- Marshall gdzie ty mnie zabierasz ? Co ci odwaliło ? Chcę wrócić.. - powiedziałam, potykając się. Nie potrzebnie założyłam takie wielkie obcasy, co teraz uniemożliwiało mi bieg, który według mnie, nie miał najmniejszego sensu.
- Nie wrócisz tam. Nie pozwolę ci, przynajmniej na tą chwilę obecną. Nie widziałaś że coś tam na nich wszystkich napadło ? Chcesz żebyś była kolejna ? Chcesz tego, Jas ? - odpowiedział patrząc mi o sekundę za długo prosto w oczy. Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam nawet co miałabym mu teraz powiedzieć, zamiast tego, przyspieszyłam kroku i pobiegłam razem z chłopakiem w stronę miasta.
- Nie dam rady, nogi mnie bolą, tobie jest łatwiej, nie masz obcasów. - skomentowałam zatrzymując się na chwilę by złapać oddech.
- Zdejmij te obcasy
- Pogięło Cię ? Nie ma mowy ! One są nieziemskie ! A wiesz jakie drogie były ?! Musiałabym chyba rozum stracić żeby je zdjąć, kupiłam je po to, żeby w nich chodzić. - oznajmiłam, po czym, udałam że już jest w wszystko w porządku i zaczęłam biec.
- Gdzie my w ogóle mamy zamiar iść ? Do domu ? Czy gdzie ?
- Nie wiem, nie podoba mi się pomysł wracania do domu, jeszcze to "coś" na nas napadnie, ale z drugiej strony ty w tych obcasach daleko nie zajdziesz...
- Więc co proponujesz panie mądry ? Uciekniemy do lasu, zbudujemy sobie szałas, czy zostaniemy jaskiniowcami dlatego bo się kogoś przestraszaliśmy ? Czy może coś w stylu bezdomnych, głodujących ? Dla mnie wszystko fajnie, więc ? - zażartowałam, mając nadzieje że jednak pójdziemy do domu, ale po jego minie nie byłam już tego taka pewna..
Marshall ? Jakiś pomysł ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz