Tae wpadł do swojego pokoju i szybko zatrzasnął za sobą drzwi. Cały rozedrgany zsunął się po nich na podłogę, kryjąc twarz w dłoniach, a jego ciałem wstrząsnął potężny płacz bezsilności. Nagle dobiegł głuchy, nagły huk po drugiej stronie drzwi. Chłopak odskoczył z cichym piskiem od drewnianej płyty.
- Taemin, otwórz te pierd.olone drzwi! - wrzasnął jego właściciel, bębniąc pięścią w drewno. Taemin nie odpowiedział, kuląc się na podłodze tuż obok swojego łóżka. - OTWÓRZ! - Park ryknął z furią.
- Nie! - zawołał rozpaczliwie Tae, obejmując się ramionami.
- Chcę porozmawiać - wybełkotał mężczyzna, próbując udawać spokojnego.
- Nie będę z tobą rozmawiać póki nie wytrzeźwiejesz! - krzyknął nastolatek, nadal płacząc. Kolejne głuche uderzenie w drewnianą płytę i wściekły ryk. Młodszy miał nadzieje, że jego drzwi wytrzymają te chaotyczne walenie. Chłopak spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Najgorsza była szyja i czerwony ślad po obroży. Po za tym wszystko było w porządku. Nie licząc psychiki młodego. Musiał coś zrobić. Bał się, że jego „ojciec” zaraz wparuje do jego pokoju i potem nie będzie za kolorowo. Po pijanym Parku wszystko było możliwe.
Gdy walenie w drzwi nie ustąpiło, Taemin wstał z zimnej podłogi i podszedł szybkim krokiem do szafy. Wyciągnął z niej swoja torbę i włożył tam wszystkie podręczniki oraz trochę swojego kieszonkowego. Podszedł do swojego okna i otworzył je. Wszedł na parapet i skoczył w dół. Po raz pierwszy, od kiedy tam… Mieszkał… Uciekł z domu. Kiedyś musiało tu nastąpić. Miał zamiar nocować u Adama. W czasie drogi do szkoły Tae podniósł do góry kołnierzyk koszuli od mundurka szkolnego, aby nie było widać sińców na jego szyi. Nie chciał kolejnych skandalów. I tak było już jedno w ostatnim czasie. Od tego czasu próbowanie rozmawiać z Natanielem… I nie zawsze mu się to udawało. Ale zawsze miał jakieś alibi, czyli korki. Ale dosyć o jego wychowawcy, wracajmy do tego czasu, kiedy Tae uciekł z domu.
Przed szkołą wykręcił jeszcze do kawiarni po jakąś kawę. Znów nie spal całą noc. Wiadomo, dlaczego. Zaczynał uzależniać się od kofeiny. A była to tylko Parka wina. Ale wracając. Młody wziął tą kawę i wypił ją prawie duszkiem, chociaż jej nienawidził, bo miała dla niego za bardzo gorzki smak.
W liceum znalazł się dziesięć minut przed rozpoczęciem lekcji. Poszedł do swojej szafki i odłożył wszystkie niepotrzebne w tamtym czasie mu rzeczy. A trochę tego było. Czasami sam siebie zadziwiał, jak to wszystko mieści mu się w jego torbie.
Wrócił pod swoją klasę. Byli tam już prawie wszyscy…. I jeszcze ktoś. Minnie jeszcze nigdy nie widział tej osoby. A była to dziewczyna, brunetka. Nikt z nią nie rozmawiał. „Może jest nowa i nie wie jak zagadać?” , zapytał sam siebie Tae, ale na tą myśl tylko pokręcił głową. Bo kto dochodzi do szkoły w środku semestru? Potem trzeba zaliczać cały semestr. A to jest istna męczarnia.
- O czym tak myślisz? – usłyszał za sobą głos swojego przyjaciela – Adama. Chłopak jednak nie zdążył odpowiedzieć, a nawet nie chciał, a uratował go dzwonek na lekcje. Taemin odetchnął z ulgą. Nie lubił jak jego towarzysz zaczynał być dociekliwy. Tak czy inaczej, nastolatek wszedł do klasy, zostawiając kolegę bez odpowiedzi.
Jak się okazało – ta dziewczyna co stała sama na korytarzu, na prawdę, o dziwo, była nowa uczennicą i doszła do klasy do której uczęszczał Taemin, czyli Ic. Nowa miała dość oryginalne imię (chociaż Taemin to także nie jest za bardzo pospolite imię), a Tae o ile dobrze pamiętał brzmiało ono tak – Cheyanne. Na pewno tak brzmiało, Minnie miał dobrą pamięć do imion. Ale wracając. Dziewczyna miała siedzieć z naszym bohaterem. Przez pierwsze lekcje nie odezwała się do niego słowem, a on próbował się jedynie uśmiechać, by nie zrazić dziewczyny. Miał jedynie nadzieje, że nie widać śladów na jego szyi, bo by się chyba powiesił.
Gdy nastała pora lunchu wszyscy poszli do stołówki, Tae także. Kupił w sklepiku (który mieli w stołko–kawiarence) swoje, ulubione, mleko bananowe, za które mógłby nawet zabić. Nastolatek poszedł na dwór (gdyż można było, bo ładna pogoda) sącząc swój napój. Pod drzewem, na ławeczce siedziała Cheya. Taemin sam siebie zadziwił. Jeszcze nikomu nie wymyślił zdrobnienia od imienia. Zrobił już dwie nowe rzeczy w ciągu jednego dnia.
Podszedł do dziewczyny. Zobaczył, że je herbatniki a obok niej leży szklanka, chyba z herbatą. Chłopak przysiadł się do niej. Przez chwile siedzieli w ciszy. Taemin jednak po kilku sekundach odchrząknął i spojrzał w gałęzie drzewa.
- Ładne miejsce wybrałaś – powiedział. Spojrzał katem oka na dziewczynę. Uśmiechnął się lekko. – I jakie wrażenia po pierwszych trzech lekcjach w nowej szkole? – Zapytał. Jakoś musiał zacząć rozmowę . To pierwszy raz gdy zaczynał znajomość.. Z dziewczyną.
Cheyanne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz