Chłopak wybiegł z domu jak oparzony, nie poszłam za nim tylko poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i owinęłam się kocykiem. Ana spytała czy chcę herbatę, ale grzecznie odmówiłam.
- Spokojnie, on już taki jest, ale nie wiem co on ma do Cameron’a. – powiedziała.
- To ich „męskie” – zrobiłam cudzysłów palcami w powietrzu – sprawy.
Pokręciła tylko głową. Poszła do swojego pokoju, nie wiedziałam co robiła więc sobie odpuściłam i dalej bezczynnie siedziałam na kanapie.
*
Minęły z dwie godziny i dochodziła już 10, do drzwi ktoś zapukał. Ana wyszła z pokoju i poszła otworzyć drzwi. Usłyszałam tupot butów i zamykane drzwi.
- Fajnie, że już jesteś. – powiedziała dziewczyna radosnym głosem.
- Mówiłem, że będę trochę przed dziesiątą. – odpowiedział już dobrze mi znany głos. To był Cameron.
Weszli do salonu.
- To jest… - nie skończyła bo mężczyzna jej przerwał.
- Natalie, wiem. – powiedział z lekkim uśmiechem. – Cześć.
- Hej. – odparłam cicho i mu pomachałam.
Chłopak się uśmiechnął i spojrzał na Ana, ale kątem oka mnie obserwował a uśmiech mu nie schodził z twarzy. To było niezręczne? No cóż. Westchnęłam cicho i siedziałam skulona na kanapie. Ana coś zaczęła do niego mówić – ale nawet ich nie słuchałam. Chciałam tylko aby Christopher już przyszedł, bo trochę mnie zaniepokoiło to, że tyle go nie ma. Cameron i Ana usiedli tuż obok mnie na kanapie i dalej rozmawiali na temat, eee na jakiś tam temat. Do momentu kiedy do domu ktoś wszedł trzaskając drzwiami. Od razu można było skapnąć się, kto to był – Christopher.
Wleciał do salonu jak oparzony. Zerwałam się z kapany zrzucając z siebie koc.
- Co tu robisz je.ba.ny chu.ju?! Kto Cię wpuścił?! Ana mówiłem Ci coś na ten temat! – był nieźle wkurzony.
- Hej, kolego spokojnie. – mówił Cameron spokojnym i wyluzowanym tonem głosu.
Wstał z kanapy i do niego podszedł.
- Kolego?! Od kiedy jesteśmy kolegami?! – wrzasnął.
Nic nie odpowiedział, ale Chris robił się coraz bardziej zdenerwowany.
- Uspokój się. – powiedział Cameron.
Wtedy chłopak nie wytrzymał i przyje.bał mu z całej siły w twarz. Spojrzałam na Chris’a, chciał się na niego rzucić. Jednak go złapałam i przytrzymałam.
- Nie warto… - powiedziałam.
- Jak nie warto?! Nie wiesz jaki z niego jest ch.uj! Co on robił! Nie wiesz tego! Ja wiem i temu su.kin.synowi nie odpuszczę! Nie zrobi tego nigdy więcej i mnie popamięta! – krzyczał.
Spojrzałam na niego. Westchnęłam ciężko. Wtedy podniósł się Cameron z podłogi, z nosa ciekła mu krew, ale miał to gdzieś. Christopher odsunął mnie do tyłu. No i zaczęli nawzajem okładać się pięściami.
W końcu Chris nie wytrzymał i przywalił mu z całej siły w brzuch z kolana i w czułe miejsce. Jego przeciwnik padł na podłogę i zaczął kaszleć krwią. Christopher chciał go dobić do końca, ale stanęłam przed nim i położyłam ręce na jego ramionach. Ana podbiegła do Cameron’a. A ja patrzyłam na Christopher’a, który ciągle patrzył na siostrę, która pomaga jego „wrogowi”.
- Odsuń się. – warknął.
- Nie, nie zrobisz mu nic więcej. Wystarczy, że tyle zrobiłeś. – powiedziałam.
Złapałam go za koszulkę i zaciągnęłam do jego pokoju. Usiadł na łóżku, miał rozciętą wargę, ręce od krwi i jeszcze krew mu z nosa leciała.
- Kiedyś Cię uduszę. – wycharczałam.
<Christopher?>
- Spokojnie, on już taki jest, ale nie wiem co on ma do Cameron’a. – powiedziała.
- To ich „męskie” – zrobiłam cudzysłów palcami w powietrzu – sprawy.
Pokręciła tylko głową. Poszła do swojego pokoju, nie wiedziałam co robiła więc sobie odpuściłam i dalej bezczynnie siedziałam na kanapie.
*
Minęły z dwie godziny i dochodziła już 10, do drzwi ktoś zapukał. Ana wyszła z pokoju i poszła otworzyć drzwi. Usłyszałam tupot butów i zamykane drzwi.
- Fajnie, że już jesteś. – powiedziała dziewczyna radosnym głosem.
- Mówiłem, że będę trochę przed dziesiątą. – odpowiedział już dobrze mi znany głos. To był Cameron.
Weszli do salonu.
- To jest… - nie skończyła bo mężczyzna jej przerwał.
- Natalie, wiem. – powiedział z lekkim uśmiechem. – Cześć.
- Hej. – odparłam cicho i mu pomachałam.
Chłopak się uśmiechnął i spojrzał na Ana, ale kątem oka mnie obserwował a uśmiech mu nie schodził z twarzy. To było niezręczne? No cóż. Westchnęłam cicho i siedziałam skulona na kanapie. Ana coś zaczęła do niego mówić – ale nawet ich nie słuchałam. Chciałam tylko aby Christopher już przyszedł, bo trochę mnie zaniepokoiło to, że tyle go nie ma. Cameron i Ana usiedli tuż obok mnie na kanapie i dalej rozmawiali na temat, eee na jakiś tam temat. Do momentu kiedy do domu ktoś wszedł trzaskając drzwiami. Od razu można było skapnąć się, kto to był – Christopher.
Wleciał do salonu jak oparzony. Zerwałam się z kapany zrzucając z siebie koc.
- Co tu robisz je.ba.ny chu.ju?! Kto Cię wpuścił?! Ana mówiłem Ci coś na ten temat! – był nieźle wkurzony.
- Hej, kolego spokojnie. – mówił Cameron spokojnym i wyluzowanym tonem głosu.
Wstał z kanapy i do niego podszedł.
- Kolego?! Od kiedy jesteśmy kolegami?! – wrzasnął.
Nic nie odpowiedział, ale Chris robił się coraz bardziej zdenerwowany.
- Uspokój się. – powiedział Cameron.
Wtedy chłopak nie wytrzymał i przyje.bał mu z całej siły w twarz. Spojrzałam na Chris’a, chciał się na niego rzucić. Jednak go złapałam i przytrzymałam.
- Nie warto… - powiedziałam.
- Jak nie warto?! Nie wiesz jaki z niego jest ch.uj! Co on robił! Nie wiesz tego! Ja wiem i temu su.kin.synowi nie odpuszczę! Nie zrobi tego nigdy więcej i mnie popamięta! – krzyczał.
Spojrzałam na niego. Westchnęłam ciężko. Wtedy podniósł się Cameron z podłogi, z nosa ciekła mu krew, ale miał to gdzieś. Christopher odsunął mnie do tyłu. No i zaczęli nawzajem okładać się pięściami.
W końcu Chris nie wytrzymał i przywalił mu z całej siły w brzuch z kolana i w czułe miejsce. Jego przeciwnik padł na podłogę i zaczął kaszleć krwią. Christopher chciał go dobić do końca, ale stanęłam przed nim i położyłam ręce na jego ramionach. Ana podbiegła do Cameron’a. A ja patrzyłam na Christopher’a, który ciągle patrzył na siostrę, która pomaga jego „wrogowi”.
- Odsuń się. – warknął.
- Nie, nie zrobisz mu nic więcej. Wystarczy, że tyle zrobiłeś. – powiedziałam.
Złapałam go za koszulkę i zaciągnęłam do jego pokoju. Usiadł na łóżku, miał rozciętą wargę, ręce od krwi i jeszcze krew mu z nosa leciała.
- Kiedyś Cię uduszę. – wycharczałam.
<Christopher?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz