- Ty też się nieźle wystroiłeś - Skomentowałam cicho.
- i dziękuję za różę, jest prześliczna - Dodałam trzymając kwiat mocniej w dłoni i podtrzymując go obok piersi.
Weszliśmy do kościoła, zajeliśmy swoje miejsca i czekaliśmy na rozpoczęcie mszy.
Bardzo dużo osób miało wielkie prezenty dla pary młodej, a ja... Trochę skromnie... Chwila, zapomniałam ! Zostawiłam w domu prezent !
- Stało się coś ? Jesteś cała blada - Zauważył Marshall.
- Zapomniałam czegoś, musze iść, poczekaj tu na mnie postaram się wrócić jak najszybciej - Powiedziałam i opuściłam swoje miejsce. Gdy wyszłam z kościoła zaczełam biec w stronę domu. Boże dziękuję ci że mam dość blisko. Jak znalazłam się w mieszkaniu od razu rzuciłam się na kopertę i bukiet kwiatów, radosna skierowałam się w stronę ceremonii. Zwolniłam kroku i powoli zbliżałam się do celu gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię.
- A ślicznotka to gdzie się wybiera ? Taka sama... - Odezwał się nieznajomy mężczyzna a za nim dwóch śmiejących się kolesi. Zrobiłam krzywą minę.
- Nie pana interes, dowidzenia i miłego dnia życzę - Powiedziałam i zaczełam się oddalać. Jednak mężczyzna nie dawał za wygraną.
- Nie mogę cię nigdzie skarbie puścić, jeszcze ktoś ci zrobi krzywdę - To ostatnie powiedział mi cicho do ucha, zadrżałam. Zaczynałam lekko panikować.
- Nie potrzebuję pana pomocy, nie jestem dzieckiem - Odpowiedziałam a nieznajomy złapał mnie za ramię przyciągając mocno do siebie. Nie chciał mnie wypuścić więc zaczynałam się wyrywać, kopać. Czego on ode mnie chciał ? Przez tą cała szarpaninę zgubiłam mój piękny bukiet. Co ja znowu takiego zrobiłam ?
- Tylko spróbuj pisnąć a zdechniesz marnie... - Powiedział przykładając mi nóż do gardła.
Marshall ? Jasmine się troszkę spóźni XDDD
- i dziękuję za różę, jest prześliczna - Dodałam trzymając kwiat mocniej w dłoni i podtrzymując go obok piersi.
Weszliśmy do kościoła, zajeliśmy swoje miejsca i czekaliśmy na rozpoczęcie mszy.
Bardzo dużo osób miało wielkie prezenty dla pary młodej, a ja... Trochę skromnie... Chwila, zapomniałam ! Zostawiłam w domu prezent !
- Stało się coś ? Jesteś cała blada - Zauważył Marshall.
- Zapomniałam czegoś, musze iść, poczekaj tu na mnie postaram się wrócić jak najszybciej - Powiedziałam i opuściłam swoje miejsce. Gdy wyszłam z kościoła zaczełam biec w stronę domu. Boże dziękuję ci że mam dość blisko. Jak znalazłam się w mieszkaniu od razu rzuciłam się na kopertę i bukiet kwiatów, radosna skierowałam się w stronę ceremonii. Zwolniłam kroku i powoli zbliżałam się do celu gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię.
- A ślicznotka to gdzie się wybiera ? Taka sama... - Odezwał się nieznajomy mężczyzna a za nim dwóch śmiejących się kolesi. Zrobiłam krzywą minę.
- Nie pana interes, dowidzenia i miłego dnia życzę - Powiedziałam i zaczełam się oddalać. Jednak mężczyzna nie dawał za wygraną.
- Nie mogę cię nigdzie skarbie puścić, jeszcze ktoś ci zrobi krzywdę - To ostatnie powiedział mi cicho do ucha, zadrżałam. Zaczynałam lekko panikować.
- Nie potrzebuję pana pomocy, nie jestem dzieckiem - Odpowiedziałam a nieznajomy złapał mnie za ramię przyciągając mocno do siebie. Nie chciał mnie wypuścić więc zaczynałam się wyrywać, kopać. Czego on ode mnie chciał ? Przez tą cała szarpaninę zgubiłam mój piękny bukiet. Co ja znowu takiego zrobiłam ?
- Tylko spróbuj pisnąć a zdechniesz marnie... - Powiedział przykładając mi nóż do gardła.
Marshall ? Jasmine się troszkę spóźni XDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz