Ponownie mnie w pewien sposób „u spano”. Jednak obudziłam się dość szybko, kiedy usłyszałam tylko skrzypnięcie otwierających się drzwi. Znowu przyszedł rudy mężczyzna (kojarzy mi się z lekturą, gdzie bohater Rudy zginął ;/). Podniosłam się szybko z łóżka i podsunęłam pod ścianę gdzie skuliłam się, chowając twarz między kolanami.
- Może dobre, może złe to dla Ciebie będzie, ale ten test się nie powiódł. Gdy spałaś zabraliśmy Cię na kolejne badania, nie wiemy jakim sposobem, ale dziecko w pewien sposób to przezwyciężyło. – powiedział spokojnym tonem głosu.
Podszedł do mnie bliżej, usiadł na środku mojego „łóżka”, o ile można to tak nazwać, bo to nawet koło tego nie stało. Objęłam mocno swoje nogi i usłyszałam jak ktoś wchodzi do psychiatryka, parę mężczyzn (było ich chyba 5 albo 6), dało się poznać po głosie pierwszego z nich, a po nim reszta coś gadała. Podniosłam się z łóżka, wyszłam i zobaczyłam kogoś, kogo dobrze znałam… Jednak przypomnieć sobie nie mogłam skąd go kojarzyłam... Rudy przeszedł przez drzwi, po czym podszedł do nich, od razu wyszłam za nim, chowając się za wysokiego mężczyzny plecami. Słuchałam co mówi do tych mężczyzn, okazali się być z innego miasta, chyba po sąsiedzku mieszkali, jednak stanowczo nakazał im opuścić budynek, bo tu są przeprowadzane testy, a nie zabawy na zwiedzanie tego miejsca. Szybko wróciłam do swojego „pokoju” i opatuliłam prześcieradłem, choć nie wiem co to nawet jest. Wtuliłam się w poduszkę, a do pomieszczenia wszedł znowu rudy. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął szarmancko. Chciałam stąd uciec, jak najprędzej, nie mogłam. Powstrzymywało mnie – okno z kratami, ludzie – strażnicy przy wejściu/wyjściu, no i samo zagubienie – nie wiedziałam dokąd miałabym uciec. Przecież nie wiem co się dzieje z Christopher’em, Aną i Badi’m, a co jeśli oni gdzieś wyjechali? Pozostawili mnie samą sobie, gdzie będę musiała sama uporać się z ciążą? Chociaż nie… Chris by tego nie zrobił, prawda? Po co pytam samą siebie, zaczynam wariować, nie wiem co się ze mną dzieje… Rudego nie ma w pomieszczeniu, pozostawił uchylone drzwi, które tylko można było otworzyć od zewnątrz. Wstałam szybko z łoża, wybiegłam z pokoju i zobaczyłam straż przy wyjściu… Zatrzymałam się i rozejrzałam gdzie indziej. Jedna z kobiet siedziała na krzesełku, na „korytarzu”. Podeszłam do niej, siedziała i patrzyła na swoje dłonie, potem podniosła głowę, po czym ponownie ją spuściła. Odeszłam do tyłu i chciałam wejść ponownie do swojego „pokoju”, jednakże ktoś zamknął drzwi od niego, ja zostawiłam je otwarte… Waliłam w drzwi, próbowałam je otworzyć, ale brakowało karty, czyli mają to na specjalne karty czy też kody?! Myślałam, że to jest inaczej… Myliłam się. Rozejrzałam się nerwowo, w moją stronę szedł jakiś wysoki mężczyzna, z nieprzyjemnym wyrazem twarzy, szybko znalazł się przy mnie. Złapał moje ciemne włosy i pociągnął w stronę Sali, gdzie chcieli robić kolejną serię badań. Rzucił na fotel. Poczułam silny ból pleców, upadłam na sprzęt, który nie był przyjemny w żadnym wypadku. Wygięłam się w łuk, do pomieszczenia wparował rudy i kobieta. Patrzyli na mężczyznę, rudowłosy mężczyzna wyganiał „masownego”, choć przy nim wyglądał jak dzieciak. Ten stał i patrzył swoim wzrokiem, chciał coś zrobić, czułam to. Kobieta podnosiła moje ciało, rudy kiedy uporał się z tym „masownym” zabrał sprzęt spod moich pleców.
- Chol.era jasna! – wrzasnął. – Że też musiał przyjść w tym momencie… Teraz będzie gorzej z tymi seriami badań. Dobra, trzeba spróbować po raz kolejny z tą śliną zakażonego.
Spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem, nie chciałam tego. Jedyne czego chciałam to znaleźć się przy Chris’ie, przytulić się do niego i poczuć jego ciepło, bezpieczeństwo jakie mi dawał, jednak nawet nie wiedziałam czy on żyje po tym całym oberwaniu…
Christopher? ;x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz