niedziela, 25 października 2015

Od Kanade cd. do Erika

No chyba go pogięło...zagotowałam się cała ze złości. Nie będę na niego krzyczeć, nie będę na niego krzyczeć...
-Jak zasłużysz to pomyślę-mruknęłam i wyrwałam mu kondomy z ręki po czym wsadziłam je do kieszeni szlafroka.
-Ej no!
Oparłam się plecami o drzewo i spoglądałam spod byka na Erika.
-Miałeś załatwić jedzenie-przypomniałam mu.-Niekoniecznie gumki.
-Mam jedzenie-westchnął szatyn i usiadł obok mnie.
Zdjął plecak z pleców i wyjął dwie kanapki. Powąchawszy je dał mi jedną a sam zabrał się za jedzenie swojej. Odwinęłam sreberko z bułki i wgryzłam się z nią. Szynka....ohyda....
-Z czym masz?-spytałam zaglądając do jego rąk.
- Z serem a c...-nie skończył bo wyrwałam mu kanapkę i podałam swoją.
Mniam...żółty ser a nie te paskudztwo ze świni. Zjadłam kanapkę do końca i przeciągnęłam się.
-Chodźmy już do łóżka-poprosiłam.
-Co?!-spytał zaskoczony księciuniu.
-No chodź do łóżka nooo....-zaczęłam szarpać go za ramię.-Zmęczona jestem. Chodź już...
-Gdzie?-Erik patrzył na mnie jak na dziwadło.
Aaaa no tak...mogło co nieco zabrzmieć dwuznacznie...ups?
-Trudno, sama pójdę spać-burknęłam.
Położyłam się na ziemi kładąc głowę na kolanach szatyna.
-Dobranoc-to powiedziawszy ziewnęłam i wtuliłam się w kościste kończyny towarzysza.
Erik? Ona śpi, środek lasu....XDDDDDDDDDDDDDDDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X