sobota, 16 maja 2015

Od William'a cd. do Natashy

Z osłupieniem patrzałem na szatynkę. Jezu, co ona tu odwaliła?! Patrzałem na nią, czekając na wyjaśnienia.
''Nie teraz''- odczytałem to z jej wyrazu twarzy. Posłusznie ustawiłem zszokowanych i omdlałych ludzi w kąty. Natasha sama zajęła się złoczyńcami, ciągnąc ich na tyły kawiarenki. Wyjrzałem co ona tam robi, gdy zająłem się już lekko przytomną kobieę. Wstała i zaczęła szlochać bez powodu, nogi miała zdrętwiałe i ledwo co szła. Trzasnęła drzwiami na tyle mocno, że jedna, jedyna szyba pękła na kawałki. Przerażona uciekła w popłochu. Zajrzałem do szatynki. Bawiła się z mężczyznami, wkładając ich po kolei do kosza na śmieci na tyłach budynku. Normalnie głowa przez okno i mocny kop obcasem. Każdego spotkał ten los, jak przykro. Zadałem jej pytanie wzrokiem. Staliśmy nieruchomo, patrząc sobie w oczy. Nie wiem, ile czasu minęło, ale gdy tylko usłyszałem wycie syren policyjnych wszystko zawirowało. Natasha zaciągnęła mnie do jakiegoś wyjścia z boku kawiarni i ciągnęła mnie do jakiegoś zaułka zdala od miejsca wypadku. Poczułem że mi się robi niedobrze. Dziewczyna kucnęła i rozejrzała się, czy nikt nas nie obserwuje bądź obserwuje.
- Piśnij chociaż słowa, a gwarantuję że zajmę się tobą- syknęła i zrobiła grymas. Dałem ręce do góry, co przypominało '' Ja nic nie wiem!''.


Wstałem, ale ona mnie przytrzymała przy ścianie. Fuj, zaczęło dawać zgniłym żarciem, w ogóle smrodem z śmietników.
- Unikaj na razie tamtych terenów, bo będą coś podejrzewać- odsunęła się ode mnie. Nie ja prawa mówić gdzie mam chodzić, a gdzie nie. Nie ma nade mną władzy.
- Nie masz nade mną kontroli, słodziutka- uśmiechnąłem się szyderczo, ale nie na długo. Natasha podniosła kolano i wycelowała prosto.... W mojego penisa. Skuliłem się i zwinąłem z bólu. Dziewczyna odeszła ''w wielkim stylu'' co mnie przeraziło i zarazem pociągało. Nie wiem czemu, ale zacząłem się bardziej uśmiechać niż kulić. 

Natasha? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X