poniedziałek, 12 października 2015

Od Kanade cd. do Erika

Biegłam ile sił w nogach, a raczej na ile pozwalały mi białe koturny które z pewnością nie były już białe. No i na dodatek ten szlafrok który był tak cieniutki, że byłam wręcz pewna, że widać wszystko co jest pod spodem...a raczej czego nie ma. Za trzecim razem, by omal nie potknęłam się o kamień zatrzymałam się i spojrzałam na Erika, który biegł za mną i zatrzymał się zaraz za mną.
-Ile jeszcze musimy biec?-spytałam nieco zdyszana.
Chłopak odwrócił się by spojrzeć jak daleko jesteśmy od zamku. Tylko był problem: nie było widać zamku.
-Chyba...daleko-stwierdził.
Złapałam sie pod boki i uniosłam brew.
-To mogę się teraz dowiedzieć od księcia cóz takiego się wydarzyło, że musieliśmy zwiewać? Hm?
Szatyn wzruszył ramionami i totalnie mnie olał...aha?
-No to co teraz?-burknęłam.
-Siedzimy tutaj póki...nie będzie odpowiednia pora.-wyrażnia skłamał i uśmiechnął się głupawo.
Prychnęłam.
-Chciałeś powiedzieć kiedy w końcu się przyznasz, że nie wiesz gdzie jest zamek i się zgubiliśmy. Jest środek nocy a my w lesie, świetnie?-obruszyłam się.
-Czy to moja wina, że taka gów.niara jak ty nie potrafi biec tak, by wiedzieć jak wrócić?-spytał wkurzony.
Nic już nie powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami. Stałam tak naburmuszona, puki nie zobaczyłam jasnych ślepi gdzieś w krzakach.
-E-erik-zająkałam się.-Czy tu z lesie s-są wilki?
-A co?-nie ogarniał o co mi chodzi.
-B-bo jeden chyba jest tam-wskazałam palcem ślepia.
Szatyn spojrzał we wskazaną stronę.
-Osz kur...-urwał i zaczął włazić na drzewo.
Obróciłam się w jego stronę.
-Ej, a ja?-spytałam przestraszona i odruchowo obejrzałam się za siebie.
Ślepia zbliżały się coraz bardziej, aż w końcu ujrzałam sylwetkę wilka. Kucnęłam i szybko zdjęłam buty. A były takie śliczne...Podbiegłam do drzewa na którym był księciuniu i zaczęłam się wspinać. Musiałam wyglądać jak dziecko które uczy się chodzić, ale z przerażenia i zimna trzęsłam się jak galareta. W końcu wspięłam się na pierwszą gałąź, a dalej było już w górki. Usiadłam obok Erika na grubej gałęzi i łapałam równowagę.
-No i co teraz powiesz?-spytałam zażenowana.
Szatyn uśmiechnął się głupawo i wskazał coś na dole. Podążyłam wzrokiem za jego palcem i zobaczyłam jak kilak wilków dosłownie rozrywa moje buty.
-No ej...-zawyłam.
Odpowiedział mi tylko głupi śmiech księciunia.
-Żebyś nie zleciał zaraz z tego drzewa-syknęłam.
-No chyba ty.-zawołał śmiejąc się jeszcze bardziej.
Oparłam się o pień drzewa i patrzyłam na dół.
-Czyyyyyyli co? Nocujemy na drzewie?
-Na to wygląda-Erik uniósł brew patrząc na swój szlafrok, który aktualnie miałam na sobie.
-Co?
-Nic. Wygodny?
-Cienki-powiedziałam i skrzyżowałam ręce.-Strasznie w nim zimno.
Erik? Kto pierwszy spadnie z drzewa? XDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X