sobota, 23 maja 2015

Od Rosalie cd. do Bette

Coraz bardziej przyzwyczajałam się do tego "dziwnego" uśmieszku szatyna. 
-Cóż jadłaś?-spytał patrząc na pusty talerz stojący przede mną.
-Croissant-powiedziałam.
Było tu dość mało ludzi, o takiej godzinie wszyscy siedzieli w pracy. Właśnie...powinnam coś znaleźć i pozwracać pieniądze demonowi. Gdy tak rozmyślałam natrafiłam na spojrzenie pewnego mężczyzny siedzącego po przeciwnej stronie baru. Znad gazety było widać tylko jego oczy...od kiedy tu weszłam zaczął mi się przypatrywać i non stop mnie śledził wzrokiem. Odruchowo złapałam rękę Bette nie odrywając wzroku od dziwnego faceta. Szatyn posłał mi pytające spojrzenie, nic mu nie odpowiedziałam. Podążył za moim wzrokiem i natrafił na podejrzanego typka. Dziwnie drgnął, jakby się przestraszył. Gościu odłożył gazetę i mogłam mu się bardziej przyjrzeć, lecz nie na długo. W przeciągu kilku sekund wyciągnął broń i miał strzelać w naszą stronę. Demon przewrócił stół przy którym siedzieliśmy i pociągnął mnie, abym się za nim schowała. Ludzie zaczęli krzyczeć a kilku innych gości ujawniło się w innych części pomieszczenia. Ktoś rzucił granatem dymnym i nic nie było widać...
-Zaraz wracam-usłyszałam Bette.
Nim zdążyłam zareagować już go nie było obok mnie. Znowu podejrzane typki, które go ścigają? Naprawdę, aż tak się uczepili? Słyszałam strzały niemal wszędzie dookoła i jak ktoś kręci się przy mojej "kryjówce". Nie ma co zwlekać, później nie zwieję i nie zamierzam siedzieć jak mysz pod miotłą! Chwyciłam mocno krzesło i wstając zamachnęłam się w stronę odgłosów, oczywiście na ślepo. Usłyszałam trzask mojej "broni" i krzyk mężczyzny, z pewnością nie demona...Trafiłam! Dobra, muszę znaleźć szatyna, bo potraktują go wodą święconą...oby nie...usłyszałam krzyk szatyna, tylko nie wiem czy z bólu czy coś komuś robił...Nie wiem, wolę się nie domyślać, co się dzieje. Jeszcze wyjdzie n to, że źle oceniłam sytuację i tam katują Bette. Pognałam z krzesłem w stron krzyków. Chowałam się przy jakichś stołach, aby nie zaszli mnie od tyłu....chronić tyły to podstawa. Byłam coraz bliżej odgłosów. Wstałam i niemal oberwałam w głowę ale zamachnęłam się krzesłem. Trochę odepchnęło gościa a ja pobiegłam w stronę, gdzie chyba znajdował się szatyn.
Bette? Robim roz.pier.duche?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X