Jakie to uczucie zostać znokautowanym przez jakiegoś napakowanego wielkoluda?
Powiem wam, tak szczerze, z całego serducha.
Nie polecam.
Czujesz się jakbyś wziął z dwieście dawek na raz, a potem poszedł na jakąś imprezę, na której się wtedy nawet znajdowałem.
Mozg za chol.ere nie chce zacząć pracować, niby śpi a niby jest w świetle dziennym. I teraz tak sobie bądź, nie wiedzieć, co się dzieje naokoło ciebie.
Naprawdę, zaje.biste uczucie.
Zostałem uderzony w głowę raz, jeden piep.rzony raz a czułem się tak, jakby chodziło po mnie stado słoni i nosorożców. Jednocześnie.
Glowa bolała jak jeszcze nigdy, tak, Parku przy tym bólu to ty możesz się schować, albo nawet im podeszwy całować, ale tylko przez chwile. Potem nie czułem nic, kompletna pustka. Nie wiedziałem już, czy stałem, czy może leżałem, a może i nawet fruwałem. Nie mogłem poruszyć żadną kończyną, nawet ich nie czułem. Kompletnie nie wiedziałem, co robię, nawet, kim jestem. Chciałem krzyczeć, jednak z moich ust nie wyszedł żaden dźwięk. Jakbym był w jakieś pustce, czarnej dziurze, nie wiem. Jakbym był w stanie letargu.
Jednak nie na długo.
Gdy moim zdaniem minęło może z dziesięć minut, a w rzeczywistości kilak godzin, moja świadomość do mnie wróciła, powiedziała mi, że lepiej dla mnie by było, gdybym w tamtej chwili otworzył oczy. Jednakże byłem zbyt senny… Nie chciało mi się. A powieki były takie ciężkie.
Zacząłem, więc nasłuchiwać się we wszelakie dźwięki. Słyszałem jakieś stłumione krzyki, jakby za ścianą. Nic z tego za bardzo nie rozumiałem.
- Taemin, żyjesz? – usłyszałem szept, obok swojego ucha, który przyprawił mnie o ciarki. TEN GŁOS.
Chole.ra, Taemin, o czym ty myślisz?! Chyba już sobie wszystko uzgodniliśmy, czyż nie? Masz nic do niego nie czuć, nic! To tylko twój nauczyciel… I nic więcej.
Udając, że nic się nie stało, mruknąłem coś niezrozumiałego, które miało mówić „tak” i powoli otwierałem oczy. Dopiero po tym czynie zrozumiałem kilka rzeczy.
Po pierwsze – byłem w jakiś pokoju bez okien, jedynie z drzwiami.
Po drugie – byłem związany i klęczałem.
Po trzecie – w tej samej pozycji i także związany siedział obok mnie Nataniel, który na mnie patrzył trochę zszokowany.
Po czwarte – dopiero w tamtej chwili zrozumiałem, a raczej przypomniałem sobie wszystko, co się stało.
- Co się stało?! – spytałem, próbując się podnieść, ale nie dałem jak. Nadal klęczałem.
- Ciszej Taemin – syknął nauczyciel. Czy nawet w tamtej chwili musiał mnie pouczać?! – I nie wiem, gdzie jesteśmy – powiedział cicho, zerkając kątem oka na drzwi z jakąś nadzieją w spojrzeniu, jakby chciał samym wzrokiem otworzyć te żelazne (?!) przejście.
- Nie pozostaje nam nic, jak czekać. Wątpię, żebyśmy stad uciekli. Nie da się, nawet liny nigdzie przeciąć, sama gładka powierzchnia – jęknąłem zdruzgotany, zaczynając coraz bardziej przyglądać się pomieszczeniu.
Sala była dosyć wielka. Same szare ściany, podłoga, sufit, na którym znajdowała się jedna, ledwo świecąca na nas lampa, która chyba miała zaraz zgasnąć. Przyprawiło mnie to o dreszcze.
Naprzeciw naszej dwójki były te drzwi, jakby wyciągnięte z horroru. Jak ktoś je otworzy i zaczną skrzypiec to naprawdę koszmar, pomyślałem.
