Spać. Nie. Boli. Spać. Co...
Strasznie bolało mnie prawe ramię, ale dało się to wytrzymać. Nie będę robiła z siebie kaleki.
- Budyń. - Powiedziałam tak głośno na ile było mnie stać.
- Co ? - Odpowiedział chłopak, nie wiedząc o co mi chodzi.
- Budyń. Chodźmy na budyń. - Powtórzyłam uśmiechając się.
- Wszystko w porządku ? - Spytał i chyba nadal się zastanawiał nad tym budyniem...
- Tak. Tylko nie puszczaj mnie, nie chce mi się chodzić, jest mi o wiele wygodniej kiedy mnie nosisz na rękach. - Powiedziałam po czym parsknęłam śmiechem.
- Najletsza też nie jesteś, lepiej żebyś szła sa... - Nie dałam mu dokończyć ponieważ zaczęłam krzyczeć.
- UMIEEERAM !!! BOŻE, MARSHALL, CZUJĘ SIĘ OKROPNIE !!! - Krzyknęłam przykładając ręke do głowy jakbym miała zaraz zemdleć.
- Lepiej mnie nie puszczaj ! Jeszcze coś mi się stanie ! Chcesz tego ? - Zaczęłam z niego żartować. Prawda była taka, że nie chciałam żeby zobaczył moje ramię, a jeśli będę chodziła o własnych siłach to na pewno się zdradzę, lepiej żeby mnie nosił no i było mi w takiej pozycji bardzo wygodnie. ( XD )
- Poradzisz sobie. - Powiedział i wypuścił mnie na podłogę.
Zaczęłam zrzędzić pod nosem i go wyzywać. Co za z niego dżentelmen...
Wyprostowałam się i zaczęłam się ociągać za chłopakiem. Co jakiś czas czułam ogromny ból, na szczęście Marshall nic nie zauważył.
- Daleko jeszcze ? - Spytałam chłopaka tracąc już sił w nogach. Na serio mógł mnie ponosić, albo mogłam udawać nieprzytomną... Mogłam inaczej to rozegrać...
Marshall ? Daaaalekoooo jeeeszczeeee ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz