...
Złodziej kołdry od siedmiu boleści. Dlaczego chciał ze mną spać? Dlaczego nie poszedł do siebie, do swojego łóżka? Dlaczego w tamtej chwili leżał obok mnie, na kanapie? ( DLACZEGO NATANIEL NAZWAŁ TAEMINA SŁODZIAKIEM? XDDD )
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Tak się głowie i troje a odpowiedzią może być tylko to, że chciał mi zrobić na złość. Albo był pedofilem. Albo miał jakiś piep.rzony instynkt macierzyński.
NATANIEL, CZEMU MUSISZ BYĆ DLA MNIE TAKĄ WIELKĄ ZAGADKĄ?!
Gdy ten sobie smacznie spał, ja marzłem jak jakiś imbecyl. Wziąłbym tą kołdre, gdyby nie to, że zabrał ją mój nauczyciel.
DLACZEGO ŚPIĘ Z NAUCZYCIELEM?! DRUGĄ NOC Z RZĘDU?!
Chyba wejdzie mi to w krew. Albo już weszło.
Na samą myśl o tym zachciało mi się śmiać. Ale była noc. OSOBA obok mnie spała.... Więc raczej nie była na to odpowiednia pora.
Gdy było już grubo po północy, a ja nadal walczyłem z myślami i zimnem, poczułem na sobie coś miękkiego. Otwartłem oczy i zobaczyłem jak Nataniel odwraca się do mnie plecami. Miałem na sobie połowę kołdry. Uśmiechnąłem się do jego pleców i będąc już troszkę rozgrzanym zamknąłem powieki. Zasnąłem z uśmiechem na ustach.
Może nie był takim dup.kiem, za jakiego go uważałem.
Obudziłem się sam. Albo raczej z drobną pomocą promieni słonecznych i... Kaszlu? Otwartłem oczy, by po chwili sobie uświadomić, że to ja kaszlę i jest mi niedobrze. Pobiegłem do łazienki i zwróciłem, to, co jadłem wczorajszego dnia. Rewolucja w moim żołądku się na szczęście skończyła. Wróciłem do kuchni, chciałem sobie wypić mleko. Na drzwiach lodówki zobaczyłem kartkę. Przeczytałem jego treść.
"Wyszedłem do pracy. Zrób sobie coś, abyś głodny po domu nie chodził."
A. No tak. Nataniel. Nie było go, gdy się obudziłem. Eh... Pewnie się nie wyspał. To byla moja wina.
- Jak wróci to mu podziękuję i poproszę za najście - powiedziałem sam do siebie i znowu zacząłem kaszleć. Chyba dostałem jakiegoś przeziębienia przez te spanie bez kołdry.
Otwartłem lodówkę, szukając wzrokiem mleka. Było! Uratowany!
- Ale zimne mleko w moim stanie? - Spytałem, znowu siebie, idiota. I tak poszedłem do kuchenki, by po kilku minutach nalać sobie do minka ciepłego mleka. Wypiłem go prawie duszkiem. Tak, mam fetysz na mleko.
Umyłem użyte naczynia i nie jedząc nawet knapki, poczłapałem się umyć a potem znów się położyć w salonie. Było mi tak słabo. Myślałem przez chwilę, że padne.
Obudziło mnie zamykanie drzwi na klucz. Usiadłem na kanapie. Do salonu chwilę później wszedł Nataniel.
- Jak tam w szkole? - spytałem, wstając z mebla. Gdy ten mi mówił co i jak, ja zrobiłem kilka kroków w jego stronę... I straciłem równowagę. Zanim dotknąłem podłogi chłopak szybko zareagował i mnie złapał.
- Co jest? - Zapytał
- Słabo się czuje - odpowiedziałem. Nataniel dotknął mojego czoła.
- Masz gorączke.... Brałeś jakieś leki?
- Myślałem, że jak się prześpie, to mi przejdzie - odparłem.
- Eh... Połóż się - rokazał i tak uczyniłem. Hej kanapo. Dawno się nie widzieliśmy. - Muszę iść do apteki po tabletki - powiedział i już chciał iść ale złapałem go za rękaw. Nataniel spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Nie odchodź.
Nataniel? On Ci umrze z przeziębienia default smiley xdDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz