poniedziałek, 25 maja 2015

Od Rosalie cd. do Bette

Siedziałam cicho i obserwowałam psy( czyt. policjantów). Było mi niedobrze, bardzo niedobrze...miałam wrażenie, że zaraz zwrócę śniadanie gdy patrzyłam na to wszystko. Nie wytrzymując i zwalczając ciekawość odwróciłam głowę od całego zajścia. Niestety zapach po "pizzie" mi to utrudniał...wszystko podchodziło mi do gardła. Skuliłam się na tyle cicho, by psy nie mogły mnie usłyszeć. Nie sądziłam, że Bette potrafi się nad kimś tak znęcać, być okrutny...aż tak okrutny...
~~*~~
Policja zebrała się dopiero po dwóch godzinach, dwóch długich godzinach męczarni mojego żołądka. Gdy pozaznaczali ślady nie ślady, pobrali próbki nie próbki i zamknęli bar niemal od razu chciałem zeskoczyć, lecz powstrzymał mnie demon.
-Jeszcze się połamiesz-zaśmiał się i pomógł mi zejść przy okazji samemu schodząc. 
Jak głupia pobiegłam do toalety dla personelu i kucając przy toalecie zaczęłam wymiotować. Bette kręcił się przy drzwiach ale nie zamierzał wchodzić, pewnie go to obrzydzało. Gdy się z "tym" uporałam przemyłam twarz i wypłukałam usta. Gdy wyszłam szatyn czegoś nasłuchiwał, i uciszył mnie gdy chciałam o coś spytać.
Bette? Wybacz, że późno: brak pomysłu ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X