sałatkę z
ogórka, cebuli oraz marchewki- podał mi menu, które obejrzałem
dokładnie. Natasha położyła się koło mnie, wyrywając mi kartkę z
przepisami. Lustrowała ją dokładnie.
- To ja poproszę naleśniki z masłem i syropem klonowym oraz malinami,
risotto na ciepło oraz sałatkę grecką- zgniotła menu i podeszła do
kucharza.
- Luise, nie rób tej kobiecie nic do jedzenia. Ona jest zła-
wyszczerzyłem kły w uśmiechu. Pfff, niech sama sobie zrobi, jak jest
taka mądra.... Uwielbiam ją wkurzać, wygląda wtedy oszałamiająco
słodziutko.
- Aaaaa! Zła kobieta obok mnie! Uciekać! Wyrzucić ją z domu!- krzyczał
Luise odsuwając od siebiw szatynkę i zaczął się brać za obiad. W tym
samym momencie Natasha rzuciła się na mnie waląc ze wszystkich sił w
krocze. Pociągnąłem ją do siebie i pocałowałem, nie puszczając jej
twarzyczki. Ciekawy jaki miała wyraz....
Natasha?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz