wtorek, 16 czerwca 2015

Od Zach'a cd. do Dylana

Kolejny wieczór w barze? Czemu nie? I kogo znowu spotykam? Dylan'a, czemu nie? Bzyknąć go? Czemu nie? (Tok myślenia Zach'a: Ej stary, ładne buty, idziemy się pie.przyć?) No i oczywiście, ja jak to ja, musiałem usiąść naprzeciwko niego. Brawo Zach! Chłopak zareagował na to westchnięciem i skrzywieniem się. Zrezygnowałem z siedzenia na kanapie i przeniosłem się na stół, kładąc nogi po obu stronach chłopaczka. Poprawiłem jego pingle i poklepałem go po policzku. Ciche fuknięcie z jego strony powiadomiło mnie o jego niezadowoleniu.
- Jesteś słodki gdy się tak obrażasz- przechyliłem się nieco w tył i oparłem na rękach. Czerwień, która wpełzła na jego policzki niezmiernie mnie rozbawiła.
- Usiadłbyś na kanapie, a nie stole- burknął pod nosem odwracając swój nerdowski łebek. Zsunąłem się z blatu i przeniosłem na jego kolana, trącając kolanem jego krocze. Miałem cholerną ochotę go przelecieć.
Znowu.
Przyłożyłem do ust kufel, udając, że łykam złoty i gorzki alkohol, podczas gdy tylko przetrzymywałem go w ustach. Gdy Dylan odwrócił głowę, złapałem go za szczękę, przyciągnąłem do siebie, otworzyłem jego usta i przycisnąłem swoje wargi do jego, przy czym wlałem w niego piwo. Zachłysnął się i rozszerzył oczy. Nim się zorientowałem, sam jakby zachęcał mnie do ruszenia wargami. Zgrabne palce przejechały po mojej szyi, przez linię szczęk, aż do policzka.
I znowu zacząłem chaotyczny taniec języków.
A on znowu odpowiadał tym samym.
Ale intensywniej.
Mocniej.
Odkleiłem się od niego, lecz po naszych zabawach została stróżka śliny rozciągająca się pomiędzy naszymi wargami. Patrzył na mnie wygłodniale.
- Jeden łyk piwa może cię odurzyć? No proszę...
- Zamknij du.pę. Usta mają być tu- wskazał na swoje wargi, chwytając mnie za szyję. Podrapał agresywnie mój kark i oblizał się, próbując przekazać mi, że chce więcej. Pokręciłem głową i zwlokłem się z niego. Chwycił mnie za nadgarstek, który chwilę potem nie był nadgarstkiem. No nie człowieka, a kota. Pisnął nieco przestraszony, jednakże szybko po tym złapał mnie i wciągnął na kolana, drapiąc za uchem.
- Animag?- wyszeptał zdziwiony i podniósł mnie ku górze- No proszę...
***
Skończyło się na tym, że on się upił do nieprzytomności, a ja miałem za zadanie odwlec go do domu, całego i zdrowego. No więc ja, jak to ja, człowiek w miarę kulturalny, podniosłem go "jak księżniczkę" i ruszyłem. Teraz pytanie, do mnie, czy do niego? Jak się bawić to się bawić, drzwi wyje.bać, okno wstawić, idziemy do mnie. Po 45 minutach wolnego kroczenia z chrapiącym workiem na rękach, dostarłem do domciu, gdzie odłożyłem Nerda na MOJE łóżko, po czym po długotrwałych walkach z samym sobą, pod względem tego, czy iść spać w białych, czy czarnych bokserkach, a może żółtych, z mordką Pikachu na lewym biodrze i pośladku, wybrałem ostatnią opcję. Dodatkowo ta gumka w Pokéball'e, mrau...
I znowu bitwa z samym sobą, spać z nim, czy na kanapie? Niestety, widząc jak się trzęsie pod stertą kocy, a dodatkowo fakt iż będzie miał kaca... aj, aj (Tak przekręciłem ogrzewanie na 0 i tak, to ja go upiłem). Ułożyłem się więc przy biedaczku, a on jak małe dzieciątko, wtulił się w moją pierś. Ach ja taki opiekuńczy, zacząłem go głaskać po włoskach, zdjąłem mu okulary i okryłem dodatkowym kocykiem.
Luli...
Laj...
Nerdzie...
Daj...
Ucałować się w noseczek
Czółko, głowkę, paluszeczek.
I usteczka też...
(Nerdzie? Dla Ciebie kołysanka (miał być napleteczek, a nie paluszeczek) u ciebie zrobię dla Nerda bigos na kaca, bang)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X