środa, 29 lipca 2015

Od Cheyanne cd. do Jasmine

Uchyliłam nieprzytomnie powieki. Pozłacany żyrandol wydawał się dziwnie rozmazany.
Leżałam plecami na brzuchu jakiejś dziewczyny. Na łóżku poza nami leżał jeszcze jakiś facet.
Usiadłam gwałtownie, ale szybko poleciałam z powrotem do tyłu, gdy wszystko wokół zatańczyło w rozmazanym tańcu (pisanie o drugiej w nocy tak bardzo, od dzisiaj nie piszę pijaną postacią za dnia), wywołując tym samym zduszony krzyk kobiety, na której uprzednio - i teraz też, tak właściwie - leżałam.
Ponowiłam próbę, tym razem powoli i spokojnie, po czym rozejrzałam się po pokoju.
Jakiś chłopak kulił się pod ścianą, wymiotując, a na folelu spała dziwnie znajoma postać. Odetchnęłam z ulgą i wstałam, najpierw podpierając się o łóżko, potem o szafkę nocną, potem o szafę, potem czołgałam się obok ściany, biorąc okrężną drogę przez pokój, bo byłam niemalże stuprocentowo pewna, że gdybym poszła do niej prosto przez pokój wyrąbałabym się na dywan. W sumie był milusi, ale czułam, że zapomniałam o czymś ważnym, więc nie powinnam teraz usypiać. W końcu dotarłam do jej fotela i przewiesiłam się przez oparcie od tyłu, pacając ją ręką o ramię. Otworzyła oczy, mrużąc je przed porannym światłem, i dopiero po chwili wyłapała moje wyczekujące spojrzenie.
- Jas? Żyjesz? - spytałam cicho, słabym głosem. Mruknęła coś niewyraźnie w odpowiedzi, po czym przewróciła się na drugi bok, ponownie pogrążając się w drzemce. W sumie nie miałam serca jej budzić, mając jakąś świadomość, że czuje się równie źle - a może równie dobrze? - co ja. Nie chciało mi się jednak wstawać, więc pozostałam w tej samej pozycji, przewieszona w pasie przez fotel (pozwoliłam sobie nawet oprzeć głowę o jej bark, wiszenie głową w dół w takim stanie, juhu, miałam fajnie), gładząc ręką fotel, bo wydawał się jakiś smutny. Dotyk przywołał pewne wspomnienie. Miękkie, mięciutkie, szaro-brązowe, mysie futerko... myszy? Co jeszcze może mieć mysie futerko, jak nie mysz? Na pewno nie Jasmine - stwierdziłam ten oczywisty fakt, ale coś podpowiadało mi, ze powinnam zachować tę myśl dla siebie, bo jest bardzo głupia. Osobiście tak nie uważałam, przecież to logicznie, człowiek nie może mieć mysiego futra, a to znaczy, że powiedziałabym coś mądrego i logicznego i prawdziwego, więc o co chodziło mojej świrniętej podświadomości?
Odbierałam coraz to nowe bodźce z otoczenia, uczucie nieprzyjemnego przypominania o zapomnieniu nasiliło się znacząco, powodując coraz to mocniejsze zawroty głowy.
Skrobanie pazurków o meble wydawało mi się jak najbardziej na miejscu, więc nie zwróciłam większej uwagi na ten odgłos, ale zaraz zmarszczyłam brwi, bo wydawało mi się, że te dwa tematy mają ze sobą jakiś związek. Miękkie futerko i pazurki. Skrob, skrob, mysie, miękkie, szaro-brązowe, a może raczej brązowo-szare, tak, raczej to drugie, bo jest bardziej szare niż brązowe... nie, właściwie ma tylko odrobinę brązu... ale zaraz, o co chodziło z tymi kolorami? Jaki był temat?
Coś skradało się w ciemności mgły zaściełającej mój umysł (czy mgła może być ciemna?), coś przyjemnie ciepłego i jasnego, ale światło przypominało delikatne muśnięcie światła gwiazd, choć miało cieplejszy odcień, taki złotawy, i nie raziło, tylko przyjemnie zapraszało, żeby je pogłaskać, jakby obiecując, że mnie nie oparzy. A ja mu wierzyłam, bo wydawało się tak naturalnie na miejscu, jakby było w moim życiu od zawsze.
Skradanie się tego ciekawskiego, bystrego, ciepłego istnienia również wydawało mi się adekwatne do poprzednich tematów, choć zapomniałam już, o czym tak właściwie myślałam.
Mgła w moim umyśle rozstępowała się, skrobanie pazurków wydawało się bliższe, aż w końcu poczułam małą łapkę na swoim biodrze, która na chwile zniknęła, ale tylko po to, by pojawić się znowu. To Klik domagał się uwagi, pacając mnie łapką i ocierając się o mnie swoim miękkim, brązowo-szarym (bo teraz byłam już pewna, że jest brązowo-szare, a nie szaro-brązowe) futerkiem. To jego życie poczułam już wcześniej, ciepłe światło przebijające się przez mrok kładący się na moich myślach. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że jestem i żyję, i że naprawdę zapomniałam o czymś ważnym. A dlaczego? Bo jestem pijana.
Karcący wzrok Klika, gdy brałam go na ręce, uświadamiał mnie boleśnie w tym przekonaniu. Zrobiłam coś niewłaściwego, i na pewno przyjdzie mi za to zapłacić, być może już przyszło, i dlatego podświadomie próbuję o tym zapomnieć. MUSIAŁAM się dowiedzieć, czego nie pamiętam, bo byłam pewna, że jest coś takiego, coś duszącego się pod ciemną pierzyną alkoholowego zapomnienia.
Przytuliłam mysz do piersi, i wtedy zdałam sobie sprawę, że jest pusta, Nie, proszę się nie śmiać, nie mam na myśli pustej myszy lub - tym bardziej - piersi, chodziło mi o klatkę piersiową. Byłam pewna, że nie ma na niej czegoś ważnego, bardzo ważnego, co zwykle tam jest. Jakaś ozdoba, a jednak nie ozdoba, naszyjnik, klucz... Klucze.
Jeden - symbol będący kluczem do miejsca, w którym sen i jawa przeplatają się i drugi - zawieszony na rzemyku zaledwie od wczorajszego wieczora, do...
OŁ.
Taemin, Nataniel.
Pokój na górnym piętrze.
MAM PRZERĄBANE.
Zabiją mnie.
Sialalala.
Życie jast piękne.
Wmawiaj to sobie dalej.
Zamknij się.
Różowe, pluszowe jednorożce, yay!
Tańczą na tenczy, magiczne futro, yay!
Oni mnie zabiją. Zabiją mnie.
Myśl pozytywnie.
Oddychaj.
ZGINĘ.
Trzymaj się, Cheyanne. Damy radę. Zawsze możemy spier.niczyć, wiesz. Gdzieś, gdzie nas nie znajdą.
Ale kto wtedy będzie nam gotował takie dobre obiady? I dotrzymywał towarzystwa w te nudne popołudnia? Nie możesz spędzić reszty życia gadając do myszy.
Nie wierzę, że to powiedziałam. Oczywiście, że spędzę resztę życia, gadając do myszy. To lepsze niż gadanie do siebie. Co zresztą właśnie robię.
Dobra, weź się w garść, idź na górę, szybko przekręć kluczyk w drzwiach i zanim zdążą się wydostać, ucieknij.
(i tak cię znajdą)
(ciii)
Dobry plan.
Idziemy.
Wstałam z oparcia, nadal jednak się jego przytrzymując, i spojrzałam zdecydowanym (aczkolwiek rozmazanym) wzrokiem na drzwi. Dojdę tam. "Nie przewrócę się. Nawet się, ku.wa, nie potknę*".
Klik usadowił się na moim ramieniu, motywując mnie do działania. Oderwałam się od fotela i postawiłam chwiejny krok do przodu. Upewniłam się, że na pewno jeszcze stoję, a nie leżę, po czym posunęłam się naprzód, powoli, ostrożnie. Gdy dotarłam już prawie do celu, usłyszałam za sobą huk. Zaskoczona, odwróciłam się gwałtownie, tracąc równowagę i upadając na ścianę, powodując bardzo podobny hałas.
Jasmine siedziała na podłodze pod fotelem, rozmasowywując ręką tył głowy. Najwidoczniej spadła. Wodziła po pokoju mętnym wzrokiem, aż w końcu trafiła na mnie, ale jej spojrzenie nadal było nieprzytomne. Miałam ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem.
Czy to na pewno był tylko alkohol?
* cytat znaleziony w internecie, nie chce mi się przytłaczać książki i autora, po więcej informacji wystarczy wkleić go w google, dziękujemy, zapraszamy ponownie.
W końcu zebrałam się w sobie i odpisałam, nie sprawdziłam błędów, ale wiesz, co? Nie chce mi się :P . Chyba wyszłam z wprawy, wybacz. Jest 04:13, w sumie idealna pora na pisanie takich opek, umysł pracuje zupełnie inaczej, a ja teraz idę na spacer, no bo czemu nie. Mam nadzieję, że nie usnęłaś, czytając to, bo w sumie nic się nie dzieje. Adios. I przepraszam, że tyle mnie nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X