niedziela, 17 maja 2015

Od Marshalla cd. do Jasmine

Marshall zacisnął mocniej pięść na rękojeści kosy, której ostrze wlokło się po błotnistej ścieżce wydając cichy dźwięk podczas uderzania o kamienie stające na drodze.Czarne chmury ani myślały zniknąć, z każą chwilą było ich coraz więcej, a wyładowania elektryczne uderzały z większym naciskiem. Huki zaraz rozbrzmiewały po świetlnych strzałach, nie pozwalały, aby ich blask przyćmił potężne płuca grzmotów. Strugi deszczu przecinały atmosferę. Uderzały z ogromną siłą w barki Marceliego, jakby chciały go obezwładnić. Jednak chłopak nie zwracał sobie głowy wodą. W sumie wkrótce uniósł wysoko głowę i zaczął się śmiać.
- Co cię tak bawi? - fuknęła Jasmine patrząc na Marshalla jak na idiotę.
- Nasze smutne miny. Dlaczegóż jesteśmy tacy przygnębieni? Przecież deszcz jest piękny! Błyskawice takie malownicze, a grzmoty grają nam jak do tańca! - zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
- Dzieciak z ciebie - mruknęła brunetka.
- A z ciebie staruch! - pokazał na dziewczynę palcem. - Wredny, zagorzały emeryt! - Marceli zerknął na Jas i dopiero teraz zauważył krew cieknącą z jej ramienia. Natychmiast spoważniał.
- Nie mówiłaś, że on coś ci zrobił - podszedł bliżej. Oparł towarzyszkę o swój barek i ruszył wolnym krokiem przed siebie zagorzale pilnując broni. Wkrótce znaleźli niewielką chatkę. Marshall zapukał do drzwi i czekał aż ktoś raczy otworzyć. Z pewnością nie był to opuszczony domek, gdyż w oknie paliło się światło.

<Jasmine?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X