Palant.
Po co to mówił? Po co? Czy nie rozumiał, że jedynie tylko jeszcze bardziej mnie zabijał od środka? Myślałem, że zaraz zapadnę się pod ziemie.
Lubił patrzeć jak powoli umieram?
Po co się trudziłem? To wciąż tak samo łamało mi serce. Co chwile zostawał z niego jedyne proch, by znów stać się całością i po raz kolejny pęknąć.
I tak zostałem sam, chociaż obok mnie stało z pięciu kolesi i patrzyli się na mnie jak na jakąś zdobycz. Nie zwracałem na nich uwagi. Nie w tamtej chwili, kiedy trwałem w swojej udręce.
Jak miałem zapomnieć?
Czy on jest aż tak głupi?
Nie da się zapomnieć o takim uczucie. Nie można zapominać, że za kogoś można by było umrzeć, odrzucić wszystko o co się miało, by tylko trwać z tą osobą.
Możesz wyprzeć się miłości, ale miłość nie wyprze się ciebie.
Gdy chłopak wszedł do jednej z kabin ja, cudem unikając wpadnięcia na jakiegoś faceta, podszedłem do umywalki. Spojrzałem na swoją twarz beznamiętnym wzrokiem. Me oczy jakby zaszły mgłą. Tak jak mgła tkwi w spojrzeniach niewidomych. Tak, byłem ślepy. Wiedziałem, że już nigdy nie będę spoglądał na świat tak samo. Że nigdy nie spojrzę na NIEGO tak samo. Może nawet nigdy nie byłbym w stanie spojrzeć mu prosto w twarz. Może naszym przeznaczeniem było się nigdy nie spotkać.
Niektórzy z was pewnie teraz bulwersują się przed ekranami laptopa/albo tableta, bo dlaczego ja, który walczył o jego względy kilka tygodni, tak szybko się poddałem. Wcale nie dałem za wygraną. Przecież dostałem to, czego chciałem. Nataniel powiedział, chyba szczerze, że odwzajemnia moje uczucia. A o tym, czy będziemy razem nie było w umowie. Niby byłem na to przygotowany. Ale bolało tak samo. Wciąż tak samo, jak przed tym zanim się dowiedziałem, że ten także mnie kocha. Tyle powinno mi wystarczyć. Z tego powinienem się cieszyć.
Jednak nie potrafiłem. Byłem za slaby. Właśnie w tamtej chwili przypomniałem sobie, kim byłem, kim jestem i kim może będę. Przecież tego nie da się pozbyć. Całe moje istnienie byłem jedynie nic niewartym śmieciem. Przyzwyczaiłem się do tego, że ludzie mną pomiatali. Straciłem w sobie cale człowieczeństwo.
Aż do początku tego roku, gdy przyszedłem na pierwszą lekcje w drugim semestrze. Dali mi te luzy, które tak zawzięcie pragnąłem od samego początku mej niewoli. I co mi to dało? Złamane serce, gotowanie posiłków DZIEWCZYNIE, która powinna sama chociaż przygotować normalny, prosty i do zjedzenia obiad oraz ten strach, który mnie nie opuszcza od przeprowadzki do Cheyanne. A co jeśli ten znów mnie znajdzie? Uciekłem od niego bez słowa. Przecież mógłby być tutaj, na tym balu. Przecież zostało zaproszone cale miasto.
W co ja się wpakowałem.
Z letargu wyrwał mnie czyiś głos.
„Nie, zostawcie mnie, nie chce wracać, wole trwać w nieświadomości, co się dzieje po drugiej stronie.”
Jednak wróciłem do tego „normalnego”, szarego świata. Zamrugałem kilka razy, aż zobaczyłem swoje odbicie. Powoli zaczynałem odczuwać bol na jednym ramieniu. Odwróciłem głowę w prawą stronę.
- Cheyanne? – spytałem ochrypłym głosem, jakbym przez chwile zapomniał jak się mówi.
Ta jednak nie odpowiedziała, patrzyła się przed siebie. Spojrzałem w tamtą stronę, jednak po chwili odwróciłem wzrok. Nataniel. Patrzył na nas przeszywającym wzrokiem. Wolałem tego uniknąć, ale, jak widać, nie wszystko się czasem udaje.
Dziewczyna natomiast zamknęła oczy na kilka sekund i próbowała uspokoić oddech. W jakim celu? Chwilę potem się dowiedziałem, ponieważ brunetka złapała mój oraz Nataniela rękaw i wyprowadziła nas z łazienki i przemknęliśmy miedzy tłumy gości w niewiadomym mi kierunku. Dziewczyna patrzyła nerwowo na prawo i lewo.
- Cheyanne, co ty wyprawiasz? – spytał Nataniel. Próbowałem nie zwracać na niego uwagi.
Miałam spytać Cię o to samo – warknęła w odpowiedzi nastolatka - gdy powiedziałeś Taeminowi, że nie możecie być razem.
Zatkało mnie. Czekaj zaraz, ona…? Pf, a co mnie to, niech się wszyscy ku.rwa dowiedzą, wisi mi to.
Nataniel przymknął się na chwile, jednak po chwili znów zabrał glos.
- Podsłuchiwałaś! - stwierdził oskarżycielsko.
- Tak; to znaczy; Zostawiliście uchylone drzwi – powiedziała, jakby było to zupełnie normalne. Poczułem mentalną potrzebę odezwania się, więc to zrobiłem.
- Gdzie nas prowadzisz? – spytałem. Mój głos był tak beznamiętny, jakbym był jakimś robotem od siedmiu boleści.
Może i byłem.
- Nieważne – odpowiedziała.
- Już mijaliśmy tę rzeźbę. - zauważył Nataniel.
- Och, zamknij się. - burknęła. Uniósł brwi.
- Jak odzywasz się do starszych od siebie? – cho.lera, a ten tylko o jednym. „Jestem najstarszy, jestem najlepszy…” Mogę wszystkich krzywdzić.
- Przepraszam, poprawka: Proszę się zamknąć, "Panie Natanielu".
- Cheyanne – potrafiłem jedynie powiedzieć jej imię, nie potrafiłem nic innego. Jak robot, który nie został do końca dobrze zaprogramowany.
- Czy wy niczego nie rozumiecie?! - krzyknęła, nagle się zatrzymując. - To idiodyczne - zadecydowała. - Uciekać przed samym sobą. Dlaczego to sobie robicie? - jęknęła i znowu ruszyła przed siebie, tym samym nas ciągnąc. - W dzisiejszych czasach nie zabija się ludzi tylko dlatego, że są gejami!
- Proszę, przycisz się... – szepnął nauczyciel. O ile można go nazywać nauczycielem… Cho.lera, powinien być tolerancyjny. Sam był gejem, więc czemu miała być cicho? Dla mnie było to w porządku.
- NIE – brawo Cheyanne. To może ja powiem głośno, że byłem męską pros.tyt.utką, co? Będzie po równo. - Naprawdę, owszem, nie każdy toleruje takie związki, ale większość ludzi nie ma nic przeciwko. Poza tym... mając tylko tą jedną osobę, nawet, jeśli wszyscy inni by się od was odwrócili, co to za różnica, skoro mielibyście siebie nawzajem? W sensie... czy ta druga połówka nie byłaby wystarczająca? Przecież podobno jest wszystkim.
Wszystkim…. Gowno prawda. Jeśli wszystkim, to dlaczego wszystkie związki homoseksualne były przyciszane? Dlaczego nie można wyjść sobie spokojnie na ulice? Dlaczego nauczyciel nie może być w związku z nauczycielem?
Dlaczego?
- Zazdroszczę wam. - przyznała cicho.
Gdy wchodziliśmy na kolejne piętro, ja się zastanawiałem, czego może nam zazdrościć? Nikt z nas nie był bogaty, sama słyszała jak on powiedział, że nie możemy być razem. Czy miała fetysz na jakieś niestworzone związki?
- Czego? Tego, że oboje jesteśmy nieszczęśliwie zakochani? Że nie może by być razem, będąc tak blisko? - spytałem z goryczą. Gdyby nie to, że byliśmy w takim a nie innym miejscu pewnie bym się poryczał. Ale byłem przecież już przyzwyczajony… Do takich upokorzeń.
- Nie. Tego, że oboje macie kogoś, kto byłby w stanie oddać za was wszystko. To jest właśnie miłość. - szepnęła. - W sumie to nie wiem, nie doświadczyłam nigdy czegoś takiego, nigdy nie byłam dla nikogo "wszystkim" i być może nie powinnam prawić wam kazań na ten temat, ale... – zanim dokończyła swoje zdanie, otworzyła jakieś drzwi i wepchnęła nas do środka. Gdybym nie odzyskał równowagi w ostatnim momencie, pewnie bym upadł na podłogę. Jak Nataniel.
- Dobra a teraz: po co nas tu przywlekłaś? – spytał najstarszy z naszej trojki. Dziewczyna, zamiast coś odpowiedzieć wyszła szybko na korytarz i zamknęła drzwi. Na klucz. Nauczyciel szybko wstał i podbiegł do drzwi.
- Zwariowałaś?! – Spytał wkurzony.
Ona nie zwariowała. Próbowała mi pomoc. W jakiś dziwny sposób. Albo to wino dało jej już się we znaki.
Z drugiej strony dobiegło pukanie.
- A teraz, moi drodzy, może porozmawiacie ze sobą jak ludzie i zastanowicie się nad swoim zachowaniem? – dobiegł jej glos i tyle było z jej towarzystwa. Odeszła. Nataniel zaczął kopać w drzwi jak jakiś chory umysłowo.
Ja, jak gdyby nigdy nic usiadłem sobie na łóżku i położyłem kolana tak, abym mógł na nich oprzeć głowę.
- Nie ma jej, nie otworzy – szepnąłem nawet nie patrząc na niego, spoglądałem na ścianę przed sobą. Zacząłem się zastanawiać, co dziewczyna chciała powiedzieć po tym „ale”. Ale co? Mogła dokończyć. Dlaczego tego więc nie zrobiła?
- Taemin? – usłyszałem swoje imię. Wypowiedział je Nataniel. Nie spojrzałem w jego stronę, jedynie schowałem twarz w kolanach. Chłopak uznał, że to zachowanie poznała mu mówić dalej. – Przepraszam za tamto, wiec, że ci ciężko…
- Nic nie wiesz – szepnąłem.
- Co? – Spytał tępo.
- Nic nie wiesz. Nie wiesz. Nie znasz mnie aż tak dobrze – powtórzyłem. Dlaczego zacząłem o tym mówić? Nie wiem. Może chciałem się komuś z tego wyżalić? Może…
- Jak to nie znam? – zadał kolejne pytanie. – Proszę, to mnie oświeć.
Potrzasnąłem głową. Nie mógł przecież. Gdyby się dowiedział… Zostawiłby mnie. Chociaż, można by było pozostawić kogoś, z kim się nie było?
- Gdybyś… - zacząłem cicho. – Gdybyś mógł raz zrobić coś, od czego nie mógłbyś dostawać żadnych konsekwencji, choć w prawdziwym świecie one by istniały.. Co to by było? – zadałem pytanie.
- Skąd te pytanie? – prychnął.
- Nie wiem… Tak samo na język mi się nasunęło – poinformowałem chłopaka, nadal na niego nie spoglądając. Westchnąłem ciężko. – Ja usunąłbym się z tej szkoły. Albo nawet z całego życia. Wiesz, nie lubię być nic nie wartym przedmiotem, którego można tylko rzucać na różne kąty. Znudziło mi się bycie pionkiem w grze jakiegoś gościa, który nawet nie liczy się z moim zdaniem. Nachciałbym się niego pozbyć, on tak jedynie ma. Taki jest jego charakter. Całe życie myślałem, że to ja jestem tym złym. Nienawidzę być brany na litość. Tak jak raz przyszedłem do ciebie, pamiętasz? Byłem wtedy cały poobijany, moje ciuchy były całe poszarpane…. Wyglądałem jak jakaś szma.ta – zaśmiałem się cicho i podniosłem głowę. Pierwszy raz od kiedy tutaj weszliśmy spojrzałem na chłopaka. Płakałem, jednak uśmiechnąłem się lekko. – Ale mógłbym przeżyć ten dzień z setki razy, wiesz? Żeby znów poczuć się dla kogoś ważny. Być dla jakiejś osoby nie rzeczą, nie jakimś bezdomnym psem, a najzwyklejszym człowiekiem. I chciałbym ci za to podziękować – powiedziałem. – Że się w tobie zakochałem i poczułem jak to jest być kochanym – poinformowałem bruneta i przytuliłem go (ten siedział na krańcu łóżka). – Dziękuje – wyszeptałem. – Za wszystko.
Nataniel? Wybacz, że jest napisane w takim.. Smutnym stylu? Może mam załamke, nie wiem. Chyba jestem osobą zbyt wrażliwą. Może po prostu powoli mnie już to przerasta. Nie wiem, to opowiadanie było dziwne, co każde zdanie coraz gorzej mi się pisało, chciałam to zostawić w chol.ere i skończyć na setnym słowie. Możliwe, że mi się z kimś kojarzyło, może. Po co pisze to, tutaj? Sama nie wiem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz