Po kilku bezsensownych zdaniach i odgłosach dźwiękonaśladowczych Jasmine wylądowała z tak znienawidzonym przez Marshalla alkoholem w dłoni. Pomimo bogatych lat przelanych winem na przyjęciach rodziców w czasie swego dzieciństwa, nie przejął paskudnych nawyków dzianych świń, które za każdym razem lądowały z czerwonymi nosami i czkawką pod stołem. Brzydził się tym zapachem wódki albo wina, miał swój własny gust, którym zadziwiał starszych proponujących mu "łyczka" szampana, jak twierdzili - "młodzież też musi mieć jakąś zabawę".
Kiedy więc dziewczyna postanowiła całkowicie się spić, Marceli zniknął pod pretekstem udania się do łazienki. Jednak rzeczywistą przyczyną była chęć odpoczęcia od bzdurnych tekstów Jasmine czerwonej niczym rak spieczony przez słońce latem. Nie miał siły słuchać głupich, bezsensownych zdań.
Wyszedł przez kuchnię na zewnątrz i westchnąwszy ciężko, zaszył się pod pierwszym lepszym drzewem. Oparł głowę o konar, spoglądając w górę na niebo i nawet nie zauważył kiedy spokojny, ciepły wiatr ukoił go kołysanką do snu. Dopiero piskliwy, kobiecy głos go obudził. Zaskoczony otworzył powieki, kierując wzrok na ów "budzik". Była to Jasmine, prawdopodobnie pijana do reszty.
- Jas? Myślałem, że śpisz pod stołem - rzekł zaspany, przecierając szczypiące po śnie powieki.
<Jasmine? XDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz