Marshall nacisnął klamkę od drzwi sypialni, gdzie zostawił Dakotę. W tym samym czasie ktoś z drugiej strony zrobił to samo. Lekko pchnął drzwi, wchodząc do środka. Dziewczyna siedziała za łóżkiem, wynurzając tylko swoje oczy i czoło.
- Bawisz się w hipopotama? Może wolisz, żebym Cię zabrał nad jezioro? - uniósł brew. - Zachowujesz się jakbym był jakimś mordercą. Nie masz się czego bać. Ograniczają mnie zasady Shinigami, a nie musisz się przejmować moimi współlokatorami, których nie mam - uśmiechnął się. - Jesteś głodna? W kuchni czeka śniadanie. Jeśli czegoś potrzebujesz śmiało mi powiedz, mogę Cię nawet przytulić na pocieszenie - roześmiał się. Podszedł do łóżka i poprawił rozwaloną pościel, dokładnie prostując każdą fałdę na kołdrze, potem przetrzepał poduszki, żeby były bardziej miękkie i odłożył je na miejsce. Otworzył okno. Świeże powietrze ranka, pachnące rosą wpadło do pokoju.
- Bawisz się w hipopotama? Może wolisz, żebym Cię zabrał nad jezioro? - uniósł brew. - Zachowujesz się jakbym był jakimś mordercą. Nie masz się czego bać. Ograniczają mnie zasady Shinigami, a nie musisz się przejmować moimi współlokatorami, których nie mam - uśmiechnął się. - Jesteś głodna? W kuchni czeka śniadanie. Jeśli czegoś potrzebujesz śmiało mi powiedz, mogę Cię nawet przytulić na pocieszenie - roześmiał się. Podszedł do łóżka i poprawił rozwaloną pościel, dokładnie prostując każdą fałdę na kołdrze, potem przetrzepał poduszki, żeby były bardziej miękkie i odłożył je na miejsce. Otworzył okno. Świeże powietrze ranka, pachnące rosą wpadło do pokoju.
<Dakota? Kusząca propozycja, czyż nie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz