-Polski.
Chyba gorzej być nie mogło. Tae miał kilka powodów, aby nie lubić tego przedmiotu. Po pierwsze: za Boga nie rozumiał nic z tego polaka. Po drugie: mieli wymagającego nauczyciela, którego dziwnym trafem, o zgrozo, Taemin jakimś cudem lubił. I, o zgrozo razy dwa, się z nim widywał poza szkołą. Tak, jest to chore i niedorzeczne. Ale co zrobisz, nic nie zrobisz. Trzeba się pogodzić, że weszło się w takie bagno a nie inne. Minnie westchnął jedynie ciężko na tą myśl. Wstał jednak z ławeczki z żalem w sercu, że zaraz przeżyje najgorsze czterdzieści minut dzisiejszego dnia. Ruszyl w kierunku drzwi, które prowadziły do środka budynku. Nie chciał mieć napisanego w dzienniku spóźnienia a później być wypytywanym, dlaczego tak późno przyszedł przez swojego jakże kochanego wychowawcę.
Gdy szedł przez korytarze zauważył, że nowo przez niego zapoznana osoba idzie za nim jak cień. Uśmiechnął się mimowolnie pod nosem. Na pierwszy rzut oka można było zrozumieć, że jego „towarzyszka” była w tym otoczeniu nowa i potrzebowała przewodnika, bo sama by się w tym miejscu zgubiła. Minnie, myśląc o tym sam nie wiedział, czy teraz obgaduje w myślach dziewczynę, czy jest to neutralny test. Cóż poradzić, że nastolatek sam siebie nie rozumiał.
Na szczęście przyszedł z dziewczyną w odpowiednia porę pod klasę, gdyż Nataniela jeszcze nie było. Wszedł do klasy razem z koleżanka z ławki, gdyż klasy w tym liceum zawsze były otwarte. No.. Prawie zawsze. Bo na przykład… Przypomnijmy sobie incydent z pożarem, kiedy to Teamin odsypiał nockę i został w sali chemicznej, gdzie palił się ogień. Gdy chłopak się obudził i chciał wyjść drzwi okazały się zamknięte. Kto zostawia drzwi zamknięte w czasie pożaru ja się pytam?! Chyba jakiś ułomny człowieczek, czyli panicz od chemii. Potem miał milion rozmów i z dyrem i z Natanielem. Ale wracając.
Gdy wszyscy się rozpakowali i, o Natanielu i Boże wybacz, Taemin przypomniał sobie, że nie przeczytał tekstu, co był zadany i nadrabiał swoje zaległości, do klasy wszedł nauczyciel. Nastolatek na szczęście zdążył przeczytać wiersz, ale za Boga nic z niego nie zrozumiał. Miał tylko nadzieje, że Nataniel nie zechce mu kazać wytłumaczyć przeslania autora do ludu przez te przeklęte słowa wyciągnięte z księżyca.
Wszyscy wstali ze swoich miejsc by, jak należy, przywitać się ze swoim wychowawca i nauczycielem polskiego w jednym. Potem usiedli a najstarsza osoba z obecnych w tym pomieszczeniu zaczęła, a raczej zaczął, bo to przecież facet, chociaż nigdy nic nie wiadomo, bo transseksualistów na świecie dużo, sprawdzać obecność. Nie, Tae był pewny że miał do czynienia ze stu procentowym facetem. Przecież widział jego klatkę piersiową jak się przebierał, czyż nie? Naszemu bohaterowi na samo wspomnienie o tym zrobiło się jakoś dziwnie w płucach. „Czy wyłączyli klimę? Niech ją włączą z powrotem, bo zrobiło mi się dziwnie duszno i gorąco”, pomyślał, jednak klimatyzacja była nienaruszona. Jeszcze lepiej, z tyłu klasy były otwarte dwa okna. Ale i tak było mu za ciepło. Pewnie miał gorączkę albo coś… Przecież nie mógł być taki bez powodu, czyż nie?
Po sprawdzeniu obecności nauczyciel nakazał wszystkim przeczytać tekst na pierdyliard (czyli siedem) stron w podręczniku a potem opisać tego w dwóch stronach A4, co doprowadziło do głośnego jęknięcia rozpaczy wszystkich z klasy. Tae myślał, że się zaraz powiesi. No dobra, lubił czytać, ale to, co sam kupował w księgarni albo wypożyczał z biblioteki. A nie jakiegoś Pana Tadeusza od siedmiu boleści! Tak więc, modląc się, aby ta lekcja jak najszybciej się skończyła, zaczął czytać ten głupi tekst, który za Chiny nikomu nie był do szczęścia potrzebny. „Litwo, Ojczyzno moja…. Święta mortadelo, po jaką zgrozę jest mi potrzebny wiersz o Litwie? Mieszkam tam? Nie?! Ej, Natanielu, lekcje ci się nie pomyliły? Jesteś humanistą a nie nauczycielem literatury Litewskiej.. Czy jak to się do świętej choinki odmienia” , pomyślał Taemin próbując czytać dalej. Tylko za Boga nie potrafił. Nie umiał czytać tekstów na lekcji. A jak jeszcze Nataniel się na niego gapił to nie jego wina! No ludzie! Ileż można?! Minnie sam nie wiedział, czego w tej chwili nienawidził bardziej. Czy tego Tadeuszka, czy Natanielka. Zaraz, co… NATANIELKA? Pfu! Nataniela.
Gdy zabrzmiał dzwonek, Taemin dopiero ogarnął, że doczytał tylko do „Ty jesteś jak zdrowie”. Wzruszył na to ramionami i spakował swoje rzeczy, nie słuchając nawet, co Nataniel mówi, bo pewnie gadał o zadaniu domowym. Minnie miał zawsze motto: Od kogoś się dowie jutro, co było zadane, albo wcale się nie dowie i będzie miał na to wszystko wylane i będzie świecił przed nauczycielem swoimi, jakże cudownymi, oczkami. I tak, główną cechą Taemina jest skromność. Bo przecież, budząc się każdego dnia nie podchodzi do lustra i nie mówi „o boże, ale jestem przystojny” i nie współczuje reszcie światu. Więc był normalny.
Ostatnią lekcją był wf, który przebiegł tak jak każdy, normalnie. No, prawie. Tym razem dziewczyny i dziewczyny mieli ćwiczyć razem, gdyż nie było nauczyciela wuefisty od dziewczyn. Z tej przyczyny, że płci pięknej było więcej od płci przystojnej, nauczyciel oświadczył, że będzie siatkówka. Mieli się doprać mieszanie w pary. Tae, widząc, że Cheya została sama, poszedł do niej. Nie z litości, przecież jego także nikt nie wybrał (przypadek? XDD). Tak, więc, MUSIELI grać razem. Taemin prawie padł ze śmiechu, gdy dowiedział się, że dziewczyna nie umie grać w siatkówkę. Ale musiał być spokojny. Nie mógł się przecież naśmiewać z koleżanki. On także nie był mistrzem siaty, ale na pięć… plus potrafił. Tak, on jest skromny. Ale wracając. Dziewczyna czasami sama zaśmiała się, gdy coś jej nie wyszło, a Taemin obdarzał ją jedynie ciepłym uśmiechem. Poza tym, że Cheya zauważyła ślady na szyi nastolatka po obroży i musiał jej wcisnąć kit w stylu że jego organizm tak czasem ma, to cały czas spędzili bardzo milo.
Gdy lekcja się skończyła, ogólnie, skończyły się lekcje na dzisiejszy dzień chłopak poszedł do szatni się przebrać a potem wyszedł z liceum, żałując, że nie napotkał przy okazje nowej znajomej, bo chciał się z nią pożegnać. Poszedł wiec prosto do domu Adama i tam nocował, gdyż, tak jak było mówione już na początku, nie chciał spać pod jednym dachem z pijakiem. Nawet jeśli był jego właścicielem, albo jak reszta myślała, „ojcem”. Ale zostawmy temat o Parku.
Następnego dnia Taemin obudził się trochę zmęczony, bo prawie do północy czytał tego PANA TADEUSZA i pisał wypracowanie na dwie strony A4! On chyba kiedyś zabije tego nauczyciela. Znęcał się nad nimi. A tak przynajmniej myślał nastolatek.
Chłopak uszykował się do szkoły i przejrzał się w lustrze. Ślad po obroży zniknął. Na szczęście. Zapominając o tym, że obiecał obudzić Adama, gdyż nie nastawił budzika, wyszedł z mieszkania. To już był problem jego przyjaciela. NIGDY NIE UFAJ TAEMINOWI. To diabeł w anielskiej skórze, naprawdę.
Jak już miał we krwi, przed szkołą kupił cappuccino. Znów wypił go prawie duszkiem. Po dziesięciu minutach był już w szkole. Przed wejściem do liceum zauważył jego nowa znajoma, która właśnie szła przed nim.
- Cheya! – zawołał. Dziewczyna słysząc swoje imię obróciła się w stronę Tae, a ten pomachał jej na przywitanie i uśmiechnął się przyjacielsko. Miał nadzieje, że nastolatka nie obrazi się na takie zdrobnienie od jej imienia.
Cheyanne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz