sobota, 13 czerwca 2015

Od Marshalla cd. do Dakoty

Odwrócił się na pięcie i już miał odejść, kiedy do głowy przyszła mu myśl, że w pobliżu może kręcić się więcej tych wnerwiających idiotów. Z tego powodu wziął na ręce Dakotę, a następnie skierował się drogą przed siebie. Nie miał siły się plątać po zatłoczonych uliczkach City of Truth. Wybrał więc jedną z polnych ścieżek. Na umysł dziewczyny to tez dobrze wpłynie, warto się czasem dotlenić, a nie cały czas przebywać w tym odorze miasta. Marcel nie lubił tam zbyt długo przebywać, ale niestety praca nakazywała mu siedzieć tam dwadzieścia cztery na dobę. Niesprawiedliwości życia.
Chłopak stanął pod dosyć sporym, trzypiętrowym domem. Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Po schodach przedostał się na drugą kondygnację, na której Shinigami umieścił pokój gościnny. Położył na łóżku zmęczoną, ledwo żywą szatynkę. Przykrył ją kocem i wyszedł. Usiadł w salonie, korzystając z wolnej chwili zaczął pisać raport dla rady.
<Dakota? Coś słabo u mnie z weną...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X