Jedyne co pamiętam to silny ból głowy, a później ciemność. Teraz jestem tu gdzie jestem - w szpitalu z dziurą w głowie. Dopiero otworzyłam oczy jednak nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Wszyscy chodzili w tą i z powrotem, jednak wśród tych "wszystkich" nie było nikogo znajomego, a może był tylko go nie pamiętałam? W końcu z trudem przypomniałam sobie własne imię.
-Przepraszam - próbowałam złapać jakąś pielęgniarkę lecz bez większego skutku. No cóż pozostało mi czekać aż ktoś łaskawie się mną zainteresuje. W tym czasie przepatrzyłam swoje karty wiszące przy łóżku. Jakiż to ciekawych rzeczy się o sobie dowiedziałam - spisano mnie na straty i powinnam już nie żyć, a jednak na przekór wszystkim wciąż tu jestem!
-O! Panna Allijay - usłyszałam głos starszego mężczyzny - Dzień dobry, a już myśleliśmy, że pani się nie obudzi
-A jednak - uśmiechnęłam się cierpko - Mogłabym wiedzieć gdzie jestem i kiedy mogę opuścić to miejsce? - byłam lekko nie w humorze, ale no jednak oberwałam kulką w łeb i jestem w jakimś obcym mieście.
-Musimy jeszcze zrobić kilka badań, więc najszybciej opuści pani szpital za kilka godzin
-Całe szczęście - odetchnęłam
Po tych słowach zabrano mnie na prześwietlenie, tomografię i badania, których nazw nie pamiętam bądź nie wiem jak je wymówić. Wymęczyli mnie pytaniami kim jestem skąd pochodzę, jakieś takie inne fakty z mojego życia na sam koniec dostałam klucze do rzekomo mojego domu i eskortę przed szpital. Przydałaby się jeszcze jakaś mapa.
Udało mi się trafić na rynek główny co z moją orientacją w terenie i tak było bardzo dużym osiągnięciem. Do kluczy miałam dołączony adres, więc nie było tak źle, zaczepiłam jakiegoś przypadkowego przechodnia, ale nie był skory d rozmowy twierdząc, że zabieram mu jego cenny czas, dopiero za którym razem jakaś miła starsza pani powiedziała mi jak dotrzeć na tą ulicę.
Szłam szybkim krokiem, byłam zmęczona i marzyłam żeby siorbiąc herbatkę w cieplutkim łóżeczku przeczytać jakąś dobrą książkę.
Powoli wychodziłam z zabudowanej części miasta i przechodziłam do tej wiejskiej. Zauważyłam nawet znak z nazwą poszukiwanej przeze mnie ulicy.
Na niebie zbierały się ciemne chmury, ptaki zniżały swoje loty, a ludzie wracali do domów, nie wiedziałam nawet, która jest godzina.
Nawet nie zauważyłam kiedy przede mną wyrosła stara rudera, w sumie nie przeszkadzało by mi to gdyby ten rozpadający domek nie okazał się moim własnym
Wchodząc do środka od razu poczułam zapach pleśni.
Kuchnia - dwa blaty, lodówka i kuchenka, salon - jedna kanapa i półka na książki dalej mała łazienka i schody na piętro. trzeszczące stare schody, które wyraźnie dawały znać, że nie tolerują grubych ludzi, nawet mi groziły zawaleniem. Na górze były trzy sypialnie jednak tylko jedna nadawała się do użytku, była również łazienka - większa niż na dole i w odrobinę lepszym stanie.
Weszłam do sypialni z zamiarem jej przeszukania jednak od razu po przekroczeniu progu w oczy rzucił mi się futerał na gitarę, a po dokładniejszym obejrzeniu okazało się, że nie jest pusty. Wniebowzięta wyciągnęłam instrument i poczęłam go oglądać ze wszystkich stron coś tam brzdęknęłam. Nim zaczęłam grać odezwał się mój żołądek domagając się jedzenia. Ruszyłam do lodówki, która zrobiła mi nie miłą niespodziankę ukazując swoje puste wnętrze.
Musiałam znaleźć sposób żeby coś zarobić bo długo tak nie pociągnę wtedy jak na zawołanie nad moją głową pojawiła się zapalona żaróweczka.
Postanowiłam wrócić na rynek i grać na gitarze, a nóż ktoś wrzuci jakiegoś drobniaczka i Jay będzie miała na chleb.
Nie czekałam długo, zarzuciłam na siebie bluzę złapałam gitarę i ruszyłam na miasto. Wspomniane wcześniej ciemne chmury zrobiły się jeszcze ciemniejsze a w oddali było słychać pomrukiwanie burzy a do tego mój żołądek coraz bardziej się przypominał.
Tym razem trafiłam bez problemu.
Przysiadłam na jakimś murku i rozłożyłam swoje manele.
Postawiłam na piosenkę o całkiem wesołej melodii, którą grać nauczyła mnie mama. Kiedy jeszcze żyła grała ją razem ze mną... Nie musiałam grać długo a już
po chwili usłyszałam brzdęk monet, uśmiechnęłam się do starszej kobiety, która postanowiła wspomóc przygotowanie mojego śniadania.Zorientowałam się, ze była to ta sama pani, dzięki której znalazłam swój dom. Nie pograłam długo a poczułam krople deszczu na twarzy, spojrzałam w górę, coraz więcej kropel spadało na ziemię. Zebrałam swoje graty i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Zaczęło lać.
Ten dzień zdecydowanie nie był moim dniem. W całym zgiełku ludzi uciekających przed deszczem jakiś facet potrącił mnie, a ja runęłam do kałuży.
