Popatrzyłem w zapłakane oczy dziewczyny i usiadłem przy niej... odsunęła się. Ale nie zbyt mnie to zdziwiło.
- Rosalie, Nie pozwolę Ci od tak po prostu sobie iść. Nie masz gdzie iść, twój dom spalił się przeze mnie, a jeżeli dasz mi wszystko co Ci zostało... zostaniesz z niczym... Rozumiem że jest to dla Ciebie jakieś jednak przeżycie, przez to że zabrałem Cię do mojego brata teraz możesz mieć zrujnowane życie. Czas może wyleczyć rany... lecz nie zawsze, ten uraz że zostałaś zgwałcona zostanie... Przez pierwsze kilka lat na samą tom myśl będziesz płakać, lecz później... podejdziesz do tej sprawy że to było... i nie wróci więcej. Teraz... zaczynasz swój nowy rodził w życiu... już nic nie możesz stracić bo właśnie to straciłaś. Już nic gorszego się nie może stać, lecz jednak po coś to musiało się stać... Teraz może i jesteś słabsza psychicznie lecz później będziesz silniejsza. Nie martw się... jak na razie masz gdzie mieszkać. Pomogę Ci. Uratowałaś mi życie... i gdybyś mnie wtedy nie uratowała, ja bym najprawdopodobniej nie żył a ty byś nie była w tym stanie. Dobrze wiem o tym ze to co się wydarzyło, to co zrujnowało Ci życie zniszczyło wszystko... jestem... ja. - powiedziałem - połóż się, jutro poczujesz się lepiej. - dodałem i wychodząc z pokoju po między nogami przebiegł mi wilk, dziewczyna się go zlękła. Zauważył to. Przemienił się w swoja dawną postać, podszedł do niej i położył głowę na jej kolanach patrzył na nią swoimi błagalnymi oczami by go pogłaskała. Wyszedłem z pokoju przymykając drzwi. Podszedłem do ścierwa trynkiewicza, i wyssałem z niego dusze a jego ciało przemieniło się w szary piach. Już jej nie będzie zagrażał... Poszedłem do łazienki rzuciłem gdzieś w kąt ubranie i wszedłem pod spadająca już wodę... Pod prysznicem spędziłem kilka godzin wyszedłem z pod niego późną nocą. Popatrzyłem czy dziewczyna śpi... spała a Kira obok niej. wiozłem ją na ręce i położyłem na łóżku okryłem ją kocem. I sam poszedłem spać, szybko zasnąłem. W końcu... obudziłem się wieczorem... Ubrałem na siebie jakieś najzwyklejsze czarne spodnie dresowe i wyszedłem ze sypialni... Zrobiłem dziewczynie kanapki i zaniosłem do jej tymczasowego pokoju. Usłyszałem płacz... Kiry już tam nie było podszedłem do łóżka dziewczyny na jej ręce zauważyłem krew a w drugiej kawałek szkła złapałem ją szybko za obie ręce i zmusiłem do popatrzenia mi w oczy...
-Nie rób tego. - powiedziałem spokojnie
- Niby dlaczego?! - krzyknęła przez łzy
- Bo jesteś tu potrzebna... - powiedziałem nadal nie podnosząc głosu
Rosalie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz