*** Opowiadanie pisane jaki wierny klon Wiliiama. Przeciwskazania: może gryźć*
Do pokoju weszła jakaś dziewczyna, zindetyfikowana jako Natasha . Brunetka stąpała lekko po drewnianej i wyremontowanej podłodze o kolorze khaki, co bardzo gryzło się z szkarłatnymi ścianami i czarnymi łóżkami. Badał ją wzrokiem, szukając jakichś szczegółów w jej oczach. Nie zauważył niczego oprócz ciemności, gdy gadał z blondynką, z którą prawdziwy William chodził. Potem się obudził w tym nieznanym pokoju.
- Hej- mruknął klon i spojrzał na zwisające kabele od kroplówki oraz od tych, co miał w nosie. - Gdzie jestem?
Cisza. Dziewczyna przegryzła wargi i podreptała w stronę łóżka. Tępa patrzała na wfistę.
- Odpowiesz czy nie?
Nadal cisza. Złapała oddech i wydusiła:
- W szpitalu.
Myślał że się rozryczy, takie podenerwowanie skutkuje wylewem łez, żalu i smutku. Ale nic takiego nie nastąpiło. Wyciągnęła z jakiejś szafy taboret z świerkowego drewna i usiadła przy kopii. Spojrzał jej w oczy z miłością i ciepłem, nie miał do niej żalu i w ogóle. To nie była jej robota. To nie była jej wina. William drugi przekręcił się na bok, opierając o łokieć. Odsunął wszystkie rurki aby mu nie przeszkadzały w konwersacji. Oparł się o poduchę i słuchał z uwagą słów płynących z ust szatynki. Nie słuchał jej przez pierwsze słowa, ale zrozumiał jedno zdanie, które udało mu się dosłyszeć:
- Mam nadzieję że się za to nie gniewasz.
Za co ma się gniewać? Za to że nie umiała odwrócić czasu i tego naprawić? To losowy przypadek, nikt nie mógł na to zaradzić. Wierny klon Williama podrapał się po swojej rozczochranej czuprynie. Poczuł szwy na swojej głowie, i tak jakoś.... Dziwnie mu było. Dziwił sié o czym gadała ONA.
- Możesz powtórzyć?- spytał i nadstawił uszu. Natasha zaczerpnęła oddechu i kaszlnęła.
- Przepraszam że wylałam na ciebie ten koktajl. Mam nadzieję, że się za to nie gniewasz?
Szatyn poruszył się niespokojnie. Jego ona o wszystkim mu mówił, oprócz tego wypadku z koktajlem. O co chodziło i o co poszło? Nie chce wiedzieć. Dziewczyna w głębi duszy się cieszyła z tej wygranej, widział to. Kiedy William, ten prawdziwy bawił się gdzieś za granicą na plaży, pływał w morzu, jadał wyśmietnite i wyborne rzeczy, on rozpoznawał uczucia innych osób. Otóż kopie osób nie wiedzą o wszystkim- głównie ludzie których naśladują muszą im przedstawiać różne rzeczy, takie jak imiona osób które kochają lub znają, miejsca pracy lub ich najczęstrze pobyty oraz ulice i miasta w których żyli, mieszkali lub nadal mieszkają jego rodzice, gdzie mieszka on sam i gdzie żyją jego przyjaciele. Muszą załatwiać listy z rzeczy, wszystkie obowiązki... I w ogóle. A Will tego nie zrobił. Z zamyślenia wyrwał sobowtóra chrypnięcie brunetki oraz trzaśnięcie drzwiami. Lekarz niespokojnie kręcił sie to tu, to tam i przegryzał paznokcie. Wrzasnął mu prosto do ucha:
- Rebelianci atakują!
Natasha? Prawdziwy William bawi się w Bułgarii, a tu wojna jakaś wybucha chyba ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz