piątek, 5 czerwca 2015

Od Cheyanne cd. do Taemina





- Zrobiłem coś nie tak? - spytał wyraźnie zdziwiony chłopak. Uśmiechnęłam się pocieszająco w jego stronę.
- Nie, oczywiście, że nie. - odpowiedziałam. Właściwie, Nataniel nie wyglądał, jakby był niezadowolony z sytuacji. Zaczęłam się poważniej zastanawiać nad naturą więzi, jaką pomiędzy nimi wyczułam podczas pierwszej lekcji języka polskiego. Nie miałam wielkiego pojęcia o uczuciach, bo każde było inne, ale to wyglądało na jakiś osobliwy rodzaj... hm... sympatii?
Taemin wskoczył na pierwszą ławkę w środkowym rzędzie i usiadł na niej po turecku, szczerząc się do tablicy. Ciekawe, co sobie właśnie wyobrażał. Może tablica przybrała w jego oczach wygląd i funkcje telewizora? A może symulował lot na latającym dywanie? Usiadłam na jednej z ławek pod ścianą i zaczęłam miarowo uderzać piętami o pudełka, jakie pod nią leżały.
Nagle w pomiszczeniu rozległo się brzęczenie telefonu . Chłopak zmarszczył brwi i wyciągnął urządzenie z kieszeni. Zabawnie przekręcił głowę, patrząc się na ekran. Pyknął w zieloną słuchawkę.
-Słucham? - spytał.
- Taemin, gdzie jesteś? Nie było cię wczoraj w mieszkaniu. - usłyszałam głos mężczyzny. Telefon Taemina był ustawiony na głośnomówiący.
- A po co ci wiadomość gdzie się podziewam? Inne dzi*ki ci nie wystarczają? - warknął Taemin do telefonu . Przestałam uderzać piętami o kartony.
- O czym ty...
- Ty już dobrze wiesz, o czym ja do ciebie prawie. Przyznaj, że jestem najlepszy w tym fachu. Żadna szmata nie dorównuje mi do pięt.
- Zamilcz - syknął rozmówca.
- Nie. Bo co mi zrobisz? Nic. Mogę od ciebie odejść w każdym momencie. Zaszyć się w jakiejś dziurze. Nie zobaczysz już nigdy swojej perełki, diamencika, czy jak ty mnie już nie nazywałeś przy tych wszystkich oblechach. Już nie będziesz mógł zakładać na mnie tej za małej obroży. Kogo będziesz podduszał, katował i wykorzystywał w prawie każdy możliwy sposób. Zrozum. Nie znajdziesz takiego drugiego jak ja. Jestem jedyny w swoim rodzaju, PANIE - zaśmiał się pogardliwie do słuchawki . Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie albo wyrażającym się do kogokolwiek w taki sposób. Poczułam ciarki na plecach.
- Ty mała, nic nie warta szma....
- Dobra, wiesz co? Nie chce mi się z tobą gadać. Cheya, chcesz powiedzieć coś mojemu właścicielowi, czy jak to dyrekcja go nazywa... Tatusiowi? - wzdrygnęłam się. Spojrzałam na niego przerażona.
- Czekaj, czekaj... Ktoś jest obok ciebie?
- Tak tak, potem mnie zabijesz. Znam tą nudną śpiewkę. Żegnam, panie Park.
- TAEMIN! JESZCZE NIE SKOŃCZYŁEM TY....
Taemin wyłączył telefon i rzucił nim o podłogę.
Przełknęłam głośno ślinę.
Gdy początkowy szok minął, próbowałam połączyć w całość wszystkie zdobyte informacje. Niestety, z zamyślenia wyrwał mnie trzask okiennej framugi. Zaskoczona odwróciłam się w stronę Taemina, który nie siedział już na ławce, a wychylał się przez okno, spoglądając w dół. W porę zdążyłam złapać go za łokieć i odciągnąć od okiennicy, zatrzaskując ją za sobą z impetem.
Zdziwiłam się, że nic nie pękło.
Wzdłuż szyby pojawiła się nagle długa rysa, od niej odeszła kolejna, aż w końcu cała szklana powierzchnia wypełniła się małymi pęknięciami. Szklane, nierówne trójkąty runęły w dół, wypełniając pomieszczenie brzękiem tłuczonego szkła i blaskiem odbitego światła. Parę kawałków odbiło się od parapetu i upadło na podłogę klasy, tłukąc się na jeszcze mniejsze kawałeczki. Przez chwilę panowała grobowa cisza.
Ups, jednak pękło.
Zszokowana, zastygłam w bezruchu. Usłyszałam szybkie kroki na korytarzu. Do klasy wparował Nataniel, patrząc oskarżycielsko w naszą stronę. Spuściłam wzrok.
- Kto to zrobił? - usłyszałam i bardziej skuliłam się w sobie. Niepewnie podniosłam rękę, jeszcze bardziej spuszczając głowę. Jak mamusia się dowie...
Nataniel przejechał dłonią po twarzy.
- Banda idiotów - mruknął. - Na chwile was nie można zostawić samych. Gdyby nie to, że ktoś go jeszcze musi przypilnować, byłabyś już w drodze do dyrektora. A tak masz jeszcze trochę czasu, żeby wymyślić jakąś dobrą wymówkę.
- Dziękuję - burknęłam cicho.
- Nataniel! - krzyknął radośnie Taemin, gdy zorientował się, że ktoś wszedł do pokoju.
- NIE! - krzyknął nauczyciel, osłaniając się ręką, ale było już za późno. Taemin objął go rękami tak mocno, że zastanowiłam się, czy żebra polonisty mogły to przeżyć, po czym pocałował go w policzek. Speszona odwróciłam się w stronę okna, mając tylko nadzieję, że w popękanej szybie nie widać mojego uśmiechu.
Nataniel prawdopodobnie samą siłą woli odsunął od siebie nastolatka, patrząc na mnie podejrzliwie. Odwróciłam się w jego stronę z niewinnym uśmiechem.
- Nic nie widziałam - podniosłam ręce do góry w akcie bezbronności, a nauczyciel opuścił pomieszczenie, mrucząc coś pod nosem. Taemin spoglądał na drzwi tęsknym wzrokiem.
- Zaraz wróci. - pocieszyłam go, ale w rzeczywistości chciałam, żeby nie nastąpiło to zbyt szybko. Faktycznie musiałam zastanowić się na dobrą wymówką, dlaczego okno w sali polonistycznej jest potrzaskane. Tłumaczenie dyrektorowi, że mój odurzony żelkowymi miśkami kolega próbował się skompromitować przed resztą szkoły nie wchodziło w rachubę. A kłamanie kiepsko mi wychodziło.
- Ciebie nie pocałuję - ostrzegł, przyglądając się nieufnie mojej zamyślonej minie.
Co?
- Super. Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - mruknęłam zgryźliwie. Jakbym tego chciała.
- Jestem gejem...? - uśmiechnął się, przechylając lekko głowę.
- Spoko, domyśliłam się paręnaście minut temu. - parsknęłam, a potem spoważniałam. Jeśli tak dalej pójdzie, Taemin powie coś, czego na trzeźwo nie ośmieliłby się powiedzieć. Chyba lepiej dla niego, żeby zachował niektóre informacje dla siebie.
Wyjęłam z torby butelkę wody i podeszłam z nią do Taemina. Spojrzał na nią nieufnie.
- Co chcesz zrobić? - spytał niepewnie, cofając się o krok. Spojrzałam na niego jak psychopatka i podeszłam jeszcze dwa kroki do przodu. Cofnął się o trzy. Podeszłam jeszcze dwa, a chłopak natrafił na ścianę.
- Wybacz mi. Naprawdę, starałam się tego uniknąć... - powiedziałam smutnym, poważnym tonem. - Taemin... przepraszam. - wyszeptałam łamiącym się głosem. Może gdyby był w pełni świadom tego, co się wokół niego dzieje, zorientowałby się, że tylko udaję (bo z Cheyanne to jednak kiepska aktorka), ale teraz wystraszony skulił się pod ścianą, przylgnąwszy do niej plecami, by znaleźć się jak najdalej ode mnie. Pochyliłam się nad nim z otwartą butelką.
- Przestań - otworzył szeroko oczy z przerażenia. Rany, biedne dziecko. Aż mu trochę współczuję. - Proszę, przestań.
- Tak mi przykro... - szepnęłam tym samym, zbolałym, aktorskim tonem i wylałam na niego zawartość butelki (tylko woda, nie bój się). Przeczekałam parę sekund, aż odzyska jasność myślenia, a następnie pochyliłam się nad nim z szerokim bananem na twarzy.
- Better? - spytałam radośnie.
- Better. - odpowiedział przytomniejszym tonem.
- Nie jesteś sobą, gdy nie jesteś mokry - klepnęłam go przyjacielsko w ramię i pomogłam mu wstać.
Zadzwonił dzwonek.
- Co się stało? - zdziwiony przeczesał palcami włosy. Nagle wyprostował rękę i, spojrzawszy uprzednio na mokrą dłoń, przeniósł na mnie oszołomione spojrzenie - Cheyanne? Czemu ja mam mokre włosy? - zapytał. Spojrzał oskarżycielsko na trzymaną przeze mnie pustą butelkę.
Nim zdążyłam się wytłumaczyć, drzwi otworzyły się i do klasy ponownie wszedł nasz wychowawca.
- Doszedł już do siebie?
- Tak.
- Wymyśliłaś wymówkę dla dyrektora?
- Nie, ale... proszę, proszę, ja to wszystko posprzątam, odkupię szybę! - upadłam przed Natanielem na kolana, patrząc się wzrokiem małego, słodkiego retriverka, który nasikał na dywan, i bardzo nie chce dostać kary. Taemin spojrzał na szybę, a potem w jego oczach zabłysł jakiś ogień zrozumienia, jakieś oświecenie, jakby zobaczył urywek tego, co się wydarzyło. Upadł obok mnie na kolanach i także wzniósł błagalne spojrzenie na Nataniela.
- Właśnie! Prosimy!
- Proszę nie dzwonić do mamy!
- My to posprzątamy. - Serio, pomoże mi?
- Tylko proszę do niej nie dzwonić! Błagam! Ja to odkupię!
- Kupię ci słodkiego, małego szczeniaczka, chcesz? - spytał Taemin, prawdopodobnie zapominając, że w obecności innych uczniów są na relacji uczeń-nauczyciel.
- I jak do niej pan nie zadzwoni, to ja nikomu nie powiem o tym, co zrobił panu Taemin! - powiedziałam z niebezpiecznym błyskiem w oku. Oczywiście i tak bym nie powiedziała, ale Nataniel nie mógł tego wiedzieć.
- Co zrobiłem? - spytał zdziwiony chłopak, odwracając się gwałtownie w moją stronę.
- Dobra, dobra, przymknijcie się wreszcie - westchnął zrezygnowany polonista, siadając przed biurkiem. Powiódł po nas zmęczonym wzrokiem. Ups. Chyba zepsułam mu dzień. Zmarszczył brwi.
- Taemin, czemu ty masz mokre włosy? - spytał.
Chłopak i nauczyciel spojrzeli na mnie oskarżycielsko. Schowałam rękę z butelką za plecy i uśmiechnęłam się szeroko.
- Na co panowie się tak patrzą? To konwencjonalna metoda wytrzeźwiająca była. - powiedziałam, wywracając oczami.


(Taemin? Jeszcze raz przepraszam, że tak długo mi to zajęło .)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X