środa, 20 maja 2015

Od Marshalla cd. do Jasmine

Marshall nie spał. Przeglądał swój notatnik Shinigami i sprawdzał co go czeka w przeciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin. Ostatnio coś mało ludzi umierało, lecz tym razem wszystkie kartki zajęły nowe nazwiska ofiar. Marceli stwierdził, że najwcześniej umrze niejaka Amelia Evaline, córka hrabi i bogatego biznesmena. Zginie o piątej dwadzieścia cztery przez pożar, który wybuchnie w posiadłości. Chłopak westchnął i melancholijnie uśmiechnął się do młodej, trzynastoletniej dziewczynki na zdjęciu.
- Ta praca dobija... Szkoda, że musi tak wcześnie opuścić Ziemię, widać, iż ma swojego adoratora bojącego się wyznać jej miłość... Nie zdąży... - szepnął do siebie. Nagle zaskrzeczały schody, a potem skrzypnęły zawiasy w drzwiach. Bóg śmierci powoli wstał i złapał kosę. Wyszedł z pokoju, po czym skierował się za głuchymi odgłosami kroków. Jedyne co widział to cień, cień w postaci dziewczyny. Przyspieszył kroku. Miał wrażenie, że ta czarna plama o kobiecych kształtach była mu znajoma, lecz nie mógł tego pochopnie ocenić, gdyż zawsze to mogły być omamy albo ataki senne. Ów dziewczyna odwróciła się na ułamek sekundy, wtedy Marceli dojrzał jej twarz. Twarz Jasmine. Zszokowany przystanął na chwilę, aczkolwiek otrząsnąwszy się odbił swoje ciało od kosy i pognał za dziewczyną. Zagrodził jej drogę.
- Jasmine! Co się do ch*lery dzieje?! Czemu uciekasz?! - złapał ją za nadgarstek. 
- Odejdź! Puść mnie! Nie twoja sprawa! - szarpała się. Marshall jednak był silniejszy, a ponieważ uparty z niego młodzieniec nie dał za wygraną.
- Jas, co jest grane? - uspokoił się i ściszył głos.
- Nic, nie powinno cię to obchodzić! - krzyknęła brunetka.
- Ale obchodzi - spojrzał na nią piorunująco poważnym wzrokiem. Tak ostrym, że dziewczyna wzdrygnęła się i uspokoiła. 
- Ja... ja... - wydukała piskliwym głosikiem. - Ja umrę! - wrzasnęła, po czym padła na mech zakrywając twarz rękoma. Marceli przyklęknął przy niej.
- Jak to umrzesz? Kto Ci tak powiedział? - spytał.
- On! Potwór! Wielka czaszka! - załkała drżąc. 
- Śmierć? Masz przecież jeszcze... Ojć, mało brakowało, a bym się wygadał kiedy odejdziesz. Nie wolno mi zdradzać takich rzeczy - uśmiechnął się.
- Śmieszy cię to?! No tak! Przecież Pana Egoistę zawsze wszystko śmieszy! Nieważne, że ktoś właśnie cierpi! On i tak będzie się śmiał! - krzyknęła i odepchnęła Marshalla.
- Nie umrzesz! Rozumiesz to! Nie umrzesz! To ja Cię zabieram! To ja pilnuję Twojej duszy! Ja znam datę końca! Nie jakaś marna podróba Shinigami! - podniósł się. - Nie wierzysz? Udowodnię.
Wściekły i zdenerwowany ściągnął soczewki z oczu, które maskowały jaskrawe, zielono-żółte, głębokie oczy Mrocznego Kosiarza. Założył na nos okulary, a następnie wyciągnął notes. 


Wskazał palcem na spis treści. Nigdzie nie pisało "Jasmine Foster". Spojrzał na dziewczynę.

<Jasmine? Marshall się wkurzył. .-.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X