Przy prawej ścianie stały cztery krzesła metalowe, w tym jedno zepsute, nie miało jednej nogi i leżało na podłodze. Na ścianie, przy której się znajdowały były jakby krople… Krwi (chyba za dużo horrorów się na obejrzałam)
Boże, gdzie my się znaleźliśmy?! Ja chce stad uciec! Natychmiast!
- Dobra, chyba się trochę boje – rzekłem, jak gdyby nigdy nic, nie spoglądając nawet na chłopaka, tylko patrząc na swoje, jakże ciekawe, kolana. – Trzeba było nie iść na ten głupi bal – mruknąłem, a chłopak jedynie na to prychnął. Spojrzałem na niego oburzony. – Co ci nie pasuje? – spytałem poirytowany.
- Wolałbyś iść jeszcze raz na ten bal i usłyszeć ode mnie, że cię kocham, czy nigdy nie wiedzieć o odwzajemnionych uczuciach i siedzieć w swoim pokoju? – zapytał spokojnie, patrząc mi głęboko w oczy.
Albo mi się wydawało, albo moje policzki zrobiły się różano czerwone.
- Nie wiem – przyznałem, wzdychając ciężko. – Inaczej sobie to wszystko wyobrażałem, wiesz? Chyba moje życie to jedna, wielka katastrofa. Co nie zrobię, to jest źle. Wszystko zawsze się psuje, każdy mój czyn nie jest przemyślany. Cale moje życie to chyba wielki błąd – powiedziałem cicho, śmiejąc się przy tym. Czasem mówiłem dziwne rzeczy, jednak musiałem się komuś wyżalić, nie moja wina, że to Nataniel, jako jedyny był wtedy w pobliżu.
- A czy twoją miłość do mnie też nazywasz bledem? – spytał.
Zatkało mnie. Dlaczego rozmawialiśmy o takich rzeczach w takim miejscu?!
Już miałem odpowiedzieć, jednak drzwi otworzyły się. Skąd to wiedziałem?
Chol.erstwo zaskrzypiało.
- O, nasze śpiące królewny się obudziły? – zapytała kobieta, z jakimś nożem w ręce.
Boże, kto to był? Chciałem spojrzeć na Nataniela. Jednak za bardzo się balem, że tego też pożałuje.
Powiem wam, tak szczerze, z całego serducha.
Nie polecam.
Czujesz się jakbyś wziął z dwieście dawek na raz, a potem poszedł na jakąś imprezę, na której się wtedy nawet znajdowałem.
Mozg za chol.ere nie chce zacząć pracować, niby śpi a niby jest w świetle dziennym. I teraz tak sobie bądź, nie wiedzieć, co się dzieje naokoło ciebie.
Naprawdę, zaje.biste uczucie.
Zostałem uderzony w głowę raz, jeden piep.rzony raz a czułem się tak, jakby chodziło po mnie stado słoni i nosorożców. Jednocześnie.
Glowa bolała jak jeszcze nigdy, tak, Parku przy tym bólu to ty możesz się schować, albo nawet im podeszwy całować, ale tylko przez chwile. Potem nie czułem nic, kompletna pustka. Nie wiedziałem już, czy stałem, czy może leżałem, a może i nawet fruwałem. Nie mogłem poruszyć żadną kończyną, nawet ich nie czułem. Kompletnie nie wiedziałem, co robię, nawet, kim jestem. Chciałem krzyczeć, jednak z moich ust nie wyszedł żaden dźwięk. Jakbym był w jakieś pustce, czarnej dziurze, nie wiem. Jakbym był w stanie letargu.
Jednak nie na długo.
Gdy moim zdaniem minęło może z dziesięć minut, a w rzeczywistości kilak godzin, moja świadomość do mnie wróciła, powiedziała mi, że lepiej dla mnie by było, gdybym w tamtej chwili otworzył oczy. Jednakże byłem zbyt senny… Nie chciało mi się. A powieki były takie ciężkie.
Zacząłem, więc nasłuchiwać się we wszelakie dźwięki. Słyszałem jakieś stłumione krzyki, jakby za ścianą. Nic z tego za bardzo nie rozumiałem.
- Taemin, żyjesz? – usłyszałem szept, obok swojego ucha, który przyprawił mnie o ciarki. TEN GŁOS.
Chole.ra, Taemin, o czym ty myślisz?! Chyba już sobie wszystko uzgodniliśmy, czyż nie? Masz nic do niego nie czuć, nic! To tylko twój nauczyciel… I nic więcej.
Udając, że nic się nie stało, mruknąłem coś niezrozumiałego, które miało mówić „tak” i powoli otwierałem oczy. Dopiero po tym czynie zrozumiałem kilka rzeczy.
Po pierwsze – byłem w jakiś pokoju bez okien, jedynie z drzwiami.
Po drugie – byłem związany i klęczałem.
Po trzecie – w tej samej pozycji i także związany siedział obok mnie Nataniel, który na mnie patrzył trochę zszokowany.
Po czwarte – dopiero w tamtej chwili zrozumiałem, a raczej przypomniałem sobie wszystko, co się stało.
- Co się stało?! – spytałem, próbując się podnieść, ale nie dałem jak. Nadal klęczałem.
- Ciszej Taemin – syknął nauczyciel. Czy nawet w tamtej chwili musiał mnie pouczać?! – I nie wiem, gdzie jesteśmy – powiedział cicho, zerkając kątem oka na drzwi z jakąś nadzieją w spojrzeniu, jakby chciał samym wzrokiem otworzyć te żelazne (?!) przejście.
- Nie pozostaje nam nic, jak czekać. Wątpię, żebyśmy stad uciekli. Nie da się, nawet liny nigdzie przeciąć, sama gładka powierzchnia – jęknąłem zdruzgotany, zaczynając coraz bardziej przyglądać się pomieszczeniu.
Sala była dosyć wielka. Same szare ściany, podłoga, sufit, na którym znajdowała się jedna, ledwo świecąca na nas lampa, która chyba miała zaraz zgasnąć. Przyprawiło mnie to o dreszcze.
Naprzeciw naszej dwójki były te drzwi, jakby wyciągnięte z horroru. Jak ktoś je otworzy i zaczną skrzypiec to naprawdę koszmar, pomyślałem.
Przy prawej ścianie stały cztery krzesła metalowe, w tym jedno zepsute, nie miało jednej nogi i leżało na podłodze. Na ścianie, przy której się znajdowały były jakby krople… Krwi (chyba za dużo horrorów się na obejrzałam)
Boże, gdzie my się znaleźliśmy?! Ja chce stad uciec! Natychmiast!
- Dobra, chyba się trochę boje – rzekłem, jak gdyby nigdy nic, nie spoglądając nawet na chłopaka, tylko patrząc na swoje, jakże ciekawe, kolana. – Trzeba było nie iść na ten głupi bal – mruknąłem, a chłopak jedynie na to prychnął. Spojrzałem na niego oburzony. – Co ci nie pasuje? – spytałem poirytowany.
- Wolałbyś iść jeszcze raz na ten bal i usłyszeć ode mnie, że cię kocham, czy nigdy nie wiedzieć o odwzajemnionych uczuciach i siedzieć w swoim pokoju? – zapytał spokojnie, patrząc mi głęboko w oczy.
Albo mi się wydawało, albo moje policzki zrobiły się różano czerwone.
- Nie wiem – przyznałem, wzdychając ciężko. – Inaczej sobie to wszystko wyobrażałem, wiesz? Chyba moje życie to jedna, wielka katastrofa. Co nie zrobię, to jest źle. Wszystko zawsze się psuje, każdy mój czyn nie jest przemyślany. Cale moje życie to chyba wielki błąd – powiedziałem cicho, śmiejąc się przy tym. Czasem mówiłem dziwne rzeczy, jednak musiałem się komuś wyżalić, nie moja wina, że to Nataniel, jako jedyny był wtedy w pobliżu.
- A czy twoją miłość do mnie też nazywasz bledem? – spytał.
Zatkało mnie. Dlaczego rozmawialiśmy o takich rzeczach w takim miejscu?!
Już miałem odpowiedzieć, jednak drzwi otworzyły się. Skąd to wiedziałem?
Chol.erstwo zaskrzypiało.
- O, nasze śpiące królewny się obudziły? – zapytała kobieta, z jakimś nożem w ręce.
Boże, kto to był? Chciałem spojrzeć na Nataniela. Jednak za bardzo się balem, że tego też pożałuje.
Nataniel? Opisuj te swoją babkę XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz