Marshall już od dwóch dni usiłuje złapać tego dezertera. Zwiał z sądu rozrywając swój film, który każdy Shinigami musi przejrzeć. Teraz już nie miał szansy trafić do Nieba, Piekła czy Czyśćca, zostaje już tylko pojmanie duszy i unicestwienie jej. Pech sprawił, że do perypetii wplątał się jakiś złodziejaszek.
- Ech... Z tymi martwymi same problemy, jeszcze mi jedną duszę zaczepiają, jakby mało im było kłopotów - mruknął pod nosem, kładąc dłoń na ramieniu nieznajomego. Odepchnął go do tyłu, sam zaś zmaterializował kosę i zrzucił kaptur z głowy. Gdy tylko truposz wybiegł z budynku chłopak zagrodził mu drogę ostrzem.
- Samuel Evans, trzydziestoletni morderca na zawołanie, mało ci życia? Dostałeś już szansę, nie wykorzystałeś jej, żegnam, drogi panie - Marceli zdjął z oczu soczewki o kolorze piwnym, ukazując zwykle ukrywane zielono-żółte oczy. Założył swoje okulary i jednym ruchem przeciął duszę kosą. Następnie pośpiesznie wyciągnął z jego serca ostatni kawałek filmu - moment końca. Zapisał kilka zdań w swoim notatniku, włożył skrawek na ostatnią stronę i postawił pieczęć "completed". Odwrócił się do obcego mężczyzny, który stał wpatrzony w przedstawienie.
- Najmocniej przepraszam za to zamieszanie, nie byłem w stanie inaczej tego załatwić, mam nadzieję, że nic Ci się nie stało - Marceli uśmiechnął się promiennie.
- Nie potrzebuję cudzej troski, nie mam pięciu lat - odparł sucho nieznajomy.
- Bo tych Twoich łezkach nie byłem pewien - zaśmiał się cicho, chowając notatnik do kieszeni. Zdjął okulary, po czym ponownie ukrył jaskrawy kolor oczu w pospolicie piwnych soczewkach.
- Teatr - odparł brunet najwidoczniej niezbyt zadowolony uwagą Shinigami.
- Mów tam sobie jak chcesz, ja wiem swoje - poprawił płaszcz na tyle duży, że zakrywał całe ciało chłopaka, a następnie oparł się o kosę. Uśmiechnął się wesoło i dopiero po chwili zorientował się, że ktoś za nimi stał. Ów ktoś patrzył zaskoczony na dwóch przedstawicieli płci przystojnej (jak ja uwielbiam ten zwrot XDDDDD). Marshall osadzając, iż jest to towarzysz ducha odwrócił się na pięcie i skierował ostrze w kierunku kolejnego obcego, wyglądał na Azjatę. Bacznie obserwował obcokrajowca przeszywając go mroźnym spojrzeniem.
- Ktoś Ty? - warknął, mrużąc powieki.
- Ech... Z tymi martwymi same problemy, jeszcze mi jedną duszę zaczepiają, jakby mało im było kłopotów - mruknął pod nosem, kładąc dłoń na ramieniu nieznajomego. Odepchnął go do tyłu, sam zaś zmaterializował kosę i zrzucił kaptur z głowy. Gdy tylko truposz wybiegł z budynku chłopak zagrodził mu drogę ostrzem.
- Samuel Evans, trzydziestoletni morderca na zawołanie, mało ci życia? Dostałeś już szansę, nie wykorzystałeś jej, żegnam, drogi panie - Marceli zdjął z oczu soczewki o kolorze piwnym, ukazując zwykle ukrywane zielono-żółte oczy. Założył swoje okulary i jednym ruchem przeciął duszę kosą. Następnie pośpiesznie wyciągnął z jego serca ostatni kawałek filmu - moment końca. Zapisał kilka zdań w swoim notatniku, włożył skrawek na ostatnią stronę i postawił pieczęć "completed". Odwrócił się do obcego mężczyzny, który stał wpatrzony w przedstawienie.
- Najmocniej przepraszam za to zamieszanie, nie byłem w stanie inaczej tego załatwić, mam nadzieję, że nic Ci się nie stało - Marceli uśmiechnął się promiennie.
- Nie potrzebuję cudzej troski, nie mam pięciu lat - odparł sucho nieznajomy.
- Bo tych Twoich łezkach nie byłem pewien - zaśmiał się cicho, chowając notatnik do kieszeni. Zdjął okulary, po czym ponownie ukrył jaskrawy kolor oczu w pospolicie piwnych soczewkach.
- Teatr - odparł brunet najwidoczniej niezbyt zadowolony uwagą Shinigami.
- Mów tam sobie jak chcesz, ja wiem swoje - poprawił płaszcz na tyle duży, że zakrywał całe ciało chłopaka, a następnie oparł się o kosę. Uśmiechnął się wesoło i dopiero po chwili zorientował się, że ktoś za nimi stał. Ów ktoś patrzył zaskoczony na dwóch przedstawicieli płci przystojnej (jak ja uwielbiam ten zwrot XDDDDD). Marshall osadzając, iż jest to towarzysz ducha odwrócił się na pięcie i skierował ostrze w kierunku kolejnego obcego, wyglądał na Azjatę. Bacznie obserwował obcokrajowca przeszywając go mroźnym spojrzeniem.
- Ktoś Ty? - warknął, mrużąc powieki.
Taemin? Dayki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz