Marshall roześmiał się.
- A może zatańczymy walca? - zdjął jedną rękę Jasmine ze swojego karku i położył ją na swojej, lekko zginając w łokciu, tak aby mniej więcej był to kąt prosty. Zaczął, stawiając nogę do przodu, jednocześnie zmuszając partnerkę do postawienia swojej z tyłu i nak w kółko wymieniali się krokami.
- Spokojnie, raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy! - liczył cicho dla dziewczyny, żeby nie wypadła z rytmu, ale świetnie jej szło, więc Marceli nie rozumiał dlaczego tak się spinała przed tańcem. Przecież on nie był jakimś strasznie czepliwym nauczycielem tańca, tylko kolegą i to wyrozumiałym. A ci goście? Kogo obchodzi ich zdanie. Nie powinno się przejmować wzrokiem innych. Ludzie zawsze będą gadać i nic tego nie zmieni, dlatego należy wywalić język i pozdrowić nazbyt ciekawskie istoty jakże ślicznym środkowym palcem.
- Nie umiesz tańczyć? - roześmiał się wesoło, patrząc cały czas na Jasmine.
Wyglądała naprawdę pięknie. Zastanawiało go dlaczego tak nagle zaczęła się przejmować myślami innych. Nie wyglądała na konformistkę, a często dogryzała Marceliemu... Jaka była przyczyna? Kompleksy? Nie powinna mieć, bogowie obdarzyli ją nie lada buźką. Poza tym charakterek też nie pierwszy lepszy. To co jest grane?
Jasmine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz