- Ja… Wy… Człowiek… O CO TU BIEGA DO JASNEJ
CIASNEJ?! – wydarł się na całą ulice. Miał nadzieje, że ktoś go usłyszy i
przyjdzie mu na pomoc. Facet, drugi facet, KOSA?! „Czy znalazłem się w
wariatkowie…? A może to uciekinierzy z więzienia! Nie chce umierać! Ja tylko wyglądam
tak młodo! ” , pomyślał.
Panicznie bał się ciemności. Sam nie wiedział, po jaką choinkę szedł w nocy o północy BOCZNYMI uliczkami. Debil, po prostu idiota. Taka wtopa była nieunikniona. Myślał, że dostał nauczkę, że Bóg go nie kocha i chce mu zrobić tyle cierpienia ile tylko te złe duszyczki zapragną. Taemin myślał, że zaraz zwymiotuje, tak, przed tym mężczyzna, który wziąć patrzył się na niego piorunującym spojrzeniem, jakby miał jakieś laserki w oczach… A może miał? Czuł jak pod tymi wszystkimi problemami, które już dosyć często mu się
Panicznie bał się ciemności. Sam nie wiedział, po jaką choinkę szedł w nocy o północy BOCZNYMI uliczkami. Debil, po prostu idiota. Taka wtopa była nieunikniona. Myślał, że dostał nauczkę, że Bóg go nie kocha i chce mu zrobić tyle cierpienia ile tylko te złe duszyczki zapragną. Taemin myślał, że zaraz zwymiotuje, tak, przed tym mężczyzna, który wziąć patrzył się na niego piorunującym spojrzeniem, jakby miał jakieś laserki w oczach… A może miał? Czuł jak pod tymi wszystkimi problemami, które już dosyć często mu się
przydarzały,
uginają mu się nogi. „Nie, Tae, dajesz! Nie mdlej mi tu tylko!” , mówił sam do siebie w myślach.
Było z nim coraz gorzej. Bo to nie jest raczej
normalne, gadać sam ze sobą, czyż nie? Dwójka facetów będzie miało do czynienia
z ciężkim przypadkiem.
- Głuchy jesteś, on ci się coś pytał – spytał
się teraz młodego ten drugi, na szczęście, bez kosy. Z niewiadomego powodu Tae
wcale nie bał się tego nieuzbrojonego. Czarnowłosy chyba chciał papugować tego
drugiego, bo zrobił „podobny” wzrok do tamtego mężczyzny. Wzrok nowego rozmówcy
był nadzwyczaj śmieszny. Taemin musiał się bardzo postarać, aby nie wybuchnąć
śmiechem. To nie był na to za odpowiedni moment. – Kim jesteś? – Powtórzył
pytanie bruneta i zrobił kilka kroków w stronę Tae, gdy ten zaczął się wycofywać.
Co, jak co, ale Azjata lubił swoją przestrzeń prywatna i nienawidził, jak ktoś
ją przekraczał, tak jak w tym momencie. Szedł tak do tyłu, aż nie napotkał
jakże „kochanej” ściany jednego z domostw. A chłopak o czarnych jak u kruka
włosach nadal się przybliżał. „Nie boje się, nie boje się… Nie jednak się boje.
ZABIERZCIE MNIE OD TEGO PSYCHOPATY!”
- Kim
jestem….? – powtórzył Taemin pytanie jak jakiś głupi. Chyba chciał przedłużyć
czas swojego istnienia tymi pogaduszkami. – Przechodniem, nie widać? – zapytał
ironicznie. „Tak, nie ma co, Tae, pyskuj kryminalistą. Śmierć masz jak w
banku.” Przełknął szybko silne i pomyślał, co by jeszcze powiedzieć, aby nie
zginąć. – To raczej ma muszę się wam spytać;.. Km wy jesteście?! I co się
stallo z tym gościem, co był z wami?! – zapytał, próbował nie krzyczeć. Próbował,
a nie wyszło mu to za dobrze.
Marshall? Dayki? Spowiadać się ^^
Marshall? Dayki? Spowiadać się ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz