czwartek, 8 października 2015

Od Christopher'a cd. do Natalie

Dziewczyna poszła do kuchni by w końcu coś zjeść. Badi siedział przed telewizorem i skakał po kanałach. W sumie dobrze, że się pogodził z moją siostrą ale ona...cały dzień chodziła smutna. Wyszła z kuchni mijając się z moją narzeczoną i ruszyła do swojego pokoju. Podniosłem się z kanapy i ruszyłem za nią. Blondynka w korytarzu spostrzegawczy, że za nią idę odwróciła się w moją stronę.
-Co chcesz?-spytała smutno.
Próbowała to ukryć ale ja wiedziałem o co chodzi, aż za dobrze...
-Porozmawiać, chodź do mnie-wskazałem drzwi od swojego pokoju.
Anastasie westchnęła i weszła do środka, a ja za nią. Usiadła na biurku i czekała aż się odezwę. Ja z kolei przysiadłem na niezaścielonym łóżku i spojrzałem na moją młodszą o całe sześć minut siostrę.
-Smutno Ci, prawda?-zacząłem ostrożnie.
Ana odwróciła wzrok i udała, że nie usłyszała. westchnąłem.
-Przecież to widać siostra, gnębi Cię to-powiedziałem i wsparłem głowę na łokciu.
-Niby co?
-To, że Cię to gnębi. Nie zaprzeczysz.
Blondynka pokręciła głową i spojrzała na mnie.
-Tak, jestem smutna, tak gnębi mnie to, tak jestem zazdrosna-wyrzuciła wszystko z siebie na raz.-Jest mi przykro ok!
Nieco uniosła głos ale zaraz się opanowała. Potrząsnęła głową by grzywka spadła jej na oczy i nie było widać jak zaczyna płakać.
-Ana, naprawdę tego nie chciałem...to nie było planowane ani nic...
-Wiem.
-Nie chciałbym Cię w żaden sposób urazić, wiem, że to dla Ciebie ciężkie...
-Chris, nie tłumacz się, okey?-powiedziała unosząc głowę.-Nie przepraszaj mnie za coś na co nie masz wpływu. Przecież to nie twoja wina, że ja nigdy nie będę miała dzieci. Nie ty zawiniłeś i nie ty musisz się tym zadręczać.
-W takim razie mam pozwolić byś ty sama się tym wszystkim zadręczała, tak?-wtrąciłem się.
-Nie o to mi chodzi.-blondynka zeskoczyła z mebla i spojrzała na mnie.-Nie chcę by to był wielki problem, na który musi zwracać uwagę cała rodzina. Musisz skupić się na Natalie, na zbliżającym się ślubie i na tym co w sobie nosi...a mną się nie przejmujcie. Przeżyłam jakoś te sto siedemdziesiąt lat, prawda?-zaśmiała się słabo i wyszła z pokoju.
Nie wierzyłem w ani jedno słowo siostry o tym, że sobie jakoś z tym poradzi. Przecież popadła w depresję po tym, jak jej niedoszły narzeczony rzucił ją z tego powodu. ten temat jest dla niej jak pięta Achillesa a ona twierdzi, że to nic...Eh, zawsze taka była, nie będzie martwić innych tylko wszystko zatrzyma w sobie. Natalie weszła do pokoju i usiadła obok mnie na łóżku.
-Jak się czujesz?-spytałem obejmując ją lekko i całując w czubek głowy.
-Dobrze-mruknęła i się do mnie przytuliła.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na moje słonko.
-Wiesz co?-zacząłem.
-Co?-Nat nie wiedziała co knuję.
-A może...byśmy tak się pobrali nim urodzisz?-spytałem jakby sam siebie.-Jesteśmy już zaręczeni dość długo, a ślubu nie organizuje się nie wiadomo jak długo. A na dodatek ja mam znajomości...co ty na to?
Natalie? Juuuuuuż Ci niosą suknię z welonem! XDDDDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X