Pomimo ciepłego uśmiechu, delikatnego głosu oraz ciągłego zapewniania ze strony chłopaka, że nic jej nie grozi, nie czuła się pewnie. Gdyby nie ta rana, kajdany oraz ON idący za nią, zrobiłaby w tył zwrot i zwiała gdzieś hen daleko.
- E-ej! - mruknęła cicho pod nosem, gdy Ame znowu wziął ją na ręce i zaczął ostrożnie schodzić po schodach, nucąc pod nosem jakąś piosenkę o mięsnym jeżu. To hity dzisiejszych czasów?
Wzdrygnęła się na wzmiankę o "jedzonku z grilla".
- N-nigdy nie jadłam, więc nie wiem czy lubię - zająknęła się, myśląc nad tym, czym jest "grill". Nie dziwcie się, kilkaset lat - od średniowiecza do czasów dzisiejszych - siedziała w izolatce gdzieś pod ziemią. Zero kontaktu ze światem nad powierzchnią, tylko Art i cztery ściany, zimne, pokryte pleśnią. Aż dziwne, że nie zwariowała...
Usiadła na kanapie i zaczęła się rozglądać dookoła, próbując wyłapać okiem jakąkolwiek drogę ucieczki, gdyby jednak Matt okazałby się jakimś przedstawicielem żandarmerii po cywilnemu i zaraz wyjąłby z szuflady zabójczy widelec, zamiast wody utlenionej. Art przyglądała się jak chłopak wędrował to tu, to tam w poszukiwaniu różnych przedmiotów, a to ściereczki, a to miski, a to jakieś flakoniki, bandaże. Wyglądał, jakby doskonale znał się na tego typu sprawach, lekarz? Ej, zaraz, co?! Blondynka podskoczyła, gdy ów chłopak stwierdził, że musi wyczyścić to cięcie.
- Nie - rzekła surowo i groźnie.
- Ustalmy sobie coś. Nie jestem pedofilem, nic ci nie zrobię, ale jestem gejem i w ogóle mnie nie interesujesz pod względem fizycznym - stwierdził jasno. - To zgoda? Jeśli chcesz, to potem dasz mi w pysk, ale nie mogę patrzeć na tak zanieczyszczoną ranę.
Art przytaknęła szybko, acz niechętnie, po czym odłożyła materiał, pozwalając opatrzyć się przez lekarza-geja. Czuła się troszkę niezręcznie... nawet z myślą, że to homoseksualista. Nigdy nie lubiła zbyt bliskiego kontaktu z ludźmi, a od pewnego czasu kompletnie odzwyczaiła się od towarzystwa, więc chyba jasne, że się bała.
Nagle rozległo się donośne wołanie. Jakieś puki, stuki, huki, kuki, muki i dzynki. Dziewczyna przestraszyła się; nie sądziła, że nagle tą ciszę przerwie aż taki rumor.
Do pokoju wszedł wysoki mężczyzna w średnim wieku, a tuż za nim wlokło się opakowane po same pachy zgromadzenie składające się z dwójki ludzi, chłopaka oraz dziewczyny. Co to? Król i jego karawan? "Monarcha" spojrzał na Art oraz Matt'a, który czyścił jej ranę.
- Mamy materace, synek i... Ho ho ho! Co ja tu widzę! Znalazłeś sobie panienkę? - spytał z raźnym uśmiechem.
Blondynka spojrzała na pseudo geja, po czym odskoczyła na bok z przestraszonym wzrokiem.
- Czyli ty nie jesteś gejem?! - krzyknęła spłoszona. Oczy prawie wylazły jej z orbit, a do tego na twarz wpłynął wielki, karmazynowy rumieniec. Kończyny zmiękły, plus krew dostała większej energii.
- Jesteś gejem, synu? - mężczyzna podparł się pod boki. - Czyli nie będę miał wnuków?
"Co to za jakieś przedstawienie teatralne?" - pomyślała, próbując znaleźć jakąkolwiek drogę ucieczki.
Mało tego wpakowała się jeszcze jakaś dziewczyna. Art już kompletnie straciła poczucie bezpieczeństwa i chciała biec ile sił w nogach przed siebie, jak najdalej, jednak jedyne wyjście blokowała dwójka młodych "tragarzy".
- Co tu się dzieje do diaska? Co robisz Matt? - spytała ów kobietka, po czym zdenerwowała się, wygoniła całe towarzystwo. Przestraszona Art pierwsza dorwała się do wyjścia i w pośpiechu zapomniała opatrunku, dlatego po paru minutach wróciła do pokoju. Nieśmiało zapukała i weszła do środka.
- Wybacz, zostawiłam koszulę - zgarnęła dłonią czerwony od krwi materiał. Miała wychodzić, gdy ni z gruszki, ni z pietruszki zatrzymała ją zapłakana dziewczyna. Prosiła, by jej nie zostawiać, bo umrze. Blondynka nie rozumiała co jest grane, ale nie odeszła, a zaraz w jej drobnej dłoni znalazł się niewielki flakonik wypełniony płynem. Brunetka stwierdziła, że to ambrozja. Art spojrzała niepewnie na napój, jednak przełknęła ślinę i jednym łykiem wypiła ów ciecz.
- D-dziękuję - wyjąkała, poczuwszy, że jej rana zaczyna się zrastać. Spojrzała z lekka zaskoczona na czarnowłosą. - Dobrze się czujesz? Wszystko gra? - zaniepokojona stanem kobiety, dotknęła delikatnie dłonią jej czoła. - Masz gorączkę, jesteś rozpalona - rzekła. - Usiądź, zaraz kogoś zawołam! - posadziła dziewczynę na kanapie, po czym wybiegła z pokoju, nawet nie zamykając za sobą drzwi. - Ame! Ame! - z brzękiem łańcuchów kajdan wypadła na korytarz i złapała chłopaka za przedramię. - Ta dziewczyna źle się czuje, pomóż jej! - spojrzała błagającym wzrokiem na Matt'a, zapominając, że jeszcze jakiś czas temu oszukiwał ją, iż jest gejem.
<Chloe? Matt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz