wtorek, 23 czerwca 2015

Od Natalie cd. do Christopher'a

Spojrzałam po raz ostatni na Christopher’a, lekarz mnie gdzieś zabrał. Nie wiem co się ze mną działo, mój organizm był wyniszczony. Nie wiedziałam czy na pewno, ale takie miałam wrażenie.
*
Kiedy wróciłam z badań, a co robili to szkoda gadać. Za dużo tych badań według mnie. A kiedy to im powiedziałam, to od razu znaleźli pretekst, że tak musi być i w ogóle. Szkoda słów na nich. Chirstopher’a już nie było, ani na korytarzu, ani w sali.
- Pomóc Ci przejść z wózka na łóżko? – spytał opiekuńczym wózkiem.
Muszę przyznać, że ten lekarz był tak po 20-stce. No jest przystojny, tego nie mogę zaprzeczyć. Nazywał się Cameron Vill. Przedstawił mi się jako mój lekarz prowadzący. Od nie dawna tutaj jest, a teraz go przepisali tak dla mnie, bo on jest specem od jakiś wirusów czy coś w tym stylu. Dzisiaj mi go przypisali, więc… Od razu mi się przedstawił i go polubiłam.
- Nie, dam radę. – odpowiedziałam. – Ale dziękuję za proponowaną pomoc.
- Nie ma za co Nat, jakbyś czegoś potrzebowała to wiesz kogo masz wzywać. – powiedział z uśmiechem i wyszedł.
Jeździłam wózkiem po całej Sali w której byłam sama. Była wielka ta sala, aż za wielka… Westchnęłam cicho. Jednak przestałam na chwilę jeździć kiedy zobaczyłam na łóżku jakąś karteczkę. Wzięłam ją do ręki, a było napisane:
„Droga Nat.
Jadę na chwilę do domu, ale obiecuję, że wrócę już nie długo. Pewnie kiedy będziesz już spała, ale nie przejmuj się mną. Mam nadzieję, że badania wyjdą pozytywnie i nic Ci nie będzie. Do zobaczenia później.
Christopher.”
Uśmiechnęłam się pod nosem. Podniosłam głowę do góry, odłożyłam karteczkę na miejsce i podjechałam na wózku do okna. Zobaczyłam wjeżdżające auto Christopher’a. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Po kilku minutach chłopak wysiadł z auta i szybkim krokiem ruszył w stronę szpitala, jakby się czegoś obawiał. Już po krótkiej chwili, nim zdążyłam się obrócić – on był już w środku. Podszedł do mnie.
- Nic Ci nie jest. – powiedział z ulgą.
- A coś miałoby mi być? – spytałam zdziwiona.
Miał powiększone źrenice, czyżby on coś brał? Dobra nie ważne. Zostawię to w spokoju. Podjechałam wózkiem do łóżka. Chciałam sama wstać i usiąść, ale Christopher od razu do mnie podszedł i mnie podniósł. Od razu wtuliłam się w niego, Chciał mnie położyć na łóżku, ale kurczowo złapałam jego koszulkę. Podniosłam głowę do góry.
- Nie kładź mnie teraz, proszę… - wyszeptałam.
Nie wiem czemu, ale jego dotyk mnie uspokajał. Nawet nie wiem dlaczego powiedziałam, żeby mnie nie kładł. Nic między nami nie ma i na razie nie będzie… Chyba…
Chłopak usiadł na łóżku razem ze mną na kolanach. Wtuliłam się w niego. Dłonią nadal kurczowo trzymałam na jego koszulce. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Zasłoniłam twarz włosami…
*
Kolejne tygodnie w tym szpitalu stały się dla mnie jak codzienność, jakbym tutaj mieszkała. Nie wiem ile już tutaj byłam. Od maja chyba, a teraz mamy już czerwiec. W końcu mnie wypisali. Cameron codziennie ze mną rozmawiał, typu jak się czuję, czy coś mnie boli. Mam także jego numer telefonu i mam dzwonić gdybym się źle czuła to od razu do mnie przyjedzie. To było bardzo miłe z jego strony. Spędzał ze mną czas, kiedy Christopher musiał jechać gdzieś z siostrą czy coś w tym stylu. Christopher spędzał ze mną cały swój czas kiedy tylko mógł. Zostawał na noc w szpitalu, ale zbliżyłam się do niego i to strasznie. Teraz wiem, że mogę na niego liczyć… Przywiózł mi czyste ciuchy z mojego mieszkania. Jednak do końca nie wiadomo co mi jest i czy tego się kiedyś pozbędę. Do Sali wszedł Christopher z torbą w której były chyba rzeczy. Wzięłam od niego torbę, ale ten szybko mi ją zabrał.
- Poczekaj ja Ci wszystko wyciągnę. – powiedział łagodnym głosem.
Wyciągnął stanik, skarpetki, majtki… Potem jakieś spodnie i bluzkę sięgającą zaledwie do pępka. Wzięłam od niego rzeczy i wstałam z łóżka. Lepiej się już czułam. Poszłam się przebrać. Umyłam przy okazji włosy i całe ciało. Potem ubrałam się, wysuszyłam włosy i upięłam je w kucyka. Kiedy wyszłam z łazienki oberwałam czapką w twarz.
- Wiedziałem, że umyjesz włosy więc zakładaj czapkę. – powiedział.
Burknęłam coś pod nosem. Jednak czapki nie założyłam. Nie była moja tylko Christopher’a. Odrzuciłam mu czapkę i usiadłam na łóżku. Chłopak podszedł i na siłę założył mi czapkę.
- Ale ja nie chcę! – krzyknęłam.
- Pech, w domu zdejmiesz. – powiedział.
Cameron stał w drzwiach i się śmiał. Wstałam z łóżka i zabrałam swoje rzeczy. Wyszliśmy z Sali w której spędziłam ostatnie tygodnie. Pożegnałam się z lekarzami i pielęgniarkami. Podziękowałam i pomachałam Cameron’owi, ale po chwili go przytuliłam i wybiegłam ze szpitala za Chirstopher’em. Oczywiście miałam buty – trampki.
Wsiadłam do auta Christopher’a. Był chyba nieco zły albo zazdrosny. Wsiadł do auta, złapał kurczowo kierownicę. Położyłam swoją dłoń na jego dłoni. Rozluźnił nieco mięśnie i na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jesteś zły? – spytałam.
Pokręcił głową.
- Zazdrosny? – spytałam.
Nie odpowiedział mi na pytanie. Tylko wziął głęboki wdech. Zbliżyłam się do niego.
- Nie masz być o co zazdrosny. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

<Christopher?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X