Chłopak mojej współlokatorki opowiadał naprawdę bajeczne żarty. Siedzimy przy stoliku wraz z dwoma jego kumplami i dziewczyną i śmiejemy się do łez. Łapie sie za brzuch by nie wypluć płuc, tak samo jak cała reszta.
-Teraz ty Ana-mówi Mia.
Zaczynam wymachiwać rękami i opowiadam żart, w języku migowym oczywiście. Nauczyłam sie go trzy lata temu i korzystam z niego teraz praktycznie zawsze.
-Co robi ryba po narkotykach?-moja koleżanka tłumaczy reszcie Chłopaki wzruszają ramionami śmiejąc sie nadal pod nosem.
Pokazuje odpowiedz znów zaczynam sie śmiać.
-Odpływa-wydusza współlokatorka próbując opanować śmiech.
Zwijamy sie ze śmiechu, nie, za dużo żartów jak na teraz. Ktoś puszcza szalenie szybką muzykę i gołąbeczki-Mia i Jack lecą potańczyć.
Pozostali chłopcy też wstają i idą na podryw a ja zostaje sama przy stoliku. Trudno, i tak pewnie czuli sie trochę niezręcznie, w końcu nic nie wiedzieli o co mi chodzi, jak wszyscy z resztą...Gdy tak siedziałam i myślałam spostrzegłam, że ten chłopak co sie bił patrzy na mnie, tak jakoś dziwnie...Eh, nieważne, muszę przestać sie przejmować takimi ludźmi. Ale kurcze biedakowi wystygł obiadek...aż sie prawie wzruszyłam z żalu. Zimny obiad TO KOSZMAR. Biedaczysko...wyjęłam portfel z torebki i poszłam cuś zamówić. Na kasie na szczęścia stała kobika, która rozumiała migowy! Szybko przekazałam jej co chce a ta tylko śmiała sie pod nosem i potakiwała głową.
-Powiedzieć od kogo?-spytała a ja pokręciłam przecząco głową.
Zapłaciłam i usiadłam na miejscu. Po kilku minutach cieplutkie zamówienie trafiło do gościa od bicia sie a ja wychodzę z knajpy, gdybym nie dawał spokoju i chciał wiedzieć od kogo dostał hamburgera. Uśmiechnęłam sie lekko do siebie i szlam uliczką w stronę rynku.
-Teraz ty Ana-mówi Mia.
Zaczynam wymachiwać rękami i opowiadam żart, w języku migowym oczywiście. Nauczyłam sie go trzy lata temu i korzystam z niego teraz praktycznie zawsze.
-Co robi ryba po narkotykach?-moja koleżanka tłumaczy reszcie Chłopaki wzruszają ramionami śmiejąc sie nadal pod nosem.
Pokazuje odpowiedz znów zaczynam sie śmiać.
-Odpływa-wydusza współlokatorka próbując opanować śmiech.
Zwijamy sie ze śmiechu, nie, za dużo żartów jak na teraz. Ktoś puszcza szalenie szybką muzykę i gołąbeczki-Mia i Jack lecą potańczyć.
Pozostali chłopcy też wstają i idą na podryw a ja zostaje sama przy stoliku. Trudno, i tak pewnie czuli sie trochę niezręcznie, w końcu nic nie wiedzieli o co mi chodzi, jak wszyscy z resztą...Gdy tak siedziałam i myślałam spostrzegłam, że ten chłopak co sie bił patrzy na mnie, tak jakoś dziwnie...Eh, nieważne, muszę przestać sie przejmować takimi ludźmi. Ale kurcze biedakowi wystygł obiadek...aż sie prawie wzruszyłam z żalu. Zimny obiad TO KOSZMAR. Biedaczysko...wyjęłam portfel z torebki i poszłam cuś zamówić. Na kasie na szczęścia stała kobika, która rozumiała migowy! Szybko przekazałam jej co chce a ta tylko śmiała sie pod nosem i potakiwała głową.
-Powiedzieć od kogo?-spytała a ja pokręciłam przecząco głową.
Zapłaciłam i usiadłam na miejscu. Po kilku minutach cieplutkie zamówienie trafiło do gościa od bicia sie a ja wychodzę z knajpy, gdybym nie dawał spokoju i chciał wiedzieć od kogo dostał hamburgera. Uśmiechnęłam sie lekko do siebie i szlam uliczką w stronę rynku.
Alex? Dobre papu? XDDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz