czwartek, 30 lipca 2015

Od Yixinga - C.D do Allijay

- Boże, ale mi głowa pęka – mruknął chłopak, wychodząc z pubu. To zaczy - ja go ciągnąłem, bo sam nie dałby rady zrobić nawet kroku w tył, czy w bok.  – Wiesz, co stary? Chyba za dużo piliśmy – uznał Henry, dotykając swoje skronie. - Bolai. Nie… Boleć  to za mało  powiedziane. Czuje się, jakbym został przejechany przez pierdyliard ciężarówek i pociągów jednocześnie. Mogłem już sobie odpuścić w nocy ten jeden kieliszek więcej. Tak… Siedem to już zdecydowanie za dużo. Nie, zaraz, siedem? A nie dziewięć? Boże, nie wiem głowa tak mi pęka, że nie wiesz…
- Właśnie nie wiem. Jak to „za dużo piliśmy”? Nie chcę nic ci mówić, ale z naszej dwójki to jedynie ty sięgałeś po alkohol. Przecież ja muszę Cię teraz prowadzić jakbyś nie zauważył! I jeszcze zabrałeś mi kluczyki od auta Vernona! – poinformowałem bruneta, myśląc sobie ile ten olbrzymi cie.ć mógł ważyć. Dwieście kilo? Trzysta? Czy więcej?
  Myślałem, że się zaraz pod nim zapadnę a moim grobem stanie się pobliski chodnik, na którym właśnie próbowałem chodzić.
  Właśnie. Próbowałem.
  Bo z tym naj.aranym bu.cem normalnie funkcjonować się nie dało, bo po co! Lepiej wlać w siebie hektolitry alko.holu a potem tańczyć na jednym, że stołów, FLIRTOWAĆ ZE MNĄ i dostać za to prawego i lewego sierpniowego, i, najważniejsze, całować się z mopem.
  Tylko ten ce.p to potrafił. Gorszego idi.oty na tym świecie raczej nie da się znaleźć. Naprawdę. Swoje przeżyłem i tylko on jest takim bezmózgiem.
  Oczywiście wśród ludzi których do tej pory widziałem. Bo może ma gdzieś swojego wybranka, bo wątpię, że wybrankę, który będzie miał tak samo naj.ebane we łbie co on w tamtej chwili.
  Niech pojedzie do Gniezna. Tam słyszałem o takich przypadkach.
- Naprawdę nie piłeś? Myślałem, że… - i sobie w tamtej chwili coś przypomniał, o ile go na to było w tamtym momencie stać, bo może chłopak sam nie myślał.. - A, no fakt, nie piłeś – przyznał mi, WRESZCIE, racje.
  Przecież mi nawet nie kazał, bo przecież jestem za młody, mam dopiero siedemnastkę.
  Stary dzi.ad się odezwał.
  Po chwili spojrzał na mnie zdziwiony, jakby coś mu się w tej głowie zaświtało. Ech. Co znowu...?
  - Czekajcie wszyscy, ej, to ty prowadziłeś przez ten cały czas?! Jak z domu jechaliśmy na koncert tych pacan.ów a potem do tego klubu?! Przecież…
- Przecież ty nie masz prawa jazdy ułomie jeden! – krzyknął na całą ulice, zaciekawiając tym zachowaniem niektórych przechodniów. Tak, brawo facet! Tworzysz nam niechcianą publike!
- No i co z tego – prychnąłem, jakby to była moja wina, albo jakby nie było to aż takie ważne. A nie było. – Kai  mnie nauczył prowadzić.
    - A co mnie to?! Nie masz prawka, więc nie powinieneś wsiadać za kierownicę! – krzyknął, znowu. – Jakbyś spowodował wypadek?! – mówił dalej, a ja mimowolnie zaśmiałem się pod nosem. – Co cię znowu bawi dzieciaku?! – spytał zirytowany nadal mając podniesiony ton głosu. Po chwili znów dał mu o sobie znać, jak to przez niego znienawidzony kac.
  - Z ciebie, staruszku. To może lepiej by było, gdybyś ty prowadził, co? Zwracasz się do mnie, jak do jakiegoś dzieciaka, chociaż dobrze wiesz, że mam już ponad siedemnaście lat! Prawie pełnoletność! Może nie chciałbym być cały czas postrzegany jak nic nie wiedzące, wykonane z porcelany, niewinne dziecie? Henry, spójrz prawdzie w oczy, nie jestem jakimś dzieckiem, bacho.rem, nastolatkiem!  Dorosłem. Ale nie. Ty zawsze masz jakiś problem! Jak Min… - w tym momencie przerwałem i spojrzałem w drugą stronę. – Zresztą, nie ważne – mruknąłem, na chwilę go puszczając.
  I to był błąd.
  Gdy tylko nie miał swojej podpory, czyli mnie, z jego ręki wypadł parasol, który wcześniej trzymał jako taki i  zrobił niespodziewany, wielki krok do przodu, prawie robiąc (i tu zapomniałam słowa jak to po polsku się nazywa. Więc wytłumaczę. To jak masz jedną nogę metr od drugiej a ty.łek na podłodze.... Szpagat, czy jak to się nazywa. /Polski tak bardzo/). Tym samym uderzył ramieniem jakąś dziewczynę, a ta upadła na chodzik, lepiej, na kałuże. Nie chciało mi się nawet znowu spiorunować spojrzeniem tego ped.anta, tylko od razu podszedłem bliżej dziewczyny i podałem jej rękę.
  - Przepraszam najmocniej za niego – powiedziałem. – Wszystko w porządku? – spytałem. Dziewczyna jednak była cala mokra. Ściągnąłem z siebie kurtkę i podałem jej. – Jeśli nie masz nic przeciwko, to dom, który wynajmuje jest niedaleko. Mieszkają tam ten dwie dziewczyny, dadzą ci jakieś ubranie na zmianę, bo w tych to daleko nie ujdziesz – poinformowałem ją.

Allijay?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X