poniedziałek, 8 czerwca 2015

Od Kanade cd. do Erika

Jedno wielkie WTF...ja sie pytam...co to za idiota? Debili najłatwiej obrabiać ale ten to psychol...i że był w stanie wstać po takiej mieszance...Za mało mu tego dałam czy jak? Westchnęłam u ruszyłam ulicą, byleby jak najdalej od tego czegoś...A może pójdę na zakupy? Gajdy mam i nie powiem, jakies ciuchy by sie przydały, no i kosmetyki oczywiście. Wszystkie zostały na chacie i w akademiku nic nie mam...
~~*~~
Błąkałam sie po sklepach...nie docierało do mnie, że zwinęli mi hajs, nawet nie wiem kiedy! Wkurzona naciągnęłam na siebie sweter. Na dworze lało i było zimno, a na dodatek zgłodniałam...Nie zdarzyłam wymyślić jakiegoś rozwiązania, bo ochroniarz  zwrócił mi uwagę, że już zamykają i muszę wychodzić. Zaklęłam pod nosem i wyszłam na zewnątrz. Pierwsze co to silny wiatr, ulewa i zimno. Ruszyłam biegiem ulicą w stronę akademika, dziwnym trafem jest na końcu miasta! Świetnie! W połowie drogi cala mokra i zmarznięta szlam pustą uliczką. Przestawało już padać. W butach miałam jezioro z gdybym całą wodę wycisnęła z ubrań syworzylabtm nowy ocean. Nawet nie zauwarzyłam jak wpadłam na...hiscia którego obrabowałam na basenie i który...nie jest juz na ha.ju...Co?! Szybko sie podniosłam i dugocąc podałam rękę temu typkowi aby wstał. Spojrzał na mnie i z moja pomocą podniósł się.
-Wybac-powiedziałam cicho.
Poszłam dalej chodnikiem szczękając zębami puki ten sam koleś mnie nie zatrzymał...
Erik? Zimno, mokro ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X