Pewnego, niby spokojnego dnia, popołudniu szedłem nikomu nie wadząc, no ale oczywiście coś musiało zakłócić cały ten spokój. Banda nastolatków dręczyła jakąś dziewczynę. Czym prędzej odgoniłem niechciane towarzystwo i pomogłem jej wstać.
- Dziękuję...- różowo włosa panienka wyszeptała to z nieśmiałością godną młodej sarenki, która pierwszy raz wyjrzała poza las. Uśmiechnąłem się do niej pogodnie, po czym skinąłem lekko głową i jak na dżentelmena przystało, uniosłem i ucałowałem jej dłoń, która smakowała pudrowymi cukierkami, słodkimi prawie tak jak zachowanie tej młodej damy.
- Ależ nie ma za co...- spojrzałem w jej zadziwiające oczy, nad którymi koloru mógłbym się kłócić- nie pomóc tak delikatnej i uroczej osóbce w potrzebie? Tylko prawdziwy cham mógłby przejść obojętnie- wyprostowałem się, zadzierając z lekka głowę. Byłem wyższy od niej o jakieś półtorej głowy, ale nic dziwnego, gdyż ja lat mam 24, a ona wygląda na 16-17. Użyczyłem jej swego imienia, a młoda dama wymamrotała coś pod nosem- Przepraszam, ale czy mogłabyś powtórzyć, bo nie dosłyszałem.
- An...- ponownie było to ledwo słyszalne.
- Jak?
- Annie!- pisnęła. Nieśmiałość tej dziewczyny mnie urzekła.
- A więc, droga Annie, czy mógłbym cię eskortować do domu?
- Cco?
- Czy mógłbym poprowadzić cię pod twój dom, gdyż nieodpowiednie byłoby zostawić tak delikatną osóbkę samą, na pastwę losu i łaskę, lub niełaskę różnych, że się tak wyrażę, debili.
Młodsza myślała przez chwilę, jakby łącząc wątki, ale po kilkunastu sekundach bardzo niepewnie kiwnęła główką, tym samym sprawiając, że kaskada różowiótkich włosów zafalowała. Nie oczekiwałem pozytywnej odpowiedzi, a mimo to ją otrzymałem. Jednakże szliśmy w dość dużym odstępie. Byłem tylko "ochroniarzem", jeśli mogę to tak nazwać. Czułem niepohamowaną ochotę stania się dla niej kimś na kształt starszego brata, kogoś, kto zajmie się nią, bo wydawała się osobą delikatną i zamkniętą w sobie. Wpatrywałem się w jej włosy smagane wiatrem i niepewnie kroczące nóżki. Zacząłem rozmyślać nad tym co by było gdybym nie wkroczył do akcji. Pobiliby ją? Pewnie tak, młodzież w dzisiejszych czasach jest nieokiełznana i niebezpieczna. Nim się zorientowałem staliśmy pod domkiem. Spojrzałem na jej profil twarzy. Szukała kluczy.
- Przepraszam, że pytam, ale od zawsze Cię dręczą?
- Można tak powiedzieć...
- Niestety nastolatki tym wieku są okrutne- wtem wyjąłem karteczkę i zacząłem na niej pisać mój numer telefonu, po czym wręczyłem ją jej- Gdybyś miała jakiekolwiek problemy... zadzwoń... nie zmuszam, tylko mówię, że gdybyś czegoś potrzebowała, chciała, jestem do twoich usług panienko...
(Annie? Krótkie, bo po północy, ale nie chciałem, żeby mi ktoś ukradł odpisywanie default smiley xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz