sobota, 31 października 2015

Od Art cd. do Chloe i Matt'a

Opatuliła się kołdrą po same uszy i spojrzała wyczekująco na Ame, wciąż czując parzący rumieniec zawstydzenia na swoich policzkach. Zastanawiała się jaka czarna magia skłoniła ją, ażeby tak nagle mu zaufać i poprosić o kołysankę na dobranoc. Setki lat cierpienia lekko nadszarpały delikatną strukturę charakteru Art, sprawiając, że biedaczka zaczęła bać się obcych, nieznanych jej istot. Cudem jakoś powróciła do naturalnej osobowości, czyli roześmianej dziewczynki z gadanym, zapewne obecnie po niej tego nie widać, ale z czasem ukarze się prawdziwa twarzyczka tego dziecka.
Na dźwięk kojącego głosu Ame przymknęła ciężkie powieki, regulując wcześniej niespokojny oddech. Dłonie podłożyła pod głowę i nawet nie zauważyła, kiedy sen opanował jej zmysły. Splotła swoją świadomość z magią Morfeusza, pozwalając całkowicie odgrodzić się od świata zewnętrznego. Jeno tylko docierało do jej umysłu, kołysanka Ame falująca pomiędzy pustą przestrzenią marzeń sennych. Pomagała Art całkowicie zniknąć pośród sowich fantazji. Aż wreszcie umilkła, gdy blondynka całkowicie usnęła.
Jakiś czas potem "powróciła do żywych". Mianowicie obudził ją głos Chloe, dziewczyny, o której mówił Ame. Art wzdrygnęła się lekko, zamrugawszy ciężkimi powiekami. Odgarnęła kołdrę, po czym wstała i delikatnie wyjrzała za drzwi. Chloe wraz z Matt'em zmierzali ku schodom, rozmawiali coś o jakimś balu.
- Zaczekajcie! - pisnęła cicho, wyleciawszy zza futryny. Złapała delikatnie dziewczynę za rękaw. - Mogę iść z Wami? - w odpowiedzi uzyskała tylko szybkie skinięcie głowami, tyle jej wystarczyło, żeby się uśmiechnąć. - Dziękuję! - jej brązowe oczka zabłyszczały z radości i bez zastanowienia pognała na samą górę za znajomymi. Nie znała tutejszych okolic, a więc oni musieli ją prowadzić. Była całkowicie zdana na Chloe oraz Ame, jedyne istoty, którym w miarę ufała. Miała jakieś poczucie bezpieczeństwa w ich towarzystwie, a więc nie przeszkadzało jej chodzenie za nimi. Przy okazji zsyłała szczęście na przypadkowych przechodniów. Jej aura automatycznie wpływała na otoczenie.
- Mój portfel! Znalazłem go! - zakrzyknął ktoś z boku. Uśmiechnęła się pod nosem na te słowa.
- Rany! Patrz, już nie będziemy głodni, braciszku! Dostałam cały plecak jedzenia! - znowu gdzieś z tyłu zawołała jakaś dziewczynka.
- Prawie by mnie pobili, gdyby nie ten pies. Dopisuje mi dziś szczęście! - zaszczebiotał jeden z chłopców przechodzących obok.
Każda taka dobra nowina, która wypadała ze strun głosowych ludzi, sprawiała, że Art czuła się szczęśliwsza. Bardzo jej odpowiadała rola Dziecka Fortuny.
- To tutaj! - zawołała w końcu Chloe i wprowadziła blondynkę oraz młodzieńca do jednego z lepiej zachowanych budynków, który chyba był kiedyś jakimś zakładem krawieckim, obecnie wyglądał jak siedem nieszczęść. Bogini Farta przez dość długi czas stała jak słup soli, przyglądając się tym wszystkim podartym i zniszczonym ubraniom, podczas gdy brunetka grzebała oraz szukała pośród wieszaków czegoś odpowiedniego, w miarę dobrego.
- Hej, co tak patrzysz jak byk na malowane wrota? - z letargu wybudziła ją Chloe. Dziołcha wzdrygnęła się i lekko speszona zaczęła przeglądać stoiska. Upatrzyła całkiem niezły strój, a konkretnie cosplay Morgiany z anime Magi: The Labyrinth of Magic. Był lekko poszarpany, ale że jej ręce są stworzone do szycia, dałaby radę go naprawić. Chwyciła sprawnym ruchem materiał i prędko wpadła do pierwszej lepszej "przymierzalni". Po drodze zgarnęła kilka nici, igieł, skrawków. Dosyć szybko uporała się z ciuchami, z którymi zapewne niejedna kobietka miałaby problem, albowiem ciężko jest ułożyć odpowiednio taki materiał. A następnie ubrała go.


Delikatnie odgarnęła kotarę, wychodząc na zewnątrz.
- A-ano... co myślicie? - splotła palce rąk za plecami, poprawiwszy czerwone kosmyki peruki, którą zamieściła na głowie, aby wyglądać jak jej ulubiona bohaterka anime.
- Fiu, fiu, jaka ślicznotka! Dasz nam swój numer? - nagle, tak ni z gruszki, ni z pietruszki do budynku wparowało dwóch dryblasów. Ich oczy mimowolnie spadły prosto na długie, odkryte nogi dziewczyny. Natychmiast spaliła buraka i wściekła pisnęła speszona.
- Zboczeńce! - chroniąc swą kobiecą, czystą naturę spiorunowała ich śmiercionośnym wzrokiem, aby zaraz podbiec w zadziwiająco szybkim tempie i z kopniaka wyłożyć im prosto w twarz. Obydwoje wypadli na ulicę, potem potykając się o własne nogi, uciekli od biednej, całej zawstydzonej, czerwonej na policzkach Art. - Zły pomysł z tym strojem, bardzo zły - wyjąkała po drodze do kącika zakrytego materiałem, zgarnęła zupełnie inny, także zniszczony kostium, lecz wszelkie podarcia nie sprawiały kłopotu, gdyż zaraz zostały naprawione przez zręczne ręce krawcowej Art. Tym razem był to cosplay Asuny ze Sword Art Online, plus peruka.





- Mam nadzieję, że to może być? - z głębokim westchnieniem wyszła zza kotary. Uśmiechnęła się delikatnie do towarzyszy, po czym podeszła bliżej Chloe. - A Ty? Co sobie wybrałaś? Jeśli chcesz to mogę Ci zeszyć Twój strój - posłała brunetce promienny uśmiech. - Tobie też mogę pomóc, Ame.

<Chloe? Ame? PÓJDŹMY WSZYSCY DO STAJENKI! DO JEZUSA I PANIENKI! XDDDD Sklepów to raczej już chyba nie ma, wojsko i zakażeni wszystko zrujnowali, więc trza się zadowolić jakimiś pozostałościami, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Art - miszcz igły i nitki! XDDDD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X