Ogarniałam po co mu ta kosa. Chciał mnie zgwałcić? Zadźgać? Coś innego? Nic mi się nie kleiło do kupy. Sumienie kazało mi się o to zapytać.
- Po co ci to?- wskazałam na broń szatyna. Westchnął cicho i chyba przygotowywał się do opowiedzenia straaaaaaasznie nudnej histori. Ziewnęłam przejęcie.
- Do różnych celów- wydusił i podał rekę o co mu chodziło? Odsunęłam się i w sumie.... Wypadałoby się przedstawić tak samo jak on mi,.. Nawet mi pytanie takie zadał. Dakota, idiotko ogarnij sie!
- Dakota Rainbow....... Skittles- wyznałam uściskając serdecznie jego dłoń. Umieśnioną łape miał.... Szybko go przejrzałam. Krótkie, brązowe włosy, wysoki, piwne oczy, kolczyki w uszach...., interesujący młodzieniec. Sama nie byłam lepsza- niedoskonała, zapewne brzydka i głupia- oto cała ja. Już się bałam że zacznie się wyśmiewać z mojego nazwiska. Podał mi swoje ramie, dodając przy tym:
- Dasz się gdzieś zaprosić?
Czułam że się pocę. I w dodatku dusić. Co miałam robić by go nie zrazić? Co ja mogłam do jasnej ciasnej zrobić? Złapałam się za głowę, udając jej ból i odwróciła się pospiesznie w odwrotną stronę.
- Przepraszam, głowa mnie boli. Muszę iść- mruknęłam za siebie. Marshall pewnie chciał coś dodać, ale byłam za daleko by go usłyszeć. Weszłam na schody, otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Rzuciłem się na kanapę z moimi ''dziećmi''. Zjadłam kilka z nich i nie wiem czemu, ale zaczęłam o nim myśleć. A może pójdę i go przeproszę? Może sobie pomyśleć wszystko. Że naprawdę dobrze udaje, że naprawde mnie bolało, że coś w nim nie pasowało. Wszyatkie opcje roiły mi się w głowie. Za dużo tego. Zamknęłam oczy wtulając się w poduszki z aksamitu. Ciepło.
Marshall? Nie obraziłeś się, prawda? D:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz