czwartek, 6 sierpnia 2015

Od Christopher'a - C.D do Natalie

Po tym jak wszyscy rozdzieliliśmy się siedziałem w ogrodzie i patrzyłem na dom.
-Stary, nic im nie będzie-powiedział mulat siedzący obok mnie.
-No nie wiem...przynoszę pecha, o czym z resztą wiesz.-mruknąłem.-Kurde gorąco mi, czyj był pomysł z tymi bluzami?
Badi walnął mnie w ramię.
-Mój, bo co?
-Już nic-powiedziałem i podparłem głowę na ręce.
Niby te cale kamizelki kuloodporne mają nam pomóc ale ukrywanie jej pod grubą bluzą na słońcu nie jest łatwe...Dlaczego nie wystawiłem jeszcze zraszacza w ogrodzie?
~~*~~
Cztery godziny później usłyszeliśmy, że już sie zbliżają, jechali samochodem, zdecydowanie za wolno jak na normalnych podróżnych.
-No to zaczyna sie jadka-zaśmiał się Badi.
-Weź mnie nie wkurzaj-mruknąłem.-Za specjalnie mnie nie cieszy ta zabawa.
-Ogarnij tyłek, nie będzie źle.-To powiedziawszy wstał i strzelił w krzaki w ogrodzie.
Czyli juz są...Wstałem i rozejrzałem sie po ogrodzie. Widziałem gdzie są, trzech w krzakach przy ogrodzeniu i trzech przy drzewkach ozdobnych.
-Chodź...-powiedział cicho Badi.
Ruszyłem za nim.
-Mogę pobawić sie ogniem?-spytałem z nadzieją.
-Nie dziś. Nie chcemy chyba wszystkiego puścić z dymem.
Gdy byliśmy przy drzewkach wyskoczyły po kolei wilkołaki, już przemienione. Szybko wyciągnąłem broń i zdjąłem jednego. Dwa pozostałe rzuciły sie ja nas, ale reszta chłopaków przyszła nam z pomocą. Potem wszystko gwałtownie przyspieszyło, ja wraz z mulatem i jednym z mechaników Ed'em schowaliśmy sie za szopką z narzędziami i strzelaliśmy w bande Louis'a osłaniając kolegów. Trzech naszych kolesi, w tym dwóch wampirów po kolei skopywało wrogów.
-Zdjąłem jednego-rzuciłem.-I drugiego już też.
-Ja tylko trafiłem, ale juz nam nie powinien przeszkodzić-powiedział Ed.
-Jeden u mnie zabity a drugi niezdolny do walki-zaśmiał sie mulat
Dopiero teraz zauważyłem, że mulat ma bandaż na głowie...już po wszystkim?
-Co sie stało?-spytałem podnosząc głowę czego zaraz pożałowałem.
Leżałem na brzuchu a ktoś jakoś "grzebał" mi w plecach, dopiero teraz zaczynałem coś bardziej odczuwać. Skrzywiłem sie z bólu, czułem się jakby szarpano mi nerwy.
-Rzucili w waszą stronę granatem, szopa sie rozwaliła a Loius nie żyje. Cała banda zabrała siebie i trupy no i do widzenia. Chyba juz nawet zabrali sie za pogrzeb-zaśmiał sie kumpel.
-A dziewczyny? Nic im nie jest?-pytałem ostatkiem sił by nie wrzasnąć jak mnie wszystko boli.
-Już jadą, przesiedziały tam z jeden dzień aby nie musiały patrzeć na wszystkich rannych.
-To ile czasu byłem nie przytomny?
-Jakąś dobę. Kurde, chyba środki przecie bólowe sie kończą...boli Cię coś?
-Wszystko-syknąłem.
-Było tak od razu a nie, zaraz wracam!-zawołał mulat i wyszedł z kuchni.
Westchnąłem i zacisnąłem pieści w nadziejo, że to w czymś pomoże.
-Nie ruszaj się -usłyszałem za sobą Ed'a.-Bo źle to zszyję.
-Ale co?-zdziwiłem sie.
-Twoje plecy idioto. Ledwo zacząłem a ty juz sie wzdrygasz. Z resztą nie miałem takich problemów.
-A gdzie reszta?
-Juz dawno w swoich domach-chłopak urwał bo przyszedł mulat z butelką wódki.
Podszedł do mnie o po odkręceniu naczynia podstawił mi je pod usta.
-Pij-nakazał.-Nic innego do znieczulenia nie mamy.
-Jak to...-nie dokończyłem bo Badi wcisnął mi naczynie w usta i musiałem pić zawartość by sie nie udławić.
No i doszło do tego, że upili mnie do nieprzytomności...
Natalie? Nie miałam pomysłu xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X