Spojrzałam na chłopaka, przytaknęłam głową. Nie chciałam nic mówić, ale ten ktoś, kto do niego dzwonił… Wydawało mi się, że zachowywał się jak jakiś psychol. On się z takimi zadaje? Czy może jednak to ktoś bliższy, typu brat bądź nawet kuzyn. Niestety tego nie wiem, a wypytywać go o takie rzeczy nie będę. W końcu są to sprawy prywatne i ogólnie, więc nie należy mi się wtrącać. Jestem dobrze wychowaną osobą, więc zachowam się jak na taką osobę przystało.
Nogi zwisały mi ze skały, prawie dotykałam strumyku wody. Ta chwila wydawała się magiczna, było pięknie… W tym momencie mój umysł, znowu mnie porwał do mojego świata. Ja i woda… Jednakże coś było takiego dziwnego. Nigdy tego nie miałam w swoim słynnym „świecie”. Byłam ja, woda i coś czarnego. Szeptało mi do ucha przeróżne rzeczy na temat rozmowy Gilberta z kimś. Mówiło mi dużo rzeczy. Nawet to coś powiedziało mi, abym uciekła stamtąd jak najprędzej, że mam na niego uważać, że może mnie okłamywać, a nawet mówiło mi to coś, że Gilbert nie jestem zwykłym człowiekiem tylko jakąś inną istotą…
Ale stop! Jakim sposobem on miałby być kimś innym, a raczej inną istotą? Bym to raczej zobaczyła, chyba. I teraz poczułam się niepewnie. Nie miałam już pomysłu, nie miałam argumentów na to jak to wszystko swojemu umysłowi wyjaśnić. Więc… Co ja mam teraz myśleć? Lepiej zaufać Gilbertowi, czy temu „czemuś” ? Jedno wielkie pytanie pozostające bez odpowiedzi.
I wtedy wróciłam do „żywych”. Spojrzałam na towarzysza. Uśmiechnęłam się niepewnie. To wszystko co przed chwilą „przeżyłam”, to co usłyszałam dudni mi w uszach. Nie mam zielonego pojęcia co o tym mam myśleć. Odsunęłam się nieco od mężczyzny, przez co byłam blisko ścianki skały. Oparłam się o nią niepewnie. Ciągle myślałam, a raczej co ja mam na ten temat myśleć? Zaufać temu „czemuś” czy zaryzykować i zaufać jednak Gilbertowi? Jedno pytanie pozostające bez odpowiedzi. Wszystko się psuje i miesza. Nie sądziłam, że kiedykolwiek takie coś by mi się przydarzyło. To jest takie niecodzienne. Nigdy nie miałam takiej jakby… Takiego „spotkania” z czymś, czego nigdy na oczy nie widziałam. A szczególnie w swoim świecie gdzie „rządzę ja”. To nie było normalne. To coś musiało skądś przyjść. Bo znikąd się by się nie wzięło, prawda?
Ech… Teraz mam wielką pustkę w głowie, wszystkie myśli się pomieszały. Jest tam burza biegnących koni, które rozbijają na drodze każdą rzecz jaką napotkają na przeszkodzie. Wzięłam głęboki wdech, kiedy zaczęłam czuć brak tlenu w płucach. Łapczywie brałam każdy wdech, mężczyzna na mnie spojrzał. Miał inny kolor oczu, ale niedawno miał inne. Co soczewki założył? Przypatrywałam się jego oczom.
- Masz inny kolor oczu. – powiedziałam niepewnie.
Od razu odwrócił głowę w drugą stronę. Pokręcił tylko głową i zacisnął mocno wargi. Nic nie mówił. Nie miałam zamiaru go zmuszać aby mówił coś czego może nie chcieć ujawnić. Wstałam z kamieni i odeszłam od niego.
- Muszę już iść. – usłyszałam z dołu.
Gilbert wstał i już był blisko „ucieczki” ode mnie, ale go zatrzymałam na ostatnią chwilę. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
- Czemu? – spytałam.
- Bo… Bo muszę i tyle. – warknął wyrywając rękę z mojego delikatnego uścisku.
Spojrzałam na oddalającą się sylwetkę. Szedł przed siebie, odwrócił na chwilę głowę, ale kiedy zobaczył, że patrzę na niego, od razu głowę odwrócił. Zrobiło mi się… Przykro? Smutno? Nie wiem. Jednakże dziwnie się poczułam, kiedy tak mnie zostawił samą sobie na pastwę losu. Usiadłam na skałę. Schowałam głowę między kolana. Ręce założyłam na głowę. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Nie wiem czemu tak zareagował. Zdenerwowałam go? Wkurzyłam? Coś musiałam wypalić i go to musiało zdenerwować. Nie ma innej opcji… Albo chciał się ode mnie uwolnić.
*
Po godzinie dopiero zaczęłam wracać do domu. Szłam ulicą, ręce schowałam do kieszeni jeansów i nerwowo przewracałam scyzoryk, który zawsze noszę przy sobie. Ściemniało się dość szybko, więc przyśpieszyłam kroku. W pewnym momencie ktoś mnie zatrzymał i zaciągnął w róg. Kiedy przyparł mnie do ściany wyjęłam scyzoryk i przyłożyłam do szyi „obcego”. Pod blaskiem księżyca dojrzałam znajomą mi twarz. Szybko schowałam scyzoryk do kieszeni.
- Przepraszam… - wyszeptałam i odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Za co przepraszasz? – spytał.
- Za to, że Cię zdenerwowałam. – odpowiedziałam.
- Nie zdenerwowałaś. Po prostu musiałem iść i tyle. – odparł.
Gilbert się ode mnie odsunął. Spojrzałam na niego pustym wzrokiem. Nie mogłam właśnie o niczym myśleć. Po prostu w mojej głowie była pustka, nie miałam siły na nic już.
Christopher? ;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz