sobota, 13 czerwca 2015

Od Dayki cd. do Natashy

Z trudem podniosłem się z ziemi i popatrzyłem w okno. poczułem na swojej twarzy krew... Nie zostawię tego tak... Nie chciałem jej uderzyć... przecież.... to nie ja. ja tylko kradnę...oni gwałcą... mordują...ja nie!Obolały pojawiłem się w jej domu. Stałem i patrzyłem na nią próbowała mnie uderzyć z pięści ale złapałem ją.
- to nie ja... - szepnąłem cicho- proszę...uwierz...mi - mówiłem cicho a w moich oczach pojawiały sie łzy.Niech mi tylko uwierzy... proszę...
-JAK NIE TY?! TO KTO?! CHYBA SIĘ NIE PRZEWIDZIAŁAM!! - krzyczała. Próbowała wyrwać pięść z mojej dłoni, na próżno.
-Nie puszcze cię jak mi nie wybaczysz i nie wysłuchasz... - mówiłem bez wyrazu... z mojej twarzy można było wyczytać tylko smutek... po łzach spływających mi po policzkach.
-ty tu mówisz o wybaczeniu?! - krzyczała dalej próbując się wyrwać kilka obelg padło w moją stronę.
- Dayki... jestem - powiedziałem nie pewnie. A nasze dłonie wyglądały jakbyśmy je sobie właśnie podali. - miło mi Cię poznać Natasho - mówiłem nie zważając na nią.W końcu przestała sie wyrywać
-możesz mnie puścić?! - krzyknęła...znowu...bolało...
-nie... - powiedziałem cicho - mogłabyś zadzwonić na policję... - dodałem równie cicho w pewnym momencie oberwałem w krocze, ale nie zamierzałem pościć jej dłoni.
Natasha?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X