czwartek, 8 października 2015

Od Matthew'a cd. do Chloe

Znudzony siedziałem na zapleczu dla lekarzy i wypełniałem dokumenty taty. On sam miał o wiele więcej roboty, więc uznałem, że chociaż w tym mu pomogę. Ostatnio był coraz bardziej przemęczony, i to nie tylko pracą. Martwiłem się o niego, zawsze dawał z siebie wszytko i mnie uczył tego samego. Wzdychając zamknąłem ostatnią kartę pacjenta i wstałem od biurka. Nalałem do ulubionego kubka taty, jak i mojego kawę po czym ruszyłem na korytarz by go poszukać. Oczywiście nie potrwało to długo by już widziałem go kręcącego się przy kolejnej sali. Żwawszym krokiem skierowałem się w jego stronę i popijałem kawę. Ojciec uśmiechnął się widząc mnie i przegonił pielęgniarkę która zaciekle coś mu tłumaczyła. Gdy byłem już obok nich blondynka kończyła swój wykład o nieznośnych pacjętach.
-No dzień dobry-zaśmiałem się.
Pielęgniarka, jak dobrze pamiętałem Camilie dopiero spostrzegła moją obecność i na chwilę zaprzestała swoją opowieść.
-Cześć Ame-uśmiechnęła się w moją stronę.-Ty od rana już tutaj?
-Jakże by inaczej. Obiło mi się o uszy, że dzisiaj przywieźli kogoś leżącego na ulicy na oddział.-zacząłem temat.-Nikt jednak nic konkretnego nie mówił, a wy? Wiecie coś o tym.
-Dokładnie piętnaście po siódmej przyjechała karetka-powiedział mój ojciec pocierając dłonią skroń.-Naprawdę nie wiem co się dzieje, ale ostatnio coraz więcej ludzi znajduje się nieprzytomnych na ulicy. Tą dziewczynę akurat znalazł bezdomny. Aż trudno uwierzyć w coś takiego...
Skinąłem głową i zacząłem się zastanawiać nad sensem słów taty. Miał rację, ostatnio coraz więcej osób trafiało tutaj, na przykład Casandra.
-Tym razem znowu ty dostałeś pacjenta, co?-zwróciłem się do ojca.
Ten tylko pokiwał głową.
-Mógłbyś pójść sprawdzić, czy kroplówka się nie skończyła?-poprosił.-Jest w dwunastce, na piętrze.
Pokiwałem głową i wraz z jeszcze parującym kubkiem ruszyłem na piętro. Czułem się w szpitalu jak w domu, znałem tu wszystkich a wszyscy znali mnie. Cały personel był prawie jak rodzina...prawdziwa rodzina. Dosłownie po chwili byłem pod salą i na luzie wszedłem do niej. Typowa salka kilku osobowa, dwie starsze kobiety i jedna o wiele młodsza...Chloe? Serio? Staruszki spojrzały na mnie i uśmiechnęły się.
-O, widzę że synku już wstałeś-zaśmiała się pani Irina.-Doktor Hoover cię przysłał?
-Jakby pani zgadła-uśmiechnąłem się.-Tak to jest być synem jednego z najwibitniejszych lekarzy w kraju.
Podszedłem do łóżka brunetki i sprawdziłem kroplówkę. Jeszcze się nie skończyła, było w porządku. Podszedłem do okna i spojrzałem na zewnątrz upijając łyk kawy. Robiło się coraz chłodniej a na dodatek padał deszcz. Pani Irina z sąsiadką wymknęły się z sali na mały spacerek a ja zostałem sam na sam z nieprzytomną dziewczyną. Eh...ona zawsze się w coś wpakuje. Pewnie nawet nie wie co robi w tym mieście, same ma problemy. Ciekawe czy sobie tu poradzi...
Chloe? Musisz wpadać ciągle w kłopoty? ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X