Żeby nie zwracać na siebie uwagi mruknęłam jedynie coś do siebie. Po chwili jednak ujrzałam dłoń wyciągniętą w moją stronę. Skorzystałam z pomocy przechodnia.
-Dzięki - mruknęłam zbierając swoje rzeczy.
-Przepraszam - próbowałam złapać jakąś pielęgniarkę lecz bez większego skutku. No cóż pozostało mi czekać aż ktoś łaskawie się mną zainteresuje. W tym czasie przepatrzyłam swoje karty wiszące przy łóżku. Jakiż to ciekawych rzeczy się o sobie dowiedziałam - spisano mnie na straty i powinnam już nie żyć, a jednak na przekór wszystkim wciąż tu jestem!
-O! Panna Allijay - usłyszałam głos starszego mężczyzny - Dzień dobry, a już myśleliśmy, że pani się nie obudzi
-A jednak - uśmiechnęłam się cierpko - Mogłabym wiedzieć gdzie jestem i kiedy mogę opuścić to miejsce? - byłam lekko nie w humorze, ale no jednak oberwałam kulką w łeb i jestem w jakimś obcym mieście.
-Musimy jeszcze zrobić kilka badań, więc najszybciej opuści pani szpital za kilka godzin
-Całe szczęście - odetchnęłam
Po tych słowach zabrano mnie na prześwietlenie, tomografię i badania, których nazw nie pamiętam bądź nie wiem jak je wymówić. Wymęczyli mnie pytaniami kim jestem skąd pochodzę, jakieś takie inne fakty z mojego życia na sam koniec dostałam klucze do rzekomo mojego domu i eskortę przed szpital. Przydałaby się jeszcze jakaś mapa.
Udało mi się trafić na rynek główny co z moją orientacją w terenie i tak było bardzo dużym osiągnięciem. Do kluczy miałam dołączony adres, więc nie było tak źle, zaczepiłam jakiegoś przypadkowego przechodnia, ale nie był skory d rozmowy twierdząc, że zabieram mu jego cenny czas, dopiero za którym razem jakaś miła starsza pani powiedziała mi jak dotrzeć na tą ulicę.
Szłam szybkim krokiem, byłam zmęczona i marzyłam żeby siorbiąc herbatkę w cieplutkim łóżeczku przeczytać jakąś dobrą książkę.
Powoli wychodziłam z zabudowanej części miasta i przechodziłam do tej wiejskiej. Zauważyłam nawet znak z nazwą poszukiwanej przeze mnie ulicy.
Na niebie zbierały się ciemne chmury, ptaki zniżały swoje loty, a ludzie wracali do domów, nie wiedziałam nawet, która jest godzina.
Nawet nie zauważyłam kiedy przede mną wyrosła stara rudera, w sumie nie przeszkadzało by mi to gdyby ten rozpadający domek nie okazał się moim własnym
Wchodząc do środka od razu poczułam zapach pleśni.
Kuchnia - dwa blaty, lodówka i kuchenka, salon - jedna kanapa i półka na książki dalej mała łazienka i schody na piętro. trzeszczące stare schody, które wyraźnie dawały znać, że nie tolerują grubych ludzi, nawet mi groziły zawaleniem. Na górze były trzy sypialnie jednak tylko jedna nadawała się do użytku, była również łazienka - większa niż na dole i w odrobinę lepszym stanie.
Weszłam do sypialni z zamiarem jej przeszukania jednak od razu po przekroczeniu progu w oczy rzucił mi się futerał na gitarę, a po dokładniejszym obejrzeniu okazało się, że nie jest pusty. Wniebowzięta wyciągnęłam instrument i poczęłam go oglądać ze wszystkich stron coś tam brzdęknęłam. Nim zaczęłam grać odezwał się mój żołądek domagając się jedzenia. Ruszyłam do lodówki, która zrobiła mi nie miłą niespodziankę ukazując swoje puste wnętrze.
Musiałam znaleźć sposób żeby coś zarobić bo długo tak nie pociągnę wtedy jak na zawołanie nad moją głową pojawiła się zapalona żaróweczka.
Postanowiłam wrócić na rynek i grać na gitarze, a nóż ktoś wrzuci jakiegoś drobniaczka i Jay będzie miała na chleb.
Nie czekałam długo, zarzuciłam na siebie bluzę złapałam gitarę i ruszyłam na miasto. Wspomniane wcześniej ciemne chmury zrobiły się jeszcze ciemniejsze a w oddali było słychać pomrukiwanie burzy a do tego mój żołądek coraz bardziej się przypominał.
Tym razem trafiłam bez problemu.
Przysiadłam na jakimś murku i rozłożyłam swoje manele.
Postawiłam na piosenkę o całkiem wesołej melodii, którą grać nauczyła mnie mama. Kiedy jeszcze żyła grała ją razem ze mną... Nie musiałam grać długo a już
po chwili usłyszałam brzdęk monet, uśmiechnęłam się do starszej kobiety, która postanowiła wspomóc przygotowanie mojego śniadania.Zorientowałam się, ze była to ta sama pani, dzięki której znalazłam swój dom. Nie pograłam długo a poczułam krople deszczu na twarzy, spojrzałam w górę, coraz więcej kropel spadało na ziemię. Zebrałam swoje graty i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Zaczęło lać.
Ten dzień zdecydowanie nie był moim dniem. W całym zgiełku ludzi uciekających przed deszczem jakiś facet potrącił mnie, a ja runęłam do kałuży.
Żeby nie zwracać na siebie uwagi mruknęłam jedynie coś do siebie. Po chwili jednak ujrzałam dłoń wyciągniętą w moją stronę. Skorzystałam z pomocy przechodnia.
-Dzięki - mruknęłam zbierając swoje rzeczy.
<Tajemniczy przechodniu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz