czwartek, 25 czerwca 2015

Od Marshalla cd. do Jasmine

Marshall biegiem pognał w stronę kościoła, obrał drogę na skróty, aczkolwiek nieco trudniejszą. Wskoczył na pierwszy lepszy, nieco niższy dach i dalej przeskakiwał między budynkami, stale obserwując Jasmine czy znowu jakiś dryblas nie zaczął zaczepiać dziewczyny. Na całe szczęście już nikomo się nie chciało podskakiwać zarówno szatynce jak i Shinigami. Chłopakowi było to na rękę. Nie musiał się fatygować, aby zejść na dół, przywalić komuś z prawego sierpowego i potem znowu pędzić przed siebie z Jasmine za rączkę. Wprawdzi nie miała pięciu lat, ale chłopak nie mógł być pewien, że coś sobie nie ubzdura i nie wskoczy w pobliskie krzaki. Z jej głową to nigdy nie wiadomo. Przecież wymyśliła sobie podróbę boga śmierci. Para nieszczęść wpadła jak szalona do kościoła i trafili akurat na pocałunek nowożeńców. Marshall jak ledwo stanął w miejscu, a już zaczął klaskać. Panna młoda razem z panem młodym wyszli z budynku, obdarzając gości szerokimi uśmiechami. Marceli jak na gentlemana przystało podał swojej partnerce rękę, aby mogli wyjść. Po drodze zgarnął nieco ryżu z koszyka i rzucił parze na szczęście. Po wszystkich oficjalnościach cała zgraja pingwinów (panów w garniturach, dla niekumatych) i roześmianych dam własnymi pojazdami ruszyła na wesele. Oczywiście Marshall przybył na pieszo, ale nie wykluczało to propozycji przejechania się czymś fajniejszym niż zwykły samochód. Po jich podjechała latająca dorożka z pegazami.
<Jasmine?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X