piątek, 15 maja 2015

Od Marshalla cd. do Jasmine

Marshall odwrócił się zdezorientowany w stronę Jasmine, która jak szalona biegła w jego kierunku. Odepchnęła go, przez co upadł na ziemię. Szybkim ruchem skoczył na nogi i zanim zorientował się co zaszło oberwał czymś ostrym w ramię. Obfity, szkarłatny strumień prysnął z rany plamiąc czarną koszulkę chłopaka. Marceli rozejrzał się dookoła. Zauważył zakapturzoną postać z równie wielką kosą co kosa Shinigami oraz skuloną Jasmine. Podbiegł do niej.
- Hej, wszystko gra? - przyklęknął obok brunetki. Dziewczyna uniosła głowę, uśmiechnęła się nieznacznie, usiłowała zgrywać silną, lecz Kosiarz doskonale wiedział, że została splamiona swoją własną krwią. Podniósł się z ziemi.
- Mężczyzna, który skrzywdził kobietę nie jest godzien nazywać się mężczyzną - rzekł z lekkim uśmieszkiem na ustach.



(to dziś się przestawiam na Sebastiana Michaelisa xddd)
Dosięgnął swojej kosy. Stanął naprzeciw wrogowi. 
- Zapraszam do tańca - roześmiał się i skoczył ku przeciwnikowi. Zakapturzona istota zgrabnie unikała ostrza broni Marshalla, podobnie jak Marshall unikał ostrza kosy napastnika. Byli praktycznie sobie równi. Ledwo któryś drasnął drugiego, drugi odwdzięczał się tym samym. Tutaj wygrana była teoretycznie niemożliwa, jedynie remis. 
- Co by powiedział Bóg i niebo, gdyby zobaczyli twoje poczynania, Marshallu Elvire. Shinigami nie może mordować, a ty co robisz? Dążysz do zabicia mnie - odezwał się rywal Żniwiarza.
- Niebo? Nie ma władzy nade mną - odparł z drwiną w głosie. - A Bóg? Ja sam jestem bogiem, bogiem śmierci!


Rzucił się z kosą na wroga, lecz sam został zraniony. 
- Ty szujo! To moja ulubiona koszulka! Teraz muszę ją zacerować... - rzucił broń na bok, wyjął z kieszeni nić oraz igłę. Zdjął z siebie bluzkę ukazując hojnie obdarowany i dobrze zbudowany brzuch oraz klatkę piersiową (wiem, że Jasmine chce go zobaczyć bez koszulki, mrrrrr...). Zajął się szyciem, zaś napastnik zaczął strzelać do Marshalla, który z niezwykłą zwinnością omijał ołowiane kulki.



- Gotowe - mruknął do siebie, po czym założył mokrą od deszczu koszulkę, jednakże nie zdążył dopaść swojego maleństwa (kosy), dlatego też walczył widelcami, które znalazł w kieszeni. Zupełnie nie wiedział co one tam robiły.



W końcu znudzony tą bitwą zablokował ostrze przeciwnika i wykręcił je, a następnie unieruchomił zakapturzoną postać.
- Nie wolno ci zabijać tych, których nie ma na liście umarłych! - wykrztusił psychopata.
- Ależ ty jesteś na liście, popatrzmy... - wyciągnął z kieszeni swój notes. - Ach, tak! Mister Ervin Nicolas. Zginął na wskutek przygniecenia przez drzewo o godzinie... hm... - zamyślił się na chwilę, ale potem wybuchnął gromkim śmiechem i w trybie natychmiastowym odsunął się od Ervin'a. W tym samym momencie błyskawica przecięła niebo, trafiła w drzewo nieopodal. A to zawaliło się i spadło na napastnika. 
- Ty... mendo... - wydukała teraz już ofiara. 
- Cicho sza! Bitch, please, I'm fabulous... - rzekł Marceli odrzucając włosy z twarzy.




(to teraz strzelimy Daryla Yan'a z Guilty Crown xdddd)
Na szybko przejrzał film Ervin'a i postawił stempel "completed''. Przypomniawszy sobie o zranionej Jasmine skoczył ku niej. Wziął dziewczynę na ręce. Ruszył w stronę miasta.

<Jasmine?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X