- To co… Jedziemy rozdać zaproszenia? – spytał mulat z uśmiechem na twarzy.
Przytaknęłam twierdząco głową i uśmiechnęłam się dumnie. Chłopak pokręcił głową i odpalił silnik.
- Wypełniłeś chociaż te zaproszenia? – spytałam narzeczonego.
- Yyy… A to… Zapomniałem. – zakłopotał się.
Podrapał się po głowie, po czym podał mi zaproszenia. Wyjęłam z torebki, którą miałam ze sobą, długopis. Położyłam zaproszenia na kolanach i postarałam się ładnie to wypełnić, co nawet dobrze mi wyszło. Zaprosiłam wszystkich od swojej strony – John’a i jego rodzinę, macochę, Jake’a (no cóż, ale był dla mnie bardzo ważny) i moją przyjaciółkę, która mieszkała niedaleko mojego brata. Ze strony Chris’a wyszło ich nieco więcej… Kiedy skończyłam wypełniać wszystkie zaproszenia oddałam je narzeczonemu, po czym wygodnie usiadłam na tylnych siedzeniach auta…
~
Rozdaliśmy wszystkie zaproszenia – oczywiście Ana, Badi i Silvan także dostali, żeby nie było. Wróciliśmy do domu, kiedy przekroczyłam próg mieszkania narzeczonego od razu poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Wytarłam ciało, włosy, założyłam bluzę, która była Christopher’a, majtki i wyszłam z łazienki zostawiając porządek, poszłam do kuchni zrobić sobie parę kanapek. Kiedy je zrobiłam, w oka mgnieniu zniknęły. Wróciłam do sypialni, położyłam się na łóżku i zasnęłam.
*
W końcu nadszedł ten dzień… Kiedy miałam wziąć ślub z mężczyzną mojego życia. Ostatnie poprawki w domu, Anę wcześniej poprosiłam aby została moją druhną, na co się zgodziła, bez żadnego „ale”. Kilka dni temu jakiś mężczyzna chodził za mną, krok w krok, dosłownie. No nie ważne. Dzisiaj jest ten dzień kiedy podejmuję ostateczną decyzję…
Ana mnie uczesała
I oczywiście wpięła parę różyczek w moje włosy, co ślicznie wyglądało… Zeszłyśmy na dół, gdzie czekała już limuzyna, nie wiedziałam, że będzie… Christopher trochę przesadził, ale no z tym się policzymy później. Wsiadłam do środka – oczywiście mój przyszły mąż jechał z Badi’m swoim autem…
~
Dotarliśmy do urzędu, gdzie pomogła mi wysiąść Ana. John czekał na zewnątrz, obok niego stał Jake patrzący na mnie zawiedzionym wzrokiem, jednak zignorowałam to, to jest mój dzień, to moja decyzja…
Weszłam do środka i się uśmiechnęłam pod nosem.
*
Po tym „wszystkim” pojechaliśmy wszyscy limuzyną do tego miejsca, gdzie miało odbyć się wesele… Badi i Ana jechali autem mojego już męża. Siedzieliśmy ze znajomymi w limuzynie, śmialiśmy się i rozmawialiśmy, aż dotarliśmy na miejsce. Christopher wysiadł pierwszy, po czym pomógł mi „wygramolić” się z limuzyny. Weszliśmy do środka…
Wszystko było piękne, do momentu kiedy wojsko wbiło na wesele i zmierzali w moją stronę…
Christopher? I co dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz