Nagle do pokoju ktoś wszedł. Nic nie zareagowałam. Byłam jeszcze w szoku tym co zaszło nie spelna kilka minut temu.
Poczułam jak ktoś mnie podnosi, a po chwili usiadowił obok siebie.
- Nat co się stało? - spytał znany mi już głos, był to mulat.
Spojrzałam na niego. Westchnęłam ciężko i nic nie powiedziałam.
- Natalie? Halo! Nat!
- No co? Kocham Chris'a, ale się o niego martwię. To co zaszlo kilka minut temu, jak pocalowales mnie w czoło, jak zyczyles nam dobranoc i patrzyłeś na mnie. Czy ty coś sugerujesz? - spytałam.
- Eh... Nati. - powiedział Badi. - Nie możesz ignorowac Chris'a, on się o Ciebie martwi, kocha tak mocno jak nikogo. No jeszcze jest jego siostra, ale dobra. Pomińmy ten fakt.
Wstałam z łóżka, usłyszałam jak ktoś cicho podchodzi do drzwi, ale jedno ciche skrzypnięcie już wiedziałam kto to był. Jednak i tak podeszłam do drzwi, otworzyłam je a za nimi stał Christopher. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Spuściłam głowę. Wyszeptałam ciche "Przepraszam" i usiadłam na podłodze. Poczułam jak ktoś mnie podnosi, nie musząc patrzeć na twarz, wiedziałam ze to Chris... Jak to poznać? Badi jest mniej umiesniony niż mój chłopak...
Jego silne ramiona obejmowały moje drobne ciało. Usiadł na łóżku, razem ze mną na kolanach.
Spojrzałam na jego twarz. Delikatnie musnęłam usta mojego, jedynego, niepowtarzalnego, kochanego Christopher'a.
Chłopak odwzajemnil pocałunek. Położyłam rękę na jego jednej piersi, zgłębialiśmy pocałunek... Az do momentu kiedy nie zaczął cicho syczał z bólu. Zorientowałam się, ze drugą dłonią mocno trzymałam jego ramię. Rozłączyłam nasze usta. Chciałam zejść z jego kolan, jednak ten zatrzymał mnie przytulając do siebie.
- Przeze mnie pogorszy Ci się wszystko, jestem do niczego. - powiedziałam, a po moich policzkach splywaly łzy.
- Co ty gadasz Nat? Jesteś cudowna, najwspanialsza, idealna i moja. Jesteś moim oczkiem w głowie. Kocham Cię tak bardzo mocno, ze nie oddałbym Cię nikomu... - mówił Chris, ale na chwilę przerwał by wziąć wdech.
Wtuliłam się w niego. Zamknęłam oczy i myślałam, ze zasnęłam. Jednak się myliłam. Miałam wciąż zamknięte i usłyszałam rozmowę chłopaków.
- Chris, dzisiaj będzie to samo. Nie możesz iść z nimi się bić. - powiedział Badi.
- Mogę. - odparł pewnie Christopher.
- Serio? Chcesz, żeby Natalie się o Ciebie zamartwiała? Dobra jak chcesz. Twój wybór, ledwo wyszedłeś z tego co Ci teraz zrobili. A jak masz iść to pójdę razem z tobą a dziewczynę zawieziemy do John'a. - powiedział mulat cicho.
- Eh, wiem...
*
Dalej nic nie słyszałam bo zasnęłam. Rano gdy się obudziłam lezalam wtulona w swojego chłopaka. Spojrzałam na jego twarz. Pocałowałam go w policzek i jakoś wyszłam z jego uścisku. Zabrałam czyste rzeczy i poszłam po cichu do łazienki.
~
Wzięłam szybką kąpiel, po czym założyłam czyste majtki, czyste rzeczy. Umyłam zęby, uczesałam włosy, ręcznik rozwiesiłam i wyszłam z łazienki pozostawiając ja w porządku.
Chlopacy jeszcze spali. Poszłam więc do kuchni przygotowując jedzenie. Nie miałam zbyt dużo do wyboru, więc zrobiłam omlet. A kiedy skończyłam z pokoi wyszli chlopacy, za zapachem. Spojrzeli na mnie.
- Masz własną kucharke, zazdroszczę Ci. - powiedział Badi ze śmiechem w głosie.
- Tylko moja. - powiedział Chris.
Usiedli przy stole, próbowałam wyciągnąć talerze z gornych szafek, ale coś mi nie wychodziło, więc weszłam na blat i wyjęłam trzy talerze, po czym bezpiecznie zeszłam na ziemie. Nałożyłam dla każdego porcję, podałam im talerze i sama przysiadlam się do nich. Usiadłam przy Chris'ie. Jednak nie chciałam jakoś jeść, ale połowę z tego zjadłam.
- Nati nie chcesz? - spytał widocznie zmartwiony Chris.
- Nie, nie chce. - odparłam odsuwając od siebie talerz.
Wstałam od stołu i zabrałam ich talerze, bo już skończyli jeść.
Włożyłam do zlewu i ogarnęłam w kuchni.
- Jedziesz dzisiaj do John'a, już dzwoniłem do niego. - powiedział Chris.
- W... Znaczy się fajnie. A kiedy? - spytałam.
- Tak za chwilę. Zawieziemy Cię z Badi'm.
Pokiwałam głową. Christopher zjadł jeszcze moja porcję. Wstał od stołu i włożył talerz do zlewu.
Spojrzałam na niego, ten spojrzał na mnie i od razu spuściłam wzrok na ziemię. Czemu nie może być tak jak zwykle? Czemu Louis musi być taki uparty? Nie może odpuscic?
Biłam się z własnymi myślami, kiedy to usłyszałam Chris'a, który wyrywa mnie z transu moich myśli.
- Jedziemy, ubierz buty i weź bluzę. - powiedział.
Poszłam do naszego pokoju i zabrałam jedna z jego bluz, które były wyperfumowane przez niego. Wróciłam na przedpokój i założyłam buty. Bluzę zawiozalam na wysokości moich bioder, rękawy zaplotlam. Usłyszałam westchnienie Chris'a. Jednak nie spojrzałam na niego. Wyszłam z mieszkania. Zeszłam na parter i wyszłam z budynku. Po chwili wyszedł Chris z Badi'm szepczac coś do siebie.
- Wsiadaj do auta. - powiedział Badi.
- Które?
- Czarne BMW stoi na końcu. - odparł i podał mi kluczyk od auta.
Pobiegłam w tamtym kierunku, a kiedy dotarłam, zobaczyłam jak tamci chlopacy wbiegali do jakieś klatki innego bloku. Odwrocilam się w drugą stronę.
- Co jest? Wsiadaj. - powiedział Chris.
- Oni tam sa. - powiedziałam.
- Pospieszmy się. - odparł Badi.
Wsiedliśmy do auta. Badi za kierownicą, a Chris razem ze mną ja tylne siedzenia.
~
Dotarliśmy pod dom mojego brata.
- Leć słonko. - powiedział Chris.
Pocałowałam go delikatnie w usta i wysiadłam z auta.
Przed domem stał John.
- Idziemy do lasu. - powiedział obejmując mnie ramieniem.
- A czemu? Coś się stało? - spytałam.
- Musisz poznać rodzinne sekrety. - odparł. - Poznasz mojego syna i córkę.
Pokiwałam głową. Ruszyliśmy w stronę lasu, który znajdował się 10 minut od jego domu. Kiedy tam się znaleźliśmy coś na mnie skończyło i przewrocilam sie na ziemię. Zaczęło mnie lizać po twarzy. Okazał się być to jakiś wilkołak?! Co!?
- Co to?! - krzyknęłam.
- Mój syn, Leoś - odparł. - Ma 4 lata, a córka ma już 6 lat i ma na imię Kate.
Pogłaskałam małego po głowie, był taki słodki. Aż tu nagle coś na mnie skoczyło, coś większego, z wieksza siła.
- O Kate się znalazła. - powiedział ze śmiechem John.
- Nie wywal się bydlaku. - burknęłam.
- Bydlak? To zaraz się zobaczy.
I bum! Kolejny wilkołak. Odsunęłam sie do tylu. Wyciągnęłam ku niemu rękę i położyłam na jego pysku. Patrzyłam w jego oczy, no i nagle wyszła jego żona zza drzewa.
- Dość na dzisiaj zabawy w lesie. Pora na obiad. - powiedziała.
Wszyscy przemienili się w ludzi. John pomógł mi wstać, a Leo szedł za mną jak cień.
- Polubił Cię. Rzadko to się zdarza. - powiedziała Kate.
Zatrzymałam sie i odwrocilam do niego. Przykucnęłam.
- Chcesz na barana? - spytałam.
- Tak! - niemalże krzyknął.
Podbiegł do mnie od tylu i wskoczył mi na plecy, John go posadził na barkach. Wstałam i trzymałam go za nogi.
- Gdzie znowu oni pojechali? - spytał John.
- Louis i te sprawy... Znowu się pobija, ale martwię się. - odparłam.
- Christopher to twardy facet. Da sobie radę, a ten jego kolega... Ten no...
- Badi. - dopowiedziałam.
- No! To mu też pomoże. Nie martw się.
- Chciałabym. - odparłam cicho.
Weszliśmy do domu. Zdjęłam Leo z moich pleców i postawiłam na ziemi. Pobiegł do kuchni na obiad. No cóż była już 13, co się dziwić.
- Właśnie, poznaj Camile, moja żonę. Cam to moja siostra Natalie. - przedstawił nas sobie John. - Cam jest człowiekiem, więc nie musisz się martwić.
Uscisnęłam dłoń dziewczyny.
- Chcesz coś do jedzenia?
- Nie dziękuję, jadłam niespełna 15 minut temu miałam śniadanie. - odparłam.
John poszedł ze mną do swojego biura. Usiadł na krześle, a mi kazał usiąść na drugim. Spojrzałam na niego. Rodzinne sekrety, skoro on jest wilkołakiem i jego dzieci... To Louis też? Matka też wilkołak? Ojciec także? Ehh... Już nie wiem. Westchnęłam cicho.
- Poznałaś jeden z sekretów... Diana, czyli nasza mama, a raczej macocha jest wampirem. Była z naszym ojcem bardzo długo, dopóki nie umarł i zaopiekowała się nami. Nasza prawdziwa mama umarła kilka godzin po twoim porodzie... Miała na imię Nat, ona była człowiekiem. Jako jedyna z rodziny jesteś człowiekiem, ale masz coś czego nie ma nikt... Nie musisz się męczyć z tym ukrywaniem się. Poza tym, masz też taki jakby szósty zmysł. Jednak to jest ciężkie do wypowiedzenia... Od dziecka zawsze rysowałaś jakieś rysunki, z wielkim talentem, ale powiem Ci dalej... W wieku 5 lat, narysowałaś coś co każdego zszokowalo nas wszystkich. Czyli mnie, Louis'a, Diane i ojca. - John wziął głęboki wdech. - Narysowałaś grób, spytałas Diane jak się pisze imię taty. Napisała za Ciebie i wtedy dookoła narysowałaś nas wszystkich zaplakanych. Widziałaś przyszłość, ukazywalas przez rysunki. Jednak nie zawsze się spełniały, a ty tego już nie mogłaś zobaczyć bo decyzja innych na to wpłynęła... Narysowałaś jeszcze kiedys jak miałaś 10 lat jakas kobietę, która urodziła dziecko a potem na monitorze kreskę, żE zmarła... To było właśnie kiedyś, jak się urodzilas... Nikt Ci o tym nie chciał mówić, nie chcieliśmy Cię martwić. Po prostu zostawiliśmy to dla siebie, abyś miała lepszą przyszłość... Widzisz przyszłość, przeszłość i pokazujesz przez rysunki... Czasem też rozmawialas ze zwierzętami przez umysł, dzisiaj było tak samo. - skończył mówić.
Spojrzałam na niego.
- Czyli mam na imię tak jak mama? - spytałam.
- Dokładnie miała na drugie Natalie, a na pierwsze Nadie, ale wszyscy mówili do niej Nat... A ojciec zdecydował, że ty też będziesz jego mała Nat czyli Natalie. - odparł.
Przytaknęłam głową.
- A czy Louis też jest wilkołakiem? - spytałam.
- Niestety, ale tak. Jego wspólnicy też, a Chris i Badi nie dadzą sobie rady z nimi. - powiedział. - Ale Plus jest taki, że jestem od niego silniejszy.
Zamyslilam się. Wtem coś zobaczyłam jakiś dziwny obraz przed sobą. Nie widziałam teraz John'a, który siedział obok mnie. Tylko coś gorszego... Fabrykę, w której był Chris i Badi. Louis i jego wspólnicy jako wilkołaki... Nawet nie zorientowałam się, kiedy to John dał mi kartkę i ołówek. Narysowałam wszystko co widziałam i fabryka, opuszczona... Za miastem kilka kilometrów. Do tego jeszcze doszli wspólnicy Silvan'a. Co?! Nie! Rzucili się...
I wtedy obraz mi się skończył. Zamrugalam kilkakrotnie. Spojrzałam na John'a. Podderwałam się z fotela. Wybiegłam z pokoju, a tuż za mną brat.
- Natalie! - usłyszałam cichy glosik Leosia.
Spojrzałam na niego, a potem na John'a.
- Musimy gdzieś iść, nie długo wróciłam. - powiedziałam calujac małego w głowę.
Ten przytulil mnie i poszedł jeść dalej swój obiad. Przybiegła Kate.
- Gdzie jedziecie? - spytała.
- Do mojego chłopaka i przyjaciela. - odparłam.
- Mogę z wami? Mamo! - pobiegla do Cam.
Żona brata na niego spojrzała, a John pokrecil głową.
- Nie skarbeczku. - odparła.
- A przyjedziesz tu z nimi? - spytała Kate z nutką nadziei.
- Postaram się. - odparłam.
Przytuliłam mała i pobiegłam z bratem do auta.
Odpalił silnik i wyjechał na drogę z piskiem opon.
*
Po 15 minutach dotarliśmy do fabryki. Wysiadłam z auta, a za mną mój brat. Weszliśmy do środka. Wszyscy ich okrazyli, tak jak można było się tego spodziewać. Schowalismy się za ścianą. Jeden z wilków rzucił się na Chris'a, a chłopak był ledwo na nogach.
- Nie! - krzyknęłam i prawie wybiegłam do nich.
Jednak powstrzymał mnie John i przyłożył dłoń do moich ust. Pokręcił głową.
- Przemienie się, wejdziesz mi na plecy i ich odciagne od chłopaków. - wyszeptał.
Pokiwalam głową. Chłopak się przemienił, wskoczyłam mu na plecy i wbiegł do głównej sali. Podbiegl do Chris'a i Badi'ego. Zeskoczyłam z jego pleców.
- Chodźcie. - powiedziałam lapiac ich za ręce i ciągnąć w drugą stronę.
- Nie, trzeba mu pomoc! - Badi odbiegł od nas pomoc John'owi.
Chris też chciał. Jednak mu nie pozwoliłam.
- Nie dasz rady. Jesteś wytrwały i silny, ale nie masz sił i mi nie mów, że masz. - powiedziałam.
Westchnął i dał się wyciągnąć z budynku.
Czekalismy na zewnątrz, przy aucie mojego brata. W końcu wyszli. John był trochę poobijany, ale nic poza tym. Badi się jakoś trzymał.
- Jedziemy do mnie. - oznajmił mój brat.
Wsiadłam do jego auta, a Chris na mnie spojrzal smutno. Popatrzyłam na brata, pytającym wzrokiem. Ten się zasmial i kazał mi iść. Wysiadłam z auta i poszłam z Chris'em do auta Badi'ego.
*
Jechaliśmy za John'em. W końcu dotarliśmy, chlopacy zaparkowali. A kiedy to zrobili patrzyłam jak Leo szuka mnie dookoła auta, aż w końcu zaczął płakać.
Wysiadlam z auta. Chłopiec na mnie spojrzał i podbiegł mocno się do mnie przytulając. Wstałam i wzięłam go na ręce. Pocałowałam małego w policzek.
- Uśmiech prosze. - powiedziałam do Leosia.
Lekko się uśmiechnął i spojrzał na Chris'a. A mój chłopak na niego spojrzał, a potem na mnie. Jego wzrok mówił sam za siebie "Jestem o Ciebie zazdrosny, mam rywala."
Zaczęłam się śmiać i podeszłam do Christopher'a calujac delikatnie w usta.
Odsunęłam sie od niego, a ten objął mnie w pasie. Popatrzyłam na swojego bratanka.
- Idziemy do lasu z Kate? - spytałam.
- Taaak! - krzyknął.
Z domu wyszła Kate i podbiegła do mnie. Spojrzała na Christopher'a.
- Co to za Pan co Ciebie obejmuje? - spytała.
- Kate! Mówiłem Ci, że to twoja ciocia i nie jesteście na Ty! - ostrzegł palcem swoją córkę John.
- Oj daj spokój, jestem za młoda na ciocię, mów mi normalnie Natalie albo Nat. Ty tak samo Leo. - przytaknęli głowami. - A odpowiadając na twoje pytanie, tak ten Pan to mój chłopak, Christopher.
Uśmiechnęła się. W sumie Kate widziałam codziennie od kad się urodziła, ale Leosia nie. Będzie trzeba pozniej pogadać z John'em.
- Idziemy do lasu. - powiedzialam do brata.
- Uważaj na nich. - prosił brat.
Pokiwalam głową.
- Idziecie z nami? - spytałam Chris'a i Badi'ego.
Nic nie odpowiedzieli, więc ruszyłam w stronę lasu. Jedna ręka trzymałam Leo, a druga trzymałam malutka rączkę Kate.
Weszliśmy do lasu. Puściłam dziewczynkę, a chłopczyka postawiłam na ziemi. Przemienili się i biegali tak, że miałam ich na oku.
Nagle ktoś mnie objął w pasie i przyciągnął do siebie.
- Nat... - zaczął Chris.
Odwrocilam się do niego.
- Skąd wiedziałaś, że tam będziemy? - spytał.
- Coś w rodzaju szósty zmysł... Dużo by opowiadać. A teraz przepraszam, muszę opiekować się dziećmi. - powiedziałam i pobiegłam do nich.
Christopher? Nuda w podróży i się rozpisalam ;3 Chris zazdrosny o Leosia? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz