Chłopak już dawno zapomniał gdzie się znajduje. Nie obchodziły go konsekwencje związane ze zjedzeniem tych żelków. Może było to nieodpowiedzialne, ale nie potrafił odmówić wzięcia i spróbowania tego „narkotyku”. Z drugiej strony – było to kompletnie głupie, dziwne i żenujące. Bo jaki chłopak, który mieszka w wielkim domu, ma bogatego właściciela dostaje jakieś jedzenie… OD DZIEWCZYNY?! To nielogiczne i śmieszne zarazem. Ale Taeś był za bardzo „najarany”, aby tak serio poważnie o tym pomyśleć. W tamtej chwili miał w głowie tylko to, że niebo jeszcze nigdy nie było aż tak nadzwyczaj różowe. Czyżby apokalipsa? Echem, ale wracając. Taemin nie powinien brać tych owocowych misiów haribo. Koniec tematu.
Chłopak ciągle stał uwieszony na swoim nauczycielu. Wyglądało to na pewno dziwnie i obrzydliwe dla wielu uczniów przechodzących obok. Uczeń i nauczyciel w takiej sytuacji. Gdyby nikt ich nie znal, pomyśleliby pewnie, że to jest pewnie jakaś kochająca siebie na zabój para homoseksualistów, ale jednak znali, wiec było to dla oka trochę okropne. Nataniel pewnie się cieszył, że nie było dużo podopiecznych na dworze. Cheyanne nadal trzymała w ręce butelkę, której zawartość chciała, jeszcze kilka chwil wcześniej, wylać na Minnie. Dziewczyna pewnie do końca nie wiedziała, co się właśnie działo. Przecież nikt nie zachowywał się tak tylko przez zjedzenie żelka haribo. Chociaż. Cheya była dziwnie spokojna. Nataniel w pewnym sensie też.
Najstarszy z naszej trójcy westchnął ciężko i odczepił od siebie naszego bohatera i złapał go za prawy nadgarstek. Pociągnął go za sobą w stronę budynku. Za nimi szła w ciszy koleżanka Taemina. Można by było pomyśleć, że idzie na jakieś stracenie (a szkoda :X ). Pewnie się bała, że pójdzie na dywanik do dyrektora. Ale Nat nie miał zamiaru tam iść. Chyba nie chciał widzieć „pięknej” twarzy swojego pracodawcy. Zaprowadził ich więc do Sali humanistycznej. Wychowawca wyciągnął z kieszeni od spodni klucze i otworzył nimi drzwi od klasy, nadal w jednej dłoni trzymając nadgarstek Tae. Całą trojka weszła do klasy. Uczeń nadal był trzymany przez swojego mentora a Cheya miała w ręce tą głupią butelkę. Młody nadal kontaktował ze światem, mamrotał coś po KOREAŃSKU, pewnie sam nie wiedział co. Stali sobie tak z kilka chwil. Cheyanne spuściła głowę na dol i studiowała swoje, jakże piękne, buty. Trampki jak trampki, nie były ozdabiane złotymi ćwiekami… Więc czemu tak intensywnie się w nie wpatrywała? To tak jakby od tego zależało jej życie.
Tae uśmiechał się jak głupi. Ogólnie – cały był niezrównoważony i głupi. Po haribo zachowywał się tak, jakby wszystko było mu wolno. Tak samo było tym razem. Nastolatek podniósł zamglony wzrok, spoglądając na twarz swego nauczyciela. Zaczął powoli studiować każdą rysę na jego obliczu. Zatrzymał się jednak na ustach bruneta. One były inne od reszty tych wszystkich innych ust, jakie Tae zobaczył w swoim dosyć krótkim życiu. Może ktoś by tego nie zauważył, ale Taemin był odludziem na tej dziwnej planecie i zobaczył to za pierwszym razem. Kolor, nawet ich kształt był dla ucznia dziwnie… Pociągający? Tak, to chyba dobre słowo. Chłopak czuł, że te natanielowe usta wołają słodkie usteczka nastolatka do „zapoznania się”. Spojrzał na prawo i lewo. A, no ta, była tutaj przecież Cheya. A tam! Taemin Park uśmiechnął się jadowicie z dziką satysfakcją, jakby na taką widownię właśnie czekał, po czym podniósł się na palcach, zmniejszając dzielącą ich twarze, kilkumilimetrową odległość i gwałtownie pocałował Nataniela w rozchylone w niemym szoku usta.
To się chyba nazywa nieoczekiwany zwrot akcji, czy coś w tym stylu.
Nikt się tego nie spodziewał. Nawet sam Taemin. Ten, sam, aniołkowaty chłopczyk z Ic. Młody musiał jednak przyznać że usta nauczyciela były… Fantastyczne? Sek.sowne? Sam nie wiedział, jak miał to ująć.
Pewnie staliby tak aż do za brzmienia dzwonka, gdyby nie to, że usłyszeli śmiech dziewczyny, która NADAL tam stała. Nataniel od razu się ocknął i odsunął od siebie chłopaka, który, jakimś cudem, miał jeszcze bardziej zamglone oczy niż przedtem.
- Musze iść na dwór sprawdzać, czy nie ma jeszcze takich napa… Nawaleńców jak Taemin – powiedział nauczyciel z wymuszonym spokojem. – Pilnuj go – rozkazał dziewczynie i wyszedł. Taemin spojrzał w stronę dziewczyny ze smutnym wzrokiem. Wyraźnie zdziwiony zapytał:
- Zrobiłem coś nie tak?
Cheyanne? Wybaczcie wszyscy ! : (
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz