niedziela, 10 maja 2015

Od Taemina cd. do Nataniela

Odszedłem od nauczyciela. A wydawał się taki miły. Jak widać, na polskim pokazuje drugą twarz. Dlatego nigdy nie lubiłem polskiego. I lubić chyba nie będę. 
Poszedłem się przebrać w normalne ciuchy, bo wciąż byłem w stroju sportowym. Potem zabrałem wszystkie swoje rzeczy i poszedłem na piechotę do domu. Nie dzwoniłem po ojca… Bo przecież nikogo takiego nie mam. A Parka nazwać ojcem nie mogłem.
Po południu zadzwoniłem do Adama spytać się, co było zadane. A z czego najwięcej? Z polskiego! Bo jakby inaczej. Zaczynałem nienawidzić tego nauczyciela. Na naukę miałem jedynie dwie godziny, zanim Pan miał zamiar wrócić. Potem nie miałbym czasu na odrabianie lekcji. 
***
Następnego dnia zrobiłem to, co miałem cały czas w zwyczaju. Wstanie z łóżka niewyspany, bo nie miałem, kiedy spać, umycie się, by jakoś wyglądać, ubranie w mundurek szkolny i uczesanie się, zabranie lunchu z kuchni przy tym czując na sobie wzrok właściciela. Próbowałem nie zwracać na to uwagi, ale nie było mi to dane. Gdy tylko byłem przy wyjściu, ten wszedł pomiędzy mną a drzwiami wejściowymi. 
- Czy coś nie tak, proszę pana? – Spytałem mężczyzny. Ten tylko oblizał swoje wargi i popchnął mnie w stronę ściany. Przywarł mnie do niej. Puściłem swoją torbę i kurtkę, które trzymałem w tamtej chwili w dłoniach. Park pocałował mnie brutalnie, złapał mnie za szyje. Zawiesił mnie na swojej wysokości, by było mu wygodniej. Wisiałem, traciłem powoli oddech. Wreszcie mnie puścił, a ja upadłem na posadzkę. Szybko się podniosłem i ogarnąłem. Trzymałem głowę spuszczoną, żeby facet nie widział, że rodnie łzy; 
- Miłej nauki – powiedział i odszedł. Otarłem szybko twarz i spojrzałem na siebie lustrze. Wyglądałem w porządku. Tylko oczy były trochę czerwone. Wyszedłem z domu. Dzisiaj miałem aż trzydzieści minut do pierwszych zajęć. Gdy szlem przez ulice zacząłem ziewać. Poszedłem, więc do pierwszej lepszej kawiarenki.
- Co podać kochanieńki? – Spytała kobieta przy ladzie. 
- Latte…. – Powiedziałem. - …I cappuccino – dodałem po chwili. Nie musiałem długo czekać, zanim dostałem swoje zamówienie. Wyszedłem z budynku i szybkim krokiem skierowałem się do szkoły popijając ciepły napój. Kogo to obchodzi, że nie powinienem pic kofeiny? NIKOGO. Raz się żyje. 
W ciągu kilku minut byłem już w budynku. Schowałem kurtkę w szafce i sprawdziłem, czy cappuccino jest jeszcze cieple. Pf… Było gorące. Poszedłem z ta kofeiną do swojej sali. Gdy kładłem torbę obok drzwi, zauważyłem, że są uchylone. Był tam nasz nowy wychowawca. Pewnie przygotowywał się do lekcji. Westchnąłem i wszedłem tam, trzymając za sobą cappuccino.
- Mogę na moment? – zapytałem nauczyciela, a ten kiwnął głową. Wstał ze swojego krzesła i odszedł od biurka, gdzie zwykle siedział nauczyciel.
- Noga już w porządku? – spytał. 
- Tak, już nie boli – poinformowałem go. Podszedłem po pana Nataniela i podałem mu cappuccino. – Proszę – powiedziałem. – To za tamto na ulicy – dodałem, mając nadzieje, że mężczyzna weźmie podarek, bo ręce zaczęły mnie boleć, bo ile można je tak trzymać?! 

Nataniel? BIERZ TO XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X