-Zeno, proszę tylko na jedną nockę...- pisnęłam wręcz żałośnie, podeszłam do brata i ścisnęłam mu policzki.
- Ty w moim samochodzie? Śnisz! Dopiero od niedawna masz prawo jazdy- upierał się przy swoim, zabierając ręce z policzków. Nie dziwię mu się, ale nie zamierzałam odpuścić.
- Wiesz dobrze, że jeździłam jak miałam 16 lat. Jakoś nigdy mnie nie złapali.
- Może dlatego, że nie mogli cię dogonić?
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem i pociągnęłam odruchowo za rękaw swojej czarnej bluzy z napisem:"BDMS". Ten tylko westchnął ciężko, wsadził rękę do kieszeni jeansowych spodni i wyjął z nich kluczyki od Mazdy RX-7. Wręcz podskoczyłam z radości i chwyciłam za klucze do chwilowej wolności.
- Masz mi go oddać w całości i żadnych wyścigów- mruknął stanowczo, na co ja pokiwałam energicznie głową.
Wyszłam z domu i skierowałam się do pojazdu, stojącego przed garażem. Widać było, że jest zadbany. W końcu mój brat włożył w niego sporo pieniędzy.Otworzyłam samochód i od razu wsiadłam do środka. Włączyłam silnik i wsteczny. Wyjechała z podjazdu i pełnym gazem ruszyłam za miasto.
* * *
- Dobra, zaczynacie tu, na obrzeżach, a kończycie tam gdzie zawsze, czyli na górnym piętrze parkingu.- poinstruował organizator nielegalnych zawodów.
Wystawił rękę do mnie i czwórki trochę starszych i bardziej doświadczonych kierowców. Każdy dał po 3 tysiące. Organizator wyciągnie sobie jakiś procent z tej gotówki, a resztę odda zwycięscy. Można powiedzieć, że trochę naciągane wszystko albo nic. Poprawiłam włosy i zrobiłam to co reszta, czyli wsiadłam do auta, ustawionego na starcie. Każdy odpalił swój pojazd. Czekaliśmy tylko na sygnał do startu.
Po wystartowaniu mężczyzna w białym BMW M3 E92 wysunął się na prowadzenie. Oczywiście nie miałam zamiaru dać mu wygrać. Gdy wjechaliśmy do miasta zwinnie wymijałam samochodu, nie tracąc z oczu swojego głównego rywala. Teraz jechałam z nim łeb w łeb. Gdy tylko zbliżał się ostry zakręt, dodałam gazu i skręciłam.
Pomachałam dla przeciwnika i zostawiłam go w tyle. Zostało tylko wjechać na najwyższe piętro parkingu. Chciałam mieć stuprocentową pewność, że wygram, więc użyłam butli z podtlenkiem azotu. Wbiło mnie lekko w siedzenie.
* * *
Odebrałam swoją nagrodę pieniężną i zaczęłam przeliczać. Gdy schowałam swój dzisiejszy napiwek, usłyszałam dźwięk syren, a na dole zobaczyłam radiowozy, które otoczyły parking. Po prostu świetnie. Weszłam do Mazdy i zmieniłam butle z dopalaczem. Na dole nie było drogi ucieczki, ale zawsze można było spróbować. Zjechałam jak i reszta, pierwszy samochód staranował radiowóz.Wtedy włączyłam nitro i wyjechałam stamtąd, gubiąc ich wśród samochodów. Proszę, spowodowali wypadek... i kto tu sprawia niebezpieczeństwo na drodze?
Jadąc ulicami, które świeciły pustkami, spojrzałam w lusterko. Było pusto, przynajmniej jak na razie. W końcu mój wzrok skierował się na drogę. Zahamowałam gwałtownie, gdy jakiś pieszy wyszedł na pasy. Brakowało dosłownie centymetrów do zderzenia, a chłopak wyglądał jakby miało mu wyskoczyć serce z piersi. Podszedł szybko do okna od strony pasażera. Otworzyłam je, a on wsadził głowę.
- Oszalałaś?!
- To nie było celowe, okej? - rzekłam ze stoickim spokojem.
Znów usłyszałam syreny. Złapał go za koszulkę, z nagłego przybycia adrenaliny, do środka i ruszyłam w pełnym gazem przed siebie.
- O co tu do cho*ery chodzi?!
- Lepiej nie pytaj...
Zaczęłam skręcać to raz w lewo, raz w prawo. W końcu radiowóz wylądował na jednym ze śmietników, a ja odetchnęłam z nie lada ulgą.
- Gdzie mieszkasz?- spytała nagle.
- Co?- wyglądał na nieźle zdezorientowanego.
- Gdzie mieszkasz? Odwiozę cię. Wybacz za to głupie zamieszanie - powiedziałam na jednym wdechu.
< Ktoś? :v >